Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pomimo prześladowań ze strony hitlerowców (w obozach koncentracyjnych Świadkowie Jehowy byli jedyną grupą wyznaniową wyróżnioną specjalnym symbolem: fioletowym trójkątem na pasiaku), Badacze Pisma Świętego stanowili po wojnie piątą pod względem liczebności społeczność religijną w Polsce. Mieli najgęstszą spośród wyznań niekatolickich sieć placówek terenowych, a ożywiona akcja misyjna (prowadzona przy pomocy emisariuszy ze Stanów Zjednoczonych) przysparzała rzesz wyznawców. Nic dziwnego, że komunistyczne władze zaniepokoiły się. Rozpoczęły inwigilację, zaś w nocy 21 czerwca 1950 r. funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przeprowadzili akcję masowych aresztowań Świadków Jehowy oraz zajęcia ich zborów. Kilka dni później szef MBP na specjalnej konferencji prasowej nazwał Badaczy Pisma Świętego “szpiegami imperializmu siejącymi histerię wojenną". 2 lipca 1950 r. Urząd ds. Wyznań odrzucił wniosek organizacji “Wyznanie Świadków Jehowy w Polsce" o rejestrację. Przywódców Świadków postawiono przed sądem - wyroki sięgały dożywotniego więzienia. W 1952 r. nastąpiła druga fala aresztowań - Świadkowie Jehowy byli jednak już na nią przygotowani: krążyła wśród nich m.in. broszura na temat zasad zachowania się w śledztwie. Na wszystkich szczeblach organizacyjnych ustanowiono “zapasowe" władze na wypadek uwięzienia dotychczasowego kierownictwa. Faktycznie: rychło cała struktura musiała przejść do konspiracji: w najcięższym okresie 1950-53 do więzień trafiło co najmniej 5 tys. Badaczy, były też ofiary śmiertelne - przynajmniej 40 osób zmarło w śledztwie bądź w więzieniach. Mimo szykan liczba wyznawców zwiększyła się o prawie połowę (do prawie 28 tys.), dwukrotnie wzrosły też nakłady nielegalnie drukowanej (bądź przemycanej z zagranicy) literatury religijnej.
W ramach “odwilży" roku 1956 zatrzymanych zwolniono, ale władze wciąż nie chciały zalegalizować Świadków. Powodem było odmawianie przez Badaczy Pisma Świętego ze względów światopoglądowych służby wojskowej. Jesienią 1958 r. Służba Bezpieczeństwa rozpoczęła kolejną operację “paraliżowania i przecinania wrogiej działalności": nadal zdarzały się aresztowania przywódców, próbowano sprowokować rozłam w ruchu. W 1960 r. SB zlikwidowała 8 prowadzonych przez Świadków podziemnych drukarni. Nie załamało to jednak ich aktywności poligraficznej, przeciwnie: oprócz czasopism zaczęli wydawać książki, a powielacze stopniowo zastępować szmuglowanymi z Zachodu offsetami.
W latach 70. ekipa Edwarda Gierka stopniowo zezwalała Świadkom Jehowy - formalnie wciąż nielegalnym - na organizację większych zgromadzeń i kontakty z wiernymi w USA i w Niemczech. Liczyła zapewne na wykorzystanie ich jako przeciwwagi dla Kościoła katolickiego. Jednak nadal uważała ich za problem - zwłaszcza że zaczęli wspierać współwyznawców w ZSRR (głównie wysyłając tam swoje pisma). Wciąż zdarzały się represje (m.in. karano dzieci Świadków Jehowy, kiedy odmawiały udziału w niektórych propagandowych uroczystościach szkolnych i powoływały się na ważną w swojej wierze zasadę neutralności wobec państwa). Nieustannym problemem była wciąż kwestia poboru - zwłaszcza po 1981 r., kiedy Świadkowie Jehowy nie ulegli nawet zaostrzonym rygorom stanu wojennego i nadal odmawiali włożenia munduru. Nie poszli też na zaproponowaną w końcu przez wojsko zamianę służby zasadniczej na zastępczą (czyli pracę w zakładach użyteczności publicznej) - warunkiem miało być bowiem przekazywanie władzom aktualnych spisów wiernych. Tak czy tak, nie ma żadnych archiwalnych danych mogących potwierdzić hipotezę - pojawiającą się głównie w katolickiej publicystyce polemicznej - jakoby Świadkowie Jehowy byli kiedykolwiek strukturą agenturalną władz PRL.
KB