Od wuja w dół

Polska jest krajem dobrych pytań, pojawiających się publicznie stosunkowo często, bo mniej więcej raz w tygodniu...

06.08.2012

Czyta się kilka minut

...Są to pytania nie zawsze trudne, ale nigdy zbędne. Odpowiedzi na nie szuka się zawsze tu, na miejscu, pośród wierzb płaczących, bez względu na to, czy ktoś kiedykolwiek i gdziekolwiek na świecie je zadał i na nie odpowiedział. Dziś zatem, jak zwykle zresztą, mamy do rozwikłania kilka ważnych dla demokracji zagadnień. Starych jak świat, ale tu błyszczących nowością.

Pytanie najnowsze brzmi, czy członkom rodziny urzędnika, funkcjonariusza lub polityka wolno pracować, i – co znacznie ważniejsze – czy owej rodzinie wolno pracować na stanowiskach bądź w profesjach budzących zawiść bliźnich. Tak tego, rzecz jasna, nikt nie sformułował, ale tylko o to chodzi. Jest to teoretycznie pytanie całkowicie pozbawione tajemnicy, bowiem zawiść budzi przecież każde stanowisko i każda profesja. Niestety. Optymiści wobec tego zagadnienia proponują rozwiązanie polegające na likwidacji wszystkich stanowisk budzących zawiść. Hurtem. Jest to, nie ukrywajmy, podejście dziecinne. Pesymiści zaś uważają, że i tak w każdym polskim domu rozwiązuje się tajemnice sukcesu kolegów za pomocą prostego uznania, że ich powodzenie wynika ze znajomości, z mrocznych powiązań politycznych czy z posiadania wuja. Nie ma sensu zatem przeprowadzać akcji mogącej nadwerężyć gospodarkę. Niech będzie, jak jest.

Teoretycy chcieliby wytyczenia pionierskiej w skali globu granicy, oddzielającej w Polsce profesje i stanowiska atrakcyjne od nieatrakcyjnych. Taka granica rozjaśniłaby nam wszystkim, do czego w życiu dążyć i od czego uciekać. Kogo się czepiać, a komu dać żyć. Praktycy kontrują, argumentując, że co dla jednych jest nieatrakcyjne, dla innych atrakcyjne jest bardzo. Nie da się powiedzieć jednoznacznie, że praca operatora pojazdu sprzątającego jest pozbawiona powabu, a owym powabem kusi jednoznacznie bycie, dajmy na to, prezesem spółki skarbu państwa. Aż nadto widziało się w życiu nieszczęśliwych prezesów, by jednoznacznie uznać, że czyjakolwiek przypadkowa, wynikająca z posady wuja, prezesura siostrzeńca jest zagrożeniem dla demokracji. Globalna opinia znawców rynku pracy jest taka, że nieszczęśliwy prezes jest zawsze w demokracji problemem. Szczęśliwy zaś dla niej darem najcenniejszym, bez względu na wuja stojącego gdziekolwiek nad nim.

A może najprostszym dobrym pomysłem polskim byłoby ogłoszenie, że wszyscy członkowie rodzin osób postawionych ponad szarych Polaków, czy to prawych, czy lewych, mają być bezrobotni na wieki wieków? To jest pytanie chińskie, rzecz jasna, na które akurat już w historii świata odpowiadano, ale nowością jest polska jakość, nadana mu parę dni temu. W Radomiu działacz PiS-u pochwalił się, że większość tamtejszych członków jego ugrupowania, czy to spokrewnionych z kimkolwiek, czy to sierot biologicznych, czy po PO-PiS-ie, jest bezrobotna. Odkąd kraj jest wolny, nikt w ten sposób nie formułował definicji sukcesu ani nie sporządził bliźnim świadectwa krystalicznej uczciwości.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2012