Oburzeni i wściekli

Nigdy jeszcze w Europie tak wielu młodych ludzi nie kończyło studiów – i nigdy jeszcze bezrobocie wśród nich nie było tak wysokie. W całej Unii bezrobotny jest już co piąty młody człowiek, a wskaźnik ten cały czas rośnie. Także w Polsce.

17.04.2012

Czyta się kilka minut

Eleni Katsarea, 27-letnia Greczynka, której historię opowiedziano w reportażu BBC, mogłaby służyć za przykład typowego losu swego pokolenia. Podobnie jak 25-letni Grigoris Panayotopoulos. Eleni skończyła studia ekonomiczne, zna kilka języków – i żyje z zasiłku, który za kilka miesięcy się skończy. W swojej rodzinie była pierwszą osobą, która poszła na uniwersytet. Nie sądziła, że jej marzenia o awansie społecznym tak się skończą. „Mam coś do zaoferowania mojemu krajowi, ale nie mam na to żadnej szansy” – mówiła. Z kolei Grigoris, inżynier, ma szczęście: właśnie dostał pracę – we Włoszech. „Kto wie, może za 10 lat zdecyduję się wrócić do Grecji. Ale w tej chwili planuję zostać we Włoszech” – stwierdził.

Problem Grecji jest szczególny: aż do wybuchu kryzysu w 2010 r. – przez ostatnią dekadę, gdy po przyjęciu euro państwo zadłużało się na potęgę – kolejne roczniki absolwentów wchodziły na rynek pracy głównie dzięki temu, że państwo rozbudowywało sektor publiczny. Dziś w ramach oszczędności jest on redukowany. Z kolei gospodarka – w większości tworzą ją firmy rodzinne – jest za słabo rozwinięta, by mogła wchłonąć to wykształcone pokolenie. Takich ludzi jak Eleni i Grigoris jest więc dziś coraz więcej i będzie ich przybywać – ale nie tylko w Grecji, lecz w prawie całej Unii Europejskiej.

Przykładowo: w osobach ludzi młodych Hiszpania i Portugalia posiadają dziś najlepiej wykształcone i najlepiej (teoretycznie) przygotowane do podjęcia pracy pokolenie w historii tych krajów. Zarazem młodzi Hiszpanie i Portugalczycy widzą dziś dla siebie jedno sensowne wyjście: emigrację, np. do Niemiec.

GARŚĆ STATYSTYK

Nie ma wątpliwości: choć kryzys uderza w całą Europę, to szczególnie mocno w młodzież – i problem jest tym poważniejszy, że kłopoty ze znalezieniem pracy mają także absolwenci.

Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że wysokie bezrobocie wśród ludzi młodych dotyka tylko kraje „zagrożone” – te, w które najmocniej uderzył kryzys, i które musiały już skorzystać z „pakietów pomocowych” (jak Grecja czy Portugalia) albo są dziś na najlepszej drodze, aby znaleźć się w tym gronie – jak Hiszpania, o której zaczyna się mówić, że „jest dziś tam, gdzie dwa lata temu była Grecja” (określenie komentatora tygodnika „Spiegel”).

Smutną rekordzistką jest tu oczywiście Grecja: według najnowszych danych, bez pracy jest tu aż 51 proc. ludzi młodych (w europejskich statystykach bezrobocia określenie „młodzi” odnosi się do grupy wiekowej do 24. roku życia). Niemal tak samo źle jest w Hiszpanii: 48,7 proc. Ale statystyki (za Eurostatem, stan na grudzień 2011 r.; to ostatnie dostępne dane porównawcze) pokazują, że źle jest też w krajach, które w powszechnej opinii z kryzysem sobie radzą – jak Polska, gdzie bezrobocie wśród młodych zbliża się do poziomu 30 proc., albo Słowacja, gdzie przekroczyło 35 proc.

Oto garść danych pokazujących skalę problemu „młodych bezrobotnych” w Europie, gdzie – przeciętnie, w skali całej Unii – pod koniec ubiegłego roku pracy nie miał co piąty młody człowiek (dla porównania: w USA jest to 16,7 proc., a w Szwajcarii jedynie 3,4 proc.!): w Unii najlepsza sytuacja jest zatem w Niemczech; pod koniec 2011 r. pracy nie miał tam tylko co trzynasty młody człowiek (7,8 proc.). Jednocyfrowe bezrobocie wśród młodych jest też w Holandii (8,6 proc.) i Austrii (8,2 proc.). Z drugiej strony mamy unijną „czołówkę”: za Hiszpanią i Grecją sytuują się: Słowacja (35,6 proc.), Włochy (31 proc.), Portugalia (30,8 proc.), Litwa i Łotwa (po około 30 proc.; dane z września 2011 r.), Irlandia (29 proc.), Polska (27,7 proc.), Bułgaria (26,8 proc.), Węgry (26,7 proc.), Cypr (25,8 proc.), Francja (23,8 proc.), Rumunia (23,4 proc.; dane z września 2011 r.), Szwecja (22,9 proc.), Wielka Brytania (22,3 proc.). Belgia (20,7 proc.). Pozostałe kraje Unii plasują się w przedziale 10-20 proc.

Uderza wysoka pozycja Polski w tym zestawieniu. Czyżby znaczyło to, że w Polsce – gdzie średnie bezrobocie wynosi ok. 13 proc. – to właśnie ludzie młodzi są tą grupą, w którą kryzys uderza najmocniej? I że choć Polska z kryzysem radzi sobie nieźle, to koszty społeczne są wyższe, niż sądziliśmy? Dodajmy do tego tendencję wzrostową: od grudnia 2010 r. bezrobocie wśród młodych wzrosło w Polsce o około 3,5 proc...

GENERACJA ZERO

W większości krajów Unii te dramatyczne wskaźniki bezrobocia – nie tylko wśród ludzi młodych, ale wśród nich w szczególności – rosną od kiedy w 2008 r. upadek banku Lehman Brothers w USA wywołał globalny kryzys finansowy. Ale największy wzrost skokowy datuje się od wiosny 2010 r., tj. od chwili, gdy zaczął się grecki kryzys, wywołując następnie „efekt domina”. Sytuację pogarsza recesja: w Grecji, której gospodarka kurczy się od pięciu lat, i gdzie obniżki pensji i emerytur duszą popyt (i koniunkturę), od 2009 r. ogólne bezrobocie skoczyło z 9,5 proc. do 21 proc. Ale jeszcze wyższe średnie bezrobocie jest w Hiszpanii: prawie 23 proc. – to najwięcej w całej Europie – i cały czas z tendencją wzrostową.

Wprawdzie między Grecją a Hiszpanią jest zasadnicza różnica: Hiszpania sama spłaca swoje długi. Ale w obu tych krajach coraz wyraźniej widać, że – jak pisze komentator dziennika „Neue Zürcher Zeitung” – strategia „polegająca na drastycznych oszczędnościach w wydatkach publicznych i związanych z tym coraz wyższych kosztach społecznych” nie tylko dochodzi do jakiejś granicy tego, co po ludzku możliwe, ale że – i to jest najgorsze – nie daje spodziewanych efektów. „Grecja kręci się w kółko w fiskalnej spirali, prowadzącej cały czas w dół: polityka drastycznych cięć zaostrza recesję, zmniejsza wpływy z podatków i podnosi deficyt budżetowy, co w konsekwencji wymusza kolejne programy oszczędnościowe”... i tak dalej.

W podobnym diabelskim kręgu znalazła się Hiszpania: bez pracy jest tu w sumie ponad pięć milionów ludzi (tyle obywateli ma Słowacja); to najwięcej od 17 lat. Pokolenie młodych Hiszpanów, kończących studia i niemających perspektyw, nazywane jest już „generacją zero” – bo nie mają nic, nawet przyszłości. „To najlepiej wykształcone i najbardziej pozbawione nadziei pokolenie Hiszpanów” – stwierdził Ignacio Escolar, znany bloger i dziennikarz. – „To nasza narodowa porażka, że teraz będą musieli szukać pracy za granicą”.

NOWI EMIGRANCI

Kierunków emigracji z Półwyspu Iberyjskiego jest kilka, główny – Niemcy. Sami Niemcy nie patrzą na ten trend z niechęcią. Przeciwnie: minister pracy Ursula von der Leyen mówiła w wywiadzie dla Deutsche Welle, że w Niemczech jest około miliona nieobsadzonych miejsc pracy, a zapotrzebowanie na wykwalifikowanych pracowników rośnie. Jej zdaniem, ludzie z krajów o wysokim bezrobociu powinni być wręcz zachęcani do przyjazdu do Niemiec; gdy potem wrócą do siebie, będą „najlepszymi ambasadorami Niemiec w Europie”.

Można dodać: jeśli wrócą.

– To prawda, nasi studenci myślą o wyjeździe, i to właśnie do Niemiec. Widzę, że często uczą się dziś nie tylko angielskiego, ale też niemieckiego. Część wyjeżdża nawet do prostej pracy fizycznej – mówi „Tygodnikowi” dr José M. Faraldo, wykładowca uniwersytetu w Madrycie. – W ciągu ostatnich trzech lat widzę też, jak zmieniają się ich nastroje. Kiedyś byli pełni optymizmu, nawet może trochę w tym naiwni. Teraz się martwią.

– Emigracja była zawsze, jeszcze zanim zaczął się kryzys, bo wiadomo było, że inżynier więcej zarobi za granicą. Ale jeśli komuś nie zależało tak na pieniądzach, zostawał – opowiada Pedro, student ostatniego roku informatyki. – Teraz wiadomo, że pracy nie ma i nie będzie.

Jednak statystyki pokazują, że studentów w Hiszpanii przybywa, choć wykształcenie przestało być gwarancją zatrudnienia. Na największym hiszpańskim uniwersytecie, Universidad Complutense de Madrid, w 2011 r. studiowało 90 tys. osób, 15 tys. więcej niż w 2008 r. Część z nich nie planowała studiów, ale uznała, że to lepsze niż siedzenie na bezrobociu. Część kiedyś zrezygnowała z nauki, aby wcześniej zacząć zarabiać, a teraz wraca na uczelnię.

O ile w Hiszpanii i Grecji perspektywa emigracji absolwentów przeraża intelektualistów, wieszczących „drenaż mózgów”, o tyle Portugalczycy podchodzą do tego spokojniej. Rząd wręcz... doradza emigrację, zwłaszcza do byłych kolonii: Brazylii i Angoli. Językiem urzędowym jest tam portugalski, a szanse na dobre stanowisko dla człowieka wykształconego zdecydowanie większe niż w ojczyźnie.

„W ciągu ostatnich 20 lat Portugalia inwestowała w nowe pokolenie, teraz nie możemy tym ludziom dać tego, czego potrzebują: pracy” – wyznał niedawno Miguel Relvas, minister ds. kontaktów rządu z parlamentem. Już w latach 2007-08 wyemigrowało 100 tys. Portugalczyków. Teraz liczba emigrantów może być większa. Jednocześnie Portugalia jest w Europie jednym z krajów z najniższym odsetkiem osób, które kończą studia. Jedynie 28 proc. Portugalczyków powyżej 30. roku życia ma skończoną szkołę średnią (w Niemczech: 85 proc.).

Tym większą stratą jest emigracja pierwszego tak dobrze wykształconego pokolenia.

BEZRADNOŚĆ POLITYKÓW

Tymczasem o to młode pokolenie warto zawalczyć. Tym bardziej że, jak wynika z danych z Wielkiej Brytanii – gdzie bezrobocie wśród młodzieży jest największe od 1992 r., kiedy to w ogóle zaczęto je osobno liczyć – jest to generacja najbardziej wrażliwa społecznie od lat 60. Młodzi z tego pokolenia, zwanego na Wyspach „generacją Y” (to urodzeni w latach 1976–2000), podkreślają, że dla nich ważne jest, aby ich praca miała pozytywny wpływ na świat. Co im jest potrzebne – oczywiście poza wynagrodzeniem – to poczucie, że to, co robią, ma sens.

Stąd wielu – w czasach kryzysu – decyduje się na założenie własnej małej firmy, ukierunkowanej właśnie na społeczeństwo. Jak donosi „Guardian”, dzięki wsparciu programu Higher Education Social Entrepreneurship Awards powstało 200 takich studenckich firm. 83 proc. uczestników programu zapowiedziało, że będzie kontynuować działalność po ukończeniu studiów. Z kolei hiszpańskim młodym bezrobotnym ma pomóc unijny program „Yo no me paro”, co można przetłumaczyć jako „Nie stoję z założonymi rękami”. To kampania informacyjna, mówiąca o możliwościach podjęcia pracy poza Hiszpanią.

Jednak to tylko krople w morzu potrzeb. Unijni politycy – ci z Brukseli, i ci z poszczególnych krajów – wydają się bezradni. Wprawdzie mają świadomość problemu: o bezrobociu wśród młodzieży dyskutuje się podczas każdego kolejnego unijnego „szczytu ratunkowego” – ale akurat ten punkt agendy zwykle jest „przykrywany” (także w medialnych relacjach) przez problemy, które wydają się bardziej palące, jak grożące bankructwo Grecji.

Najwyraźniej wśród polityków dominuje wiara, że problem rozwiąże się sam, jeśli tylko uda się zwalczyć kryzys i przeprowadzić reformy strukturalne (w tym rynku pracy, który w wielu krajach zachodnich uważany jest za skostniały i mało elastyczny), co z kolei przełoży się na wzrost gospodarczy... Czy tak będzie, przekonamy się wkrótce – w Hiszpanii. W lutym hiszpański rząd przyjął reformę rynku pracy, mającą uczynić go bardziej mobilnym. Także Francja chce uelastycznić swój rynek pracy: prezydent Nicolas Sarkozy chce zmniejszyć koszty pracy, tak aby pracodawcy zatrudniający osoby do 26. roku życia byli zwolnieni z płacenia za nie składek.

Poza tym: Unia nie wie, skąd wziąć pieniądze na programy nakręcające koniunkturę. Głównie na słowach kończy się więc też, gdy mowa o walce z bezrobociem wśród młodzieży.

ROK OBURZONYCH

Emigracja – to tylko jeden ze skutków bezrobocia młodych.

Inny – to opóźnione usamodzielnianie się. Wielu młodych z Hiszpanii, Grecji czy Włoch nadal mieszka z rodzicami. Można oczywiście uznać, że to pozytywny dowód silnych więzi rodzinnych. Ma też jednak ciemną stronę: młodzi bezrobotni otrzymują zasiłek, który – gdyby musieli się z niego utrzymać – pewnie pozwoliłby im jedynie nie umrzeć z głodu, tymczasem o ich podstawowe potrzeby nadal muszą dbać rodzice. Oni płacą za czynsz, rachunki, jedzenie. Zasiłek staje się kieszonkowym na przyjemności, a to wpływa demobilizująco.

Ale są również inne skutki bezrobocia młodych: to wzrost przestępczości, uzależnienie od narkotyków (np. Hiszpania przoduje w Europie, jeśli chodzi o używanie marihuany i kokainy wśród młodych), wreszcie depresje.

Tworzy się rozgoryczone, wściekłe pokolenie, które musi znaleźć swoją drogę. Wkrótce, w maju, w Hiszpanii minie rok od narodzin ruchu „Oburzonych” – młodych ludzi, którzy okupowali ulice w sprzeciwie wobec szeroko pojętego „systemu”. W Grecji napięcie cały czas nie maleje; demonstracje to codzienność. W pewnej chwili i tam, i w innych krajach, frustracja i rozgoryczenie mogą znaleźć sobie bardziej gwałtowne ujście. Istnieje ryzyko, że w takiej formie jak latem ubiegłego roku, gdy zamieszki ogarnęły Londyn i kilka innych angielskich miast. Brali w nich udział młodzi ludzie – nie absolwenci znakomitych uczelni, ale ci bez wykształcenia, niejako zapomniani przez „system”. I to jednak może się zmienić. Polityczne skutki tak gigantycznego bezrobocia wśród młodzieży – to dziś w Europie wielki znak zapytania.

***

Brak pracy jest bolesny dla wszystkich. Ale dla młodych absolwentów, którzy przez lata studiów pielęgnowali oczekiwania wobec życia i siebie – to może być szok.

A badania pokazują, że długotrwałe pozostawanie bez pracy w młodym wieku powoduje brak pewności siebie w wieku późniejszym. Nazywa się to „blizną” lub „piętnem bezrobocia”.

Nawet więc po tym, jak Europa otrząśnie się już z kryzysu, przyszłość tych ludzi stać będzie pod znakiem zapytania. A to będzie rzutować na wszystkich – w końcu przecież to właśnie młode pokolenie ma zarabiać na emerytury pokolenia ich rodziców.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2012