Obroty

Chciałbym Was jakoś rozweselić. Ale jak? Nie będę przecież opowiadał dowcipów. Zamiast tego opowiem o czymś, co zdarzyło się naprawdę.

31.01.2016

Czyta się kilka minut

Wojciech Bonowicz /  / Fot. Grażyna Makara
Wojciech Bonowicz / / Fot. Grażyna Makara

Umówiłem się na sesję zdjęciową z artystą fotografikiem Krzysztofem Dubielem. Nie znaliśmy się jeszcze osobiście. Zadzwonił, że dostał na mnie zlecenie i że przyjeżdża z żoną do Krakowa. Zaproponowałem, abyśmy się spotkali w księgarnio-kawiarni DeRevolutionibus na Brackiej.

Nie jest tajemnicą, że jest to lokal w centrum miasta, w którym można mnie spotkać stosunkowo najczęściej. Bardzo mi odpowiada atmosfera tego miejsca. Jest to przestrzeń otwarta, więc jeśli przy stoliku chcesz omówić coś dyskretnie, omawiasz to dyskretnie z całą salą. I to jest uczciwe. Nieuczciwe jest podtrzymywanie złudzenia intymności w czasach wszechobecnej kontroli. Poza tym jest w tej księgarni mnóstwo książek, których gdzie indziej nie ma, oraz wiele takich, które gdzie indziej są, ale tam nie zwróciłoby się na nie uwagi, a tu się zwraca. Nazwę wymyślił ponoć Michał Heller. Wiadomo, że w interesach najważniejsze są obroty.

Umówionego dnia, dokładnie o ustalonej godzinie, wkroczyłem do DeRevo, przepuszczając wpierw w drzwiach dwóch wychodzących dżentelmenów. Zaraz po wejściu zapowiedziałem, że mam tego dnia sesję zdjęciową i w związku z tym nie zamawiam na razie niczego, bo lada chwila pewnie zjawi się fotograf. Minuty upływały mi na miłej rozmowie z zatrudnionymi w księgarni koleżankami, a fotograf się nie pojawiał. Po kwadransie oczekiwania przyszło mi na myśl, żeby zadzwonić i spytać, czy coś się nie stało, ale uznałem, że gościowi z Warszawy zapewne udzieliło się charakterystyczne krakowskie spowolnienie i nie powinienem go popędzać.

Po półgodzinie wysłałem esemesa: „Tu Wojciech Bonowicz. I co tam z naszym spotkaniem?”. Komórka natychmiast zabrzęczała. „To pan?”, zapytał głosem Krzysztofa Dubiela Krzysztof Dubiel. „Aha”, odpowiedziałem. W słuchawce zapadła cisza, a po chwili ten sam głos powiedział: „Ależ ja właśnie przed chwilą skończyłem robić panu zdjęcia!”.

Nie jest wykluczone, że czas w ogóle nie istnieje. Możliwe też, że istnieje, ale równolegle toczą się w nim różne, alternatywne historie naszego życia. Wskutek jakichś okoliczności nagle przeskakujemy z jednej historii do drugiej, żeby w ułamku sekundy powrócić. Wtedy, w DeRevo, poczułem, jakby coś takiego właśnie mi się przydarzyło. „To niemożliwe. Jestem tu od pół godziny i czekam na pana”, powiedziałem. Znów cisza. „To kogo ja w takim razie fotografowałem?”, zapytał Krzysztof Dubiel.

Znaleźliśmy tego dnia odpowiedź na niejedno pytanie, ale to musiało pozostać bez odpowiedzi. Po chwili Krzysztof przybiegł do księgarni i, jeszcze zdyszany, zaczął tłumaczyć, co się stało. Zjawił się w DeRevo nieco przed czasem (nie udzieliło mu się, niestety, charakterystyczne krakowskie spowolnienie) i rozejrzawszy się po sali, dostrzegł mężczyznę, zdającego się pasować do wyobrażenia Bonowicza, które miał w głowie. Krzysztof podszedł do niego, zapytał: „Czy pan Wojtek?”, tamten odpowiedział: „Tak”, a Krzysztof na to: „A to się bardzo cieszę, bo mam zrobić panu kilka zdjęć...”. I wyszli. Spacerowali przez kilkanaście minut po okolicy, Krzysztof klikał, mężczyzna pozował, wszystko wydawało się w najlepszym porządku. Na pożegnanie uścisnęli sobie ręce, a Krzysztof obiecał, że niebawem prześle zdjęcia. „Chyba mnie pan wkręca”, powiedziałem, więc oburzony artysta podsunął mi pod nos aparat. Rzeczywiście, była tam sesja zdjęciowa z nieznanym mi gościem, na upartego trochę do mnie podobnym. „Zna go pan?”, spytał. „Nie”, odpowiedziałem zgodnie z prawdą. „Wychodząc, minęliście mnie w drzwiach”, dodałem.

Oczywiście, Krzysztof Dubiel zrobił tego dnia jeszcze jedną sesję. Częściowo w tych samych miejscach, w których fotografował mego poprzednika. Spieszyliśmy się, bo mrok już zapadał. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2016