Nowy odcinek bakijskiej „Dynastii”

Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew wygrał wybory w tym nadkaspijskim kraju. Poparło go 89,4 proc. wyborców i jest to wynik porównywalny z tym, który co pięć lat przez trzy kadencje otrzymywał Gajdar Alijew - jego zmarły w 2003 r. ojciec, założyciel dynastii.

   Czyta się kilka minut

Złoża ropy zapewniają Azerbejdżanowi boom nawet w czasie globalnego kryzysu /fot. KNA-Bild /
Złoża ropy zapewniają Azerbejdżanowi boom nawet w czasie globalnego kryzysu /fot. KNA-Bild /

Wybory - przeprowadzone w środę, 15 października - przebiegały w atmosferze zupełnego spokoju i zupełnej apatii. Na ulicy czasem tylko ktoś zamachał azerską flagą. Ze sklepowych witryn jak zawsze spoglądali z portretów albo Ilham Alijew, albo jego nieżyjący ojciec - często z jakimś budującym cytatem, na przykład: "Azerbejdżan rozpromienia się jak słońce".

W lokalach wyborczych raczej świeciło pustkami. Stąd pod jedynym znakiem zapytania pozostawała frekwencja wyborcza, nie zaś same wyniki. Bo według władz spośród 4,8 mln zarejestrowanych wyborców do urn poszło prawie trzy czwarte. Czyli nieznacznie tylko mniej niż pięć lat temu, gdy rzeczywiście toczyła się realna walka polityczna, a ówczesnym wyborom towarzyszyły nie tylko aresztowania w szeregach opozycji, ale także agresywne rozpędzanie przez policję ogromnych - jak na Azerbejdżan - demonstracji.

Teraz drugie miejsce po Alijewie zajął pewien członek parlamentu (skromne 2,78 proc.), a trzecie przewodniczący partii pod enigmatyczną nazwą Wielkie Zgromadzenie Fazil Gazanfaroglu (2,4 proc.). Wynik pozostałych czterech kandydatów wahał się na granicy błędu statystycznego. Żaden z tej szóstki nie stanowił zresztą na żadnym etapie jakiegokolwiek zagrożenia dla Alijewa. Co - podobnie jak sam wynik - nie zdziwiło chyba nikogo.

Ojciec narodu azerskiego

Pięć największych partii opozycyjnych zbojkotowało wybory. Natomiast reszta - przez bojkotujących określana jako "marionetkowa opozycja" - wystawiła właśnie tych sześciu kandydatów. Fakt drobny, ale znamienny: znajoma dziennikarka widziała w sztabie wyborczym jednego z tych "przeciwników" Alijewa ni mniej ni więcej, tylko... wyeksponowany portret obecnego prezydenta. A mieszkańcy Baku, z którymi rozmawiałem, najczęściej nie znali nawet nazwisk konkurentów "ojca narodu azerskiego".

- Tylko Ilham! - zapewniał mnie właściciel hotelu "Altstad", w którym zatrzymałem się na bakijskiej starówce. - Tylko on, podobnie jak jego ojciec Gajdar, chce dobrze dla naszego kraju. On buduje szkoły szpitale, obiekty sportowe, wprowadził bezpłatną naukę i opiekę medyczną, podnosi ludziom pensje. Dla tych z opozycji ważna jest tylko pomyślność własna i swoich pociotków, a dla kraju nic nie zrobią. Pod panowaniem Alijewa Azerbejdżan będzie nadal rozkwitać!

Jakkolwiek by nie oceniać tych wyrazów zachwytu - w końcu wypowiedzianych wobec gościa-cudzoziemca - to jednak faktem jest, że Alijew cieszy się w kraju sporą popularnością. A drugim wielkim atutem, który z powodzeniem rozgrywa przeciw opozycji, jest jego mocna pozycja na arenie międzynarodowej: prezydent kraju posiadającego bogate złoża ropy, może sprzedawać ją na Zachód albo przez terytorium rosyjskie, albo z jego ominięciem (przez Gruzję). Jest więc pożądanym partnerem zarówno dla Kremla, jak i dla polityków Zachodu. Politycy opozycji narzekają, że ci ostatni przestali już nawet zauważać ograniczenia demokracji - właśnie z lęku przed utratą bogatego w kaspijskie surowce sojusznika.

Opozycja mówi o fałszerstwach

Isa Gambar, przewodniczący opozycyjnej partii Musawat - ten sam, który w 2003 r. zmierzył się z Alijewem, a teraz wybory zbojkotował - powiedział mi, że ordynacja wyborcza faworyzowała rządzące ugrupowanie "Nowy Azerbejdżan" i Alijewa, jego kandydata: że kampania, która wedle ordynacji rozpoczęła się dopiero miesiąc temu, nie dała czasu na przedstawienie społeczeństwu programu opozycji, że nie ma swobody zgromadzeń, komisje wyborcze są w rękach władz, dziennikarze opozycji siedzą w więzieniach, a wybory były fikcją. Gambar przekonuje, że do urn poszło tylko około 20 proc. wyborców, a frekwencja podawana oficjalnie to manipulacja władz.

"Nowy Azerbejdżan" odrzuca te oskarżenia. Według jego działaczy pozycja Alijewa jest po prostu bezsporna - głównie dzięki boomowi na ropę, który powoduje, że gospodarka należy do najszybciej rozwijających się na świecie nawet teraz, w czasie globalnego kryzysu.

Dylemat Alijewa

To, że stary-nowy prezydent może odłożyć już ad acta "problem reelekcji" nie znaczy, że nie ma on problemów. Zwłaszcza po tym, co stało się niedawno w Gruzji: gdzie Rosja dała jasno do zrozumienia swojej "bliskiej zagranicy", kto rozdaje karty na Kaukazie Południowym i co może czekać państwa, które się od niej odwrócą.

W efekcie Azerbejdżan należy do grona tych krajów, które na sierpniowej gruzińsko-rosyjskiej "wojnie pięciodniowej" przegrały politycznie. Pod znakiem zapytania stoją nie tylko azersko-zachodnie projekty energetyczne (mające omijać Rosję), ale też azerski problem narodowy numer jeden: Karabach, z którego utratą na rzecz sąsiedniej Armenii (będącej lojalnym sojusznikiem Rosji) Azerowie nigdy się nie pogodzili. A teraz, jak pisał w "Tygodniku" (nr 41/2008) Wojciech Bartuzi, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich od Kaukazu Południowego, "na długie lata, o ile nie raz na zawsze przekreślone zostały azerskie nadzieje na odzyskanie kontrolowanego przez Ormian Górskiego Karabachu, zajętego przez nich jeszcze 20 lat temu - i to nadzieje zarówno na odzyskanie dyplomatyczne, jak i na ewentualnie siłowe. (...) Nikt nie zaryzykuje rosyjskich czołgów na przedmieściach Baku dla kawałka górzystego terenu".

Ale Alijew nadal pozostaje tym, o którego warto zabiegać. Znamienne, że pierwszymi, którzy pogratulowali mu reelekcji, byli prezydenci Rosji, Ukrainy, Gruzji i Turcji. Na gratulacje z Waszyngtonu zapewne również nie będzie musiał długo czekać.

Czwartek, 16 października

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]