Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niedawno byliśmy z kolegami i naszymi dziećmi na wspólnych wakacjach pod namiotami. Okazało się, że nasza dyskusja przy ognisku – o tym, jak być ojcem – została również podjęta przez „Tygodnik”. Dlatego chcieliśmy podzielić się następującymi refleksjami.
Po pierwsze zauważamy, że następuje zmiana w sposobie przeżywania ojcostwa, manifestująca się chociażby zwiększoną liczbą mężczyzn obsługujących wózki (jest to oczywiście uproszczenie i posłużyło nam jedynie jako symbol zmian, a nie ich istota). Dla wielu z nas same zmiany są ważnym i pożądanym doświadczeniem. Entuzjazm dla nich wiąże się z nie najlepszym (lub wręcz negatywnym) odbiorem modelu ojcostwa, jaki był naszym udziałem, gdy byliśmy dziećmi.
Po drugie, nie można nie zauważyć, że są osoby, których doświadczenie ojca jest inne niż „patriarchalnego potwora” czy „wyalienowanego karmiciela”, a jednocześnie nie przystaje do najnowszego trendu – „spacerowicza z wózkiem”. Takim wymykającym się wymienionym kategoriom tatą jest nasz ojciec i nasi dziadowie, czy – jeżeli dobrze odczytaliśmy wywiad z „TP” – ojciec profesora de Barbaro. Wydaje nam się, że rozumiemy potrzebę „wymuszenia” większego zaangażowania ojca w życie rodzinne, kontakt z dziećmi, partnerskie relacje z żoną.
Czy jednak każdy „spacerowicz z wózkiem” to jest dowód zmiany na lepsze? Osobiście bliski jest nam obraz ojca, który może nie angażuje się bardzo mocno w prowadzenie domu, ale rozmawia z dziećmi i podejmuje ważne tematy (np. wiary), a jednocześnie daje przykład jako zaangażowany zawodowo i podejmujący wyzwania człowiek.
Po trzecie, chcielibyśmy, by regulacje prawne pomagały ojcom podjąć decyzję o wzięciu urlopu rodzicielskiego i umożliwiały w ten sposób realizację ambicji zawodowych matkom. Widzimy jednak, że dla części rodzin równie istotne są takie regulacje, które ułatwią matkom (ale także i ojcom) uczestniczenie we wszystkich przejawach życia, nie rezygnując z wychowywania dzieci w taki sposób, jaki uważają za dobry. Jako przykład możemy podać takie „drobne” ułatwienia jak elastyczny czas pracy. Niektóre matki chciałyby karmić dzieci mimo tego, że pracują. Jest to przecież ważny proces, który niestety bywa podporządkowany potrzebom rynku, a nie najmłodszych obywateli.
Autorzy wydrukowanych na łamach „Tygodnika” listów otrzymają kubki z rysunkiem Macieja Sieńczyka.