Nienawiść nas ocali

Mówią o sobie „komuniści”, a na szyi noszą symbol Ahura Mazdy. W irackim Kurdystanie dorasta pokolenie muzułmanów nastawionych wrogo do... islamu.

16.01.2017

Czyta się kilka minut

Kurdyjskie studentki w ruinach cytadeli w irackim Irbilu / Fot. Ton Koene / DPA / EAST NEWS
Kurdyjskie studentki w ruinach cytadeli w irackim Irbilu / Fot. Ton Koene / DPA / EAST NEWS

Saddamowska armia zaatakowała Halabdżę w piękny wiosenny wieczór. Wróg wił się wśród wąskich uliczek. Przez szpary w oknach właził ludziom do domów, do ust i oczu. Nieświadomi niczego mieszkańcy zapadli w sen, z którego już się nie wybudzili. I podobnie jest z islamem, synu. Islam jest jak napalm; włazi wszędzie, gdzie może, i zatruwa powietrze – kończy niespodziewanie Haudam, a jego 23-letnia latorośl przytakuje z powagą głową. Ojciec chodzi po tym świecie 57 lat, więc zapewne wie, jak się rzeczy mają. To nic, że w piątki odwiedza meczet. Odwiedza, bo musi, a nie, bo chce. Dla Diyara stanowi to ogromną różnicę.

Komunista znaczy ateista

Diyar jest zadziornym chłopakiem, który dopiero co ukończył liceum. Nie ma sprecyzowanych planów na przyszłość. Na razie sprzedaje biżuterię na bazarze w północnym Iraku, ale w planach ma studia z dala od irackiego Kurdystanu. Gdy go spotykam, trzyma w ręce tazbieh, muzułmański sznur modlitewny. – Tazbieh jest dla mojej matki, żeby myślała, że jej syn jest dobrym praktykującym muzułmaninem. Jest dla sąsiadów, żeby nie zatruwali życia mojej rodzinie. Jest dla nauczyciela, żeby nie robił problemów przy zaliczeniu – wylicza chłopak.

Diyar jest w jakiś sposób szczęściarzem, bo o swoim ateizmie może pogadać z ojcem. Haudam ufa, że syn dochowa tajemnicy i nie zdradzi jego zapatrywań na kwestię religii. Diyar i Haudam, taki ojcowsko-synowski układ.

W domu Haudama ściany zdobią brokatowe obrazki z inskrypcjami z Koranu. Na podłogach utrzymane w tej samej bordowej tonacji, wzorzyste dywany. Siedzimy w kucki pod jedną ze ścian. Naprzeciw telewizor: wizja jest, dźwięku nie ma, ale to nic nadzwyczajnego – po prostu fonia jest zbędna.

– Haudam, to jak to jest z tym twoim ateizmem? – pytam jakby od niechcenia, ale bacznie obserwuję mężczyznę, który wierci się niespokojnie. Gdy przychodzi nam rozmawiać o religii, to po pierwsze: obowiązkowo w języku angielskim, po drugie: rzadko padają słowa, które mogłyby sugerować, o czym mowa.

– Byłem głęboko wierzącym człowiekiem. Moja matka, zamożna kobieta, zainwestowała w dwójkę ze swoich dziesięciorga dzieci olbrzymie pieniądze, by utrzymać nas blisko wiary ojca. W wieku 13 lat cytowałem... – tu Haudam ścisza głos – Koran. A później zacząłem czytać inne książki. Francuscy czy angielscy filozofowie i pisarze mieli większą siłę przekonywania niż nasi duchowni.

W wieku 19 lat Haudam zamienił Irak na Iran i zanim wybuchła irańska rewolucja, zdążył przesiąknąć duchem sekularyzmu: – Wróciłem do Halabdży, gdy zachorowała moja matka. Jej wolą było zobaczyć syna w roli męża i ojca. Ugiąłem się i poślubiłem dziewczynę z dobrej, religijnej rodziny – Haudam jednym haustem opróżnia filiżankę z herbatą. – Poza tym jestem realistą. Urodziłem się na Bliskim Wschodzie, więc nie wyjdę na ulicę i nie oświadczę: „boga nie ma”. Tutaj można zginąć za ateizm z ręki sąsiada i sprowadzić kłopoty na swoją rodzinę.

Syn Haudama jest inny. Niby spaceruje po miasteczku z muzułmańskim różańcem, ale gdy tylko może, wbija szpilę w członków swojej rodziny. Nie potrafi utrzymać na wodzy młodzieńczego sprzeciwu wobec reguł islamu. Zadaje zbyt dużo pytań o sens religijnych zasad i denerwuje starszych braci: – Która religia produkuje najwięcej terrorystów? Moja religia – podnosi głos chłopak. – Islam to największa plaga na Bliskim Wschodzie. Islam to Daesh, a Daesh to Koran w najczystszej postaci – rozkręca się Diyar. – Do dowodu osobistego wpisali mi „muzułmanin”, napiętnowali mnie na całe życie. Tego się już nie wymaże...

Chłopak prowadzi mnie do swojego pokoju, zamyka za sobą drzwi i wyjmuje z plastikowego pudła książki; na okładkach twarze – Karol Marks, Włodzimierz Lenin, Emma Goldman, Piotr Kropotkin. To prezenty od ojca. Na ścianie wisi wycięty z czarnej krepy sierp. Miłość do Rosji bije po oczach. O obśrupaną matrioszkę opiera się fotografia Stalina, na ścianie wycinki z rosyjskich gazet. Diyar nie potrafi odczytać cyrylicy, ale chodzi o wytworzenie atmosfery antyreligijności.

– Rosja pokazała człowiekowi, że można żyć bez boga – mówi chłopak i bezmyślnie bazgrze długopisem w notatniku. – Tu nikt mnie nie zapyta o moje wyznanie, bo to oczywiste, że dla nich jestem muzułmaninem. Ale ja jestem komunistą.

„Komunista” znaczy „ateista”. I więcej – to bycie w opozycji do dominującego nurtu, to niezgoda na świat, w którym się żyje, to hasło-klucz do alternatywnych młodzieżowych organizacji. „Komunista” to wywrotowiec, od którego lepiej trzymać się z daleka, bo znienacka może nawrócić swojego rozmówcę na „niewiarę”.

– W 2014 r. część Kurdów zrozumiała, czym jest islam. ISIS w Syrii i Iraku wypełnia zasady Koranu, więc każdy, kto ma trochę rozumu, zamieni tę książkę na coś, co nie podpowiada mu: „zabij człowieka” – mówi spokojnie Haudam i szpera w swoim księgozbiorze. – I może jest to kwestia interpretacji, ale cokolwiek, co daje cień możliwości zamachu na życie drugiego człowieka, jest z gruntu złe.

Haudam dba o to, by jego syn pałał nienawiścią do dominującej w irackim Kurdystanie religii. Diyar wypełnia więc wolę ojca i bazgrze po płotach sąsiadów muzułmanów antyislamskie hasła. – Oni to potem próbują zamalowywać, ale średnio wychodzi – śmieje się nastolatek. – Muszę jednak bardzo uważać, bo jak mnie złapią, to mi zrobią sąd w meczecie i łeb utną.

– Iraku wciąż dochodzi do ukrytych egzekucji, których obawiają się obywatele należący do mniejszościświatopoglądowych. Jestem w grupie narażonej na ataki – zanim wyjdzie na papierosa przed obrośnięty winoroślą dom, wtrąci jeszcze ojciec chłopaka.

Feminizm znaczy anty-ISIS

– Moja matka jest sześćdziesięcioletnią muzułmanką. Jaka jest szansa, że przeprowadzi zamach terrorystyczny? – z ironią w głosie pyta Rezhna, 26-letnia Kurdyjka o żywych zielonych oczach w kształcie migdałów. Zadziornie spogląda na siedzących przy stoliku obok mężczyzn, ale ci, niezainteresowani toczącą się między nami dyskusją, śledzą czyjś profil na jednym z portali społecznościowych. Po chwili namysłu Rezhna dorzuca: – Moja rodzina nie należy do tych, które przestrzegają nauk Mahometa, ale stara się zachowywać pozory. To nie jest łatwe, gdy musisz robić coś wbrew sobie; gdy widzisz, że twoje siostry są nieszczęśliwe, bo trzymają się konwencji; gdy to, co robisz, musi być utrzymywane w tajemnicy...

Siedzimy w modnej restauracji w Sulajmanijja, mieście okrzykniętym stolicą kultury irackiego Kurdystanu, uważanym za najbardziej liberalną metropolię Iraku. Młodzi ludzie sączą powoli espresso z białych filiżanek i przyglądają się sobie znad anglojęzycznej prasy. W tle leci kiepski jazz. Wchodzące do środka dziewczyny o mocnym makijażu, w obcisłych spodniach zalotnie kołyszą się na wysokich obcasach. Rezhna obserwuje je dyskretnie i szepce: – Te kobiety nie odważyłyby się wyjść ubrane w ten sposób na miejski bazar. Spotkałyby się z szykanami, bo tam muzułmanki są, jeśli bez chust, to przynajmniej w odzieży niepodkreślającej kształtów ciała – dziewczyna zaciąga się papierosem i kontynuuje: – W Sulajmanijja istnieją przestrzenie, w których mogę czuć się bezpiecznie, ale podróżować pomiędzy nimi muszę taksówkami. To islam powoduje, że moje ciało jest mi obce, że się go wstydzę...

– Młode dziewczyny obawiają się spacerować samotnie w mieście zdominowanym przez mężczyzn. W Kurdystanie nie obowiązuje szariat, a jednak dochodzi do niepokojenia kobiet w przestrzeni publicznej – wtrąca siostra Rezhny, 30-letnia drobna kobieta, która od dwu lat jest czynną polityczką w jednej z partii, uchodzącej w Południowym Kurdystanie za wywrotową. Shirin zaangażowała się w walkę o prawa kobiet z chwilą, gdy jej mąż wniósł sprawę rozwodową do meczetu. – Zostałam postawiona przed faktem dokonanym. O rozwodzie poinformował mnie brat byłego męża. Powód rozstania? Jestem bezpłodna, a to wystarczy, by przestać traktować mnie jako równoprawną, zdolną do współdecydowania partnerkę – mówi twardo kobieta.

Wszystkie kobiety w rodzinie Rezhny ukończyły studia na zagranicznych uczelniach. Kanada, Francja i Niemcy. Potem powrót do ojczyzny i próby podjęcia pracy w wyuczonych zawodach: dziennikarki, inżynierki i reżyserki teatralnej. – Nie naszą decyzją było podejmowanie studiów z dala od kraju. Zadecydował nasz ojciec. Za nas. I być może dla naszego dobra, ale nie dopuszczał możliwości sprzeciwu – z rozżaleniem mówi Shirin. – Problemem jest, że ta kultura oparta na zasadach islamu wpływa na wszystkich mężczyzn, także tych, którzy deklarują się jako ateiści, jak mój ojciec. Nie potrafię darzyć szacunkiem tej religii, widzę, ile złego wyrządza kobietom.

Feminizm postrzegany jest w irackim Kurdystanie jako nienawiść żywiona do mężczyzn. To podniesienie ręki na tradycję i religię, dlatego deklaracje przynależności do ruchu są rzadkością.
– Kurdyjscy chłopi nie dali się zislamizować! – podnosi głos Rezhna. – Nie pozamykali swoich towarzyszek w domach, bo i same kobiety oprócz uczestniczenia w pracach gospodarskich wiedziały, jak obchodzić się z bronią. Kurdyjki walczące w partyzantce doświadczyły wolności. Dziś stoją na pierwszej linii frontu w Rożawie, są bohaterkami. Walcząc z dżihadystami, walczą z patriarchatem, zwalczają coś, co zagraża każdej kobiecie na Bliskim Wschodzie.

Razem z Rezhną oglądam pierwsze fotografie pochodzące z wyzwolonego z rąk ISIS Manbidż. Jest staruszka z papierosem w ustach, której smuga dymu przysłania połowę pomarszczonej twarzy. Są trzy kobiety w porozpinanych, rozwianych przez wiatr abajach, z dziećmi na rękach. I wreszcie zdjęcie, nad którym Rezhna zastyga na dłużej: przedstawia kobietę trzymającą w dłoniach płonącą burkę.

– Przypatrz się – nakazuje dziewczyna. – Ta kobieta ma łzy w oczach. Ona została wyzwolona spod ręki tych, co za islam oddają życie. I ja się tego boję; boję się szaleńców, którzy niszczą życie kobiet w imię islamu. Ta religia daje im pretekst do tego, by gwałcić i mordować, dlatego jedyne, co może nas ocalić, to nienawiść do islamu...

Zaratusztrianizm znaczy podstęp

Przydrożny sklepik w Hauramanie obsiedli siwi mężczyźni. Od strony gór ciepły wiatr pędzi granatowe chmurzysko, które rozcinają błyskawice. Starcy raz po raz zadzierają głowy i obserwują złowrogi tuman. Poły namiotu-sklepu uderzają o stojące w wejściu skrzydlate lwy i faravahar, symbol jednej z najstarszych religii indoeuropejskich – zaratusztrianizmu.

Ten sam emblemat anioła z rozłożystymi skrzydłami kołysze się na szyi Rabera, hauramańskiego sklepikarza. Gdy istnieje potrzeba, chłopak wyciąga metalowy wisior na wierzch, innym razem chowa go do kieszeni.

– Przyznanie się do ateizmu jest w Południowym Kurdystanie jakimś rodzajem szaleństwa, strzałem w kolano. Możesz powiedzieć, że nienawidzisz ISIS, bo organizacja terrorystyczna realizuje zalecenia Koranu, ale nie powiesz, że ty sam ich nie wypełniasz. Paradoks? Ten kraj pełen jest sprzeczności, ale jeśli potrafisz zręcznie lawirować, to możesz wieść całkiem niezłe życie – opowiada z lekkim zażenowaniem chłopak.

Raber i jego przyjaciele blefują – czasem twierdzą, że są muzułmanami, często, że wyznawcami Ahura Mazdy. Mówią, że znaleźli już miłość swojego życia i planują wziąć ślub, że na wakacje pojadą do Moskwy albo Las Vegas. I że kupili auto, duże i białe: – System polityczny, w którym żyli Kurdowie, wymagał od nich przebiegłości. Reżym upadł, ale rodzice przekazują dalej swoim dzieciom wzorce postępowania. Kłamstwo jest strategią na przetrwanie, więc kłamiemy jak najęci, mimowolnie i bez konsekwencji.

Przysłuchujący się naszej dyskusji Ayub, starszy brat Rabera, nieoczekiwanie się ożywia. Wysoki i lekko posiwiały mężczyzna jest nauczycielem historii w wiejskiej szkole podstawowej. Opowiada dzieciakom o „religiach kurdyjskich” – jazydyzmie i zaratusztrianizmie, z nadzieją, że choć w niewielkim stopniu wpłynie na ukształtowanie się w młodych ludziach postaw antyislamskich: – Kurdowie byli narodem tolerancyjnym, wrażliwym na krzywdę drugiego człowieka. Kobiety cieszyły się pełnią praw obywatelskich, nie dochodziło do zamachów na ekosystem. Co się stało? Wraz z arabską inwazją i zaszczepieniem islamu społeczeństwo stało się patriarchalne, rasistowskie i nacjonalistyczne. I ja mam darzyć islam szacunkiem?

Obaj bracia dokonali konwersji na zaratusztrianizm. Decyzję podjęli wspólnie po uroczystej kolacji wieńczącej ramadan. Zanim poinformowali rodziców, wypalili w garażu dwie paczki papierosów. Mieli 26 i 35 lat. Zaratusztrianizm był tylko zręcznym wykrętem, czymś, co załagodzi nastroje, pohamuje złość rodziny: – Tak sobie wykombinowaliśmy, że niby-powrót do korzeni zostanie przyjęty lepiej niż oświadczenie, że jesteśmy ateistami – śmieje się Raber. – Dlaczego akurat ta religia? Bo jej idee nie stoją w sprzeczności z zasadą poszanowania życia. Oczywiście, ja to kiedyś powiem, przyznam się, że nie wierzę w żadnego boga. Ale poczekam, aż czasy będą łaskawsze.

– Napisz o tym, że islam rozpieprza nam życie! – Ayub przerywa dość niespodziewanie ciszę. Ludzie zgromadzeni wokół paleniska wzdrygają się; nie wiadomo, czy powodem jest gwałtowność, czy drastyczność jego wypowiedzi.

– Możesz? – pyta i nerwowo szarpie guzik przy baraniej kamizelce. – Że mamy dość życia w konspiracji, że chcemy normalności. Żeby było bez ściemy, przejrzyście. Bez forteli, podstępu, oszustw... ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2017