Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
O tym, że zabójstwo rosyjskiego ambasadora Andrieja Karłowa to zamach na przyjacielskie relacje obu krajów, już kilka godzin po strzelaninie zgodnie orzekli Recep Tayyip Erdoğan i Władimir Putin. Zabójcą okazał się 22-letni turecki policjant Mevlüt Mert Altıntaş, który bez problemu dostał się na wernisaż w Centrum Sztuki Współczesnej, gdzie ambasador był gościem honorowym.
Personalia sprawcy jeszcze nie były znane, a sytuację już porównywano do ubiegłorocznego strącenia przez turecką armię rosyjskiego myśliwca. Wówczas Turcja, po miesiącach kryzysu (który poważnie odbił się na gospodarce), poszła na ustępstwa.
Teraz Turcję również czekają bolesne ustępstwa. Ankara będzie musiała na nie przystać, by uniknąć oskarżenia o indolencję. – Bo ktokolwiek stoi za zabójstwem, winę za to, co się stało, ponosi Ankara – mówi wojskowy analityk zajmujący się Turcją. – To Turcja ma obowiązek zapewnić bezpieczeństwo przebywającym na jej terenie przedstawicielom innych państw.
Rozmówca „Tygodnika” podkreśla, że procedury nie zadziałały właściwie. – To również efekt czystek przeprowadzonych w wywiadzie i służbach bezpieczeństwa po lipcowym puczu – mówi.
Podczas gdy tureccy politycy powtarzają hasła o braterskich relacjach Rosji i Turcji, publicyści znad Bosforu nabrali wody w usta. I trudno się dziwić, bo scenariusze nie są optymistyczne. Mimo pozornej normalizacji relacje między oboma krajami nie są serdeczne, zwłaszcza w Syrii. Włączenie się Rosji w konflikt po stronie Asada już wcześniej pokrzyżowało szyki Erdoğanowi, który – szkoląc i zbrojąc rebeliantów, a w końcu nawet wysyłając do Syrii własne wojsko, chciał być głównym rozgrywającym w regionie. Dziś wygląda na to, że będzie tylko pionkiem na rosyjskiej szachownicy.
– Obecne rosyjskie zezwolenie na turecką obecność militarną w Syrii będzie trwało dopóty, dopóki będzie to odpowiadać Rosji – twierdzi doświadczony analityk. – Stosunki rosyjsko-tureckie mogą się bardzo oziębić, gdy ta pierwsza osiągnie swoje cele polityczne i militarne.
W corocznym przemówieniu przedstawiającym priorytety polityki zagranicznej Putin ani słowem nie mówił o Turcji. Może to świadczyć o małym znaczeniu, jakie Moskwa przypisuje „przyjacielowi”. Rosja straciła ambasadora, ale zyskała możliwość jeśli nie upokorzenia, to przynajmniej dyktowania Turcji posunięć, które będą odpowiadać jej strategii. ©