Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z zainteresowaniem przeczytałam artykuł Krzysztofa Jankowiaka. Trudno mi jednak zgodzić się z niektórymi argumentami. Mam męża i dwoje dzieci. Jesteśmy katolikami, pochodzimy z katolickich rodzin, zawarliśmy związek sakramentalny, ochrzciliśmy dzieci, co niedziela chodzimy do kościoła, chętnie przyjmujemy księdza podczas kolędy etc. Jednak kwestia podejścia Kościoła do antykoncepcji powoduje, że rzadko w pełni uczestniczymy we Mszy. Jak wiadomo, warunkiem przystąpienia do Komunii jest spowiedź, która jest ważna tylko wtedy, gdy szczerze żałuje się za grzechy (m.in. grzech antykoncepcji). A skoro się nie żałuje, jaki sens ma taka spowiedź?
Zgadzam się, że usuwanie ciąży i stosowanie środków wczesnoporonnych jest złe, a stosowanie antykoncepcji hormonalnej, ingerującej w naturalny cykl miesiączkowy, może być złe (poza przypadkami, kiedy kobieta jest leczona hormonalnie). Trudno mi jednak zrozumieć, dlaczego Kościół katolicki nie akceptuje prezerwatywy i stosunku przerywanego. Pan Jankowiak pisze, że metody NPR są „otwarciem się na życie”. Stosowanie prezerwatywy czy stosunek przerywany też są otwarciem, bo małżonkowie muszą się liczyć z ewentualnością zapłodnienia.
Żyjemy w czasach nieustannego pośpiechu. Wykonanie pomiarów o określonej godzinie, gdy małżonkowie mają małe dziecko, które zasypia i budzi się kiedy chce, gdy rodzice muszą zdążyć do pracy, jest ekstremalnie trudne. Trudno też znaleźć moment, kiedy małżonkowie jednocześnie mają ochotę czy siłę na seks. Gdy już dochodzi do tego wspaniałego momentu, rozumiem, że zgodnie z nauką Kościoła mają przeczekać do okresu niepłodnego? Dlaczego dwoje kochających się ludzi, pragnących miłości cielesnej akurat w dniu płodnym, musi dokonywać tego wyboru? Pan Jankowiak rozpoczął artykuł słowami: „Żal mi małżeństw, które nie próbują stosować naturalnego planowania rodzin...”. Mnie żal wielu uczciwych i prawych osób odchodzących od Kościoła (nie od Boga), ponieważ nie są w stanie podołać narzuconym, kontrowersyjnym przepisom.
MAŁGORZATA GBUREK