Katolicy i seks: Nie ma się czego wstydzić

Ewa i Marcin Kiedio, młodzi katolicy: Nie mamy poczucia, że Kościół jakoś specjalnie ingeruje w nasze życie seksualne.

04.01.2015

Czyta się kilka minut

Ewa i Marcin Kiedio, styczeń 2015 r. / Fot. Marcin Kiedio dla „TP”
Ewa i Marcin Kiedio, styczeń 2015 r. / Fot. Marcin Kiedio dla „TP”

EWA KIEDIO: Błażeju, napijesz się wina?

MARCIN KIEDIO: Przyniosę kieliszki.

BŁAŻEJ STRZELCZYK: Tylko dwa?

MARCIN: Ewa nie może pić alkoholu.

Dlaczego?

MARCIN: Jesteśmy w ciąży.

EWA: Piąty miesiąc.

Gratuluję.

EWA: Czekaliśmy z tą decyzją sześć lat.

Długo.

EWA: Chcieliśmy być gotowi na dziecko. Z jednej strony myśleliśmy o sytuacji materialnej, a z drugiej ja bałam się macierzyństwa.

W jakim sensie?

EWA: Raczej uczuciowym niż materialnym.

Bałaś się, że nie pokochasz?

EWA: Tak. Że nie będę umiała odnaleźć się w tej rzeczywistości. Że inne sprawy będą dla mnie ważniejsze. Praca, książka... Dziś jestem już pewna. Wiem, że to dobry moment, i chcę być matką.

MARCIN: Dojrzeliśmy do tego i potrzebowaliśmy coś zrobić z naszą miłością.

Dziecko jest realizacją miłości?

MARCIN: Związek bez otwarcia się na dziecko w którymś momencie może okazać się niepełny, a nawet egoistyczny. Mam wrażenie, że dziecko zmienia perspektywę. Wiemy, że to dziecko będzie chciane, że przychodzi, gdy jesteśmy na to gotowi, a nie wtedy, gdy jesteśmy niedojrzali i skoncentrowani na sobie. A dzięki temu, że stosowaliśmy metody naturalnego planowania rodziny, wiemy nawet dokładnie, kiedy dziecko się poczęło.

Dlaczego stosujecie naturalne planowanie rodziny?

EWA: Sam fakt, że Kościół katolicki ma akurat taki pomysł na seks, to nie jedyny powód. Mnie w tej metodzie najbardziej cieszy to, że Marcin uczestniczy w poznawaniu mojego ciała, wie, w jakiej fazie cyklu jestem, i jak się to objawia. Nie jest tak, że ja sobie coś tam zapisuję, a on o niczym nie ma pojęcia.

MARCIN: To byłoby dziwne, gdybym nie wiedział, jak funkcjonuje ciało Ewy. Dzięki temu, że otwarcie mówimy o takich rzeczach, jak cykl, owulacja, śluz, wiem, kiedy Ewa jest w okresie płodnym i kiedy nie nastawiać się na współżycie.

EWA: To, że znamy swoje ciała, daje satysfakcję nie tylko w seksie, ale również w innych aspektach życia. To nie jest tylko moje ciało. Jesteśmy jednością w tej sferze.

NPR może być stresującą metodą. Wiele kobiet ma nieregularny cykl.

EWA: My nie mieliśmy z tym problemu. W naszej sytuacji ta metoda działała i wtedy, gdy chcieliśmy mieć dziecko, i gdy chcieliśmy jeszcze poczekać. Ja bym się bardziej martwiła pękającymi prezerwatywami i głęboką ingerencją w organizm przy stosowaniu pigułek niż naturalnymi metodami.

MARCIN: Zresztą gdyby dziecko poczęło się wbrew naszym planom, to przecież nie byłaby tragedia.

Nigdy nie stosowaliście sztucznej antykoncepcji?

MARCIN: Nigdy.

Nawet w innych związkach?

MARCIN: Kiedy zaczęliśmy być razem, mieliśmy po 18 lat.

EWA: Poza naszym związkiem nie mieliśmy żadnych doświadczeń seksualnych.

Przed małżeństwem byliście ze sobą pięć lat. Spaliście razem?

EWA: Podczas wyjazdów… ale tylko obok siebie.

MARCIN: No i jeden miesiąc, gdy mieszkaliśmy w Krakowie. To było dla nas ważne doświadczenie. Pozwoliło nam poznać się nawzajem w codziennym wymiarze.

Żyliście w grzechu.

MARCIN: Nie jestem w stanie powiedzieć komuś kategorycznie, że wspólne mieszkanie na pewno negatywnie wpłynie na związek.

Dlaczego więc Kościół mówi, że to grzech?

MARCIN: Bo zakłada, że jest trwałe zagrożenie możliwością popełnienia grzechu, że człowiek w którymś momencie nad sobą nie zapanuje.

EWA: Myślę, że ważne jest poczucie zmiany, jaką przynosi ślub, dlatego nie chciałabym na stałe mieszkać wcześniej razem. Przed zawarciem związku małżeńskiego nie uprawialiśmy też seksu.

Dlaczego?

EWA: Mieliśmy poczucie, że dobrze z tym poczekać. Wierzymy, że ślub to nie tylko założenie obrączek w kościele.

Ślub bywa formalnością.

EWA: Jeśli dla kogoś nią jest, to nie wiem, po co decyduje się na ślub kościelny. To nie zabawa. Wyobrażasz sobie księdza, który odprawia Mszę, nie mając święceń? Tu i tu masz doświadczenie, które dostajesz po sakramencie.

MARCIN: Zawarcie sakramentu małżeństwa pomaga w zachowaniu stałości związku. Owszem: gdyby seks przed ślubem był wyrazem rajskiej rzeczywistości, w której wszyscy są wobec siebie uczciwi, nic się nie rozpada, sakrament nie byłby potrzebny.

Sakrament nie gwarantuje, że związek się nie rozpadnie.

EWA: Oczywiście, nic nie dzieje się samo. Ale ten sakrament ma wyrażać nie tylko miłość małżonków – także oddanie się Bogu. Chcemy, żeby nam towarzyszył, również w sferze seksu. To z Jego pomocą budujemy naszą jedność i wierność.

Jak radziliście sobie przed zawarciem związku małżeńskiego?

MARCIN: Byliśmy ze sobą blisko, także fizycznie. Była namiętność i podniecenie, ale zawsze zatrzymywaliśmy się kilka kroków przed współżyciem. Tylko że to było frustrujące. W którymś momencie stwierdziliśmy, że takie pieszczoty nie mają sensu. Nie są tym, czym mają być. Do niczego nie prowadzą. Zaczynaliśmy i nie kończyliśmy.

EWA: Czuliśmy się tym zmęczeni, a jednocześnie nie chcieliśmy przekroczyć kolejnej granicy, bo byliśmy przekonani, że zbyt szybkie rozpoczęcie aktywności seksualnej to zły pomysł.

Dlaczego?

EWA: Seks jest bardzo absorbujący. Możesz się skupić na tym, że jest fajnie. Jest dynamika. Eksperymentowanie. Zabawa. Ale inne przestrzenie relacji są zaniedbane. My nie współżyliśmy, szukaliśmy innych form wspólnego spędzania czasu i dzięki temu się poznaliśmy. Czytaliśmy razem, oglądaliśmy filmy, dyskutowaliśmy.

Dziś w Waszym małżeństwie jest fascynacja i dynamika?

MARCIN: Oczywiście, dzieje się!

EWA: Problem tylko w tym, że mamy mało czasu na seks.

Stereotypowo katolicki seks pozbawiony jest pikanterii. Kościół kojarzy się z systemem zakazów i nakazów.

MARCIN: Z tego, co wiem, ten „straszny system” to tylko trzy podstawowe zasady: grzechem jest antykoncepcja i seks pozamałżeński, a wytrysk musi być do pochwy.

EWA: Seks, oprócz tego, że jest przyjemnym doświadczeniem, jest też interakcją z drugim człowiekiem. Dla Kościoła ważne jest to, jak traktujemy drugiego. Chodzi o to, żeby nie używać człowieka jako środka do swoich celów. Jeśli dodamy tę zasadę do tych, które wymienił Marcin, można powiedzieć, że poza tym wszystko jest dozwolone. Robimy to, co chcemy i jak chcemy. Możemy fantazjować. Nie mamy poczucia, że Kościół jakoś specjalnie ingeruje w nasze życie seksualne.

Absolutnie wszystko wolno?

EWA: Nie przypominam sobie żadnego kościelnego dokumentu, który wskazywałby właściwe pozycje seksualne. Kościół daje tu dużą dowolność. Inna rzecz, że pewne pozycje seksualne uważane są przez kulturę za upokarzające.

Jakie?

EWA: Np. pozycja „na pieska” – już nazwa sugeruje zwierzęcość. Brak w niej też kontaktu wzrokowego. Ale wszystko zależy od tego, jak ktoś sam czuje się w tej pozycji. Czy odbiera ją jako poniżającą, czy wręcz przeciwnie – jako świadectwo bliskości.

MARCIN: Ta pozycja może być uznana za emocjonalnie zaawansowaną. Od kobiety wymaga wielkiego zaufania, a od mężczyzny – delikatności.

Za najbardziej właściwą uważana jest pozycja, w której kobieta leży na plecach, a mężczyzna jest na górze.

EWA: Powiedziałabym tak: właściwa jest taka pozycja, która pozwala nadać intymności odpowiedni rytm – która kobiecie i mężczyźnie daje możliwość dojścia do orgazmu.

A seks oralny?

EWA: Zależy, jak się kończy.

Powiedzieliście na początku, że wytrysk poza pochwą jest grzechem.

EWA: No tak, ale nie ma problemu, kiedy seks oralny jest tylko elementem gry wstępnej.

Okazuje się, że wytrysk w nauce Kościoła o seksie jest wręcz kluczowy.

MARCIN: To prawda. Można by wręcz pomyśleć, że orgazm kobiety został w Kościele niezauważony.

Mieliście z tym problem?

EWA: Ta męska perspektywa w nauczaniu Kościoła bywa irytująca. Ale nie jest tak, że o potrzebach kobiet nikt nie mówi. Nacisk na to, żeby orgazm osiągnęły obie strony, kładł nie kto inny, jak Karol Wojtyła w „Miłości i odpowiedzialności”. Zresztą mówił tam też o rzeczy, która jest dla nas wyzwaniem, czyli o orgazmie równoczesnym.

MARCIN: Nie jest tak, że wytrysk do pochwy gwarantuje jakąkolwiek bliskość. Nawet w małżeństwie seks może zostać zredukowany do używania siebie nawzajem.

Zatem nauka Kościoła o seksie ma luki, które prowadzą z jednej strony do frustracji, a z drugiej strony do hipokryzji.

MARCIN: I co chciałbyś zmienić w nauce Kościoła?

Nie widzisz problemu?

MARCIN: Nie widzę potrzeby zmiany nauki, tylko lepszego jej wyjaśnienia. Chcesz zmienić naukę w związku z tym, czy ma być wytrysk do pochwy, czy nie?

Może trzeba powiedzieć biskupom, że zdarza się wielokrotnie, że do wytrysku dochodzi w pochwie, a nie ma w tym żadnych emocji.

EWA: Poczekaj. Przecież nikt nie mówi, że zasada wytrysku w pochwie zapewni udany związek i że o nic więcej nie trzeba się starać. Ta zasada wynika z powiązania seksu z prokreacją. Choć faktycznie są w tej nauce przestrzenie, które prowokują wiele pytań. Wprawdzie mówi się w Kościele o więziotwórczej roli seksu, wciąż jednak pozostaje ona na drugim planie, dominuje nad nią prokreacja.

Czyli mamy drugą lukę? I jeszcze trzecią, w związku z prokreacyjnym aspektem seksu.

MARCIN: To znaczy?

Mam na myśli NPR i czas niepłodny.

MARCIN: Rzeczywiście, jest tu pewna niejasność. Jeśli kochamy się w czasie niepłodnym, a cykl jest stabilny, nie istnieje szansa na poczęcie. Więc jakie ma znaczenie, gdzie będzie wytrysk?

Trzy dość oczywiste luki.

EWA: Kościół nazywa to „otwartością na życie”. Widzę w tym jakieś piękno, włączenie nas do uczestnictwa w akcie stwórczym, choćby była to tylko odległa perspektywa, jak w czasie niepłodnym. Trudno już jednak wytłumaczyć w ten sposób zasadę wytrysku w pochwie, gdy do zapłodnienia dawno doszło i kobieta jest w ciąży. O celu prokreacyjnym nie ma już wówczas mowy, pozostaje więziotwórcza rola bliskości fizycznej, a ta przecież może przejawiać się bardzo różnie.

MARCIN: Można mieć poczucie, że to jest dodawanie na siłę mistyki.

Wykryliśmy więc wiele niespójności.

EWA: Być może nie do końca wszystko rozumiemy.

Kto ma rozumieć, jak nie Wy?

MARCIN: Mam nadzieję, że rozumieją przynajmniej ci, którzy tę naukę wykładają.

A jak wytłumaczycie niespójność w NPR, gdy można kochać się w czasie niepłodnym? Czym wtedy to się różni od antykoncepcji?

EWA: Różnica jest w sposobie myślenia. To nie my wybieramy czas niepłodny, tylko dostosowujemy się do cyklu. Ale ważne jest też to, co mówił bodaj Tischner, że jeśli całe życie chcemy stosować NPR po to, żeby nie mieć dziecka, to również jest mentalność antykoncepcyjna.

Wy przez sześć lat nie mieliście dziecka. To była mentalność antykoncepcyjna?

EWA: Granica rzeczywiście jest cienka, ale wszystko pozostaje w sumieniu i dlatego ważne jest zaufanie do małżonków.

Księża nie mówią o zaufaniu małżonków i ich sumieniu. Mówią o zakazie i nakazie.

EWA: Ja słyszałam wielu księży, którzy próbują wyjaśniać głębię nauczania Kościoła o seksualności. Takich szukam i takich czytam. Samo skupienie się na zakazach nie rozjaśnia istoty.

Jaka jest istota?

EWA: W mówieniu o seksie nie można się skupić wyłącznie na fizyczności. To tylko jeden aspekt, który nie może być izolowany od reszty – od psychiki i duchowości. Mówiąc o seksie, mówimy przecież o relacji dwojga osób. Proste zawężenie tego do trzech zakazów albo nakazów byłoby skandalem.

Bo seks jest piękny?

EWA: Kościół w istocie właśnie to pokazuje – że szczęście daje praca nad sobą i swoją relacją. Za zakazem musi iść dowód, że warto. Łatwo przedstawić system zakazów, trudniej pokazać zachęcające piękno.

Dlaczego warto praktykować naukę Kościoła o seksie?

EWA: Bo nikt tak wiele nie mówi o prawdziwej jedności. Mam poczucie, że świat brzydzi się ciała – zobacz, jak ludzie reagują na mówienie o obserwacji śluzu związanej z NPR. W Kościele mówi się otwarcie o fizjologii. Bo przecież nie ma się czego wstydzić.

EWA i MARCIN KIEDIO (urodzeni w r. 1984) pracują w wydawnictwie Więź (Ewa jako redaktor, Marcin jako grafik). Założyli magazyn „Dywiz. Pismo Katolaickie”. Ewa jest autorką książki „Osobliwe skutki małżeństwa”.

PRZECZYTAJ TAKŻE:

Raport „Tygodnika”: Seks po katolicku »

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, autor wywiadów. Dwukrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategorii wywiad (2015 r. i 2016 r.) oraz do Studenckiej Nagrody Dziennikarskiej Mediatory w kategorii "Prowokator" (2015 r.). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2015