Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na zesłanie Ducha Świętego w Wieczerniku trzeba było czekać jeszcze ponad 30 lat. Tymczasem w Łukaszowym opisie postawy Symeona uderza, że sędziwy starzec miał żywy osobisty kontakt z Duchem Świętym i kierował się na co dzień Jego natchnieniami. Skądinąd mógł przecież spokojnie siedzieć w domu i narzekać: na reumatyzm, na zepsutą młodzież, na beznadziejną politykę dyktowaną przez najeźdźców rzymskich. Mógł ubolewać na gwar panujący przy świątyni i gderać na tych samych przekupniów, na których Jezus zareaguje biczem i słowami krytyki (J 2, 15).
Tymczasem Symeon nie pozwolił, by jego nastroje zostały zdominowane przez zmęczenie życiem. Nie patrzył na przychodzących pielgrzymów z poczuciem wyższości arystokraty, który chce uciec od natrętnego tłumu. Miał swój bogaty świat ducha, w którym potrafił wsłuchiwać się uważnie w natchnienia Ducha Świętego. Do końca życia zachował optymistyczną wiarę wyrażoną w oczekiwaniu "pociechy Izraela" i nadzieję, że ujrzy Mesjasza. Nie był to wcale optymizm oderwany od realiów, skoro właśnie z ust Symeona usłyszy Maryja zapowiedź miecza, który przeniknie Jej duszę (Łk 2, 35).
Pełna poezji scena ze starcem biorącym w objęcia Jezusa stanowi symboliczny znak sztafety pokoleń, w której każdy z nas uczestniczy. Można by sobie życzyć, byśmy równie wnikliwie jak on potrafili wsłuchiwać się w przesłanie Ducha Świętego, aby kiedyś wyszeptać nasze życiowe "nunc dimittis": teraz pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju (Łk 2, 29).