Reklama

Ładowanie...

Nasz dług pamięci

Nasz dług pamięci

02.11.2003
Czyta się kilka minut
W wrześniu 1939 r. miałam 3 lata i 6 miesięcy. Niewiele, by zapamiętać wszystko, ale dość, by okres wojny pozostał w pamięci jako czas ucieczek, wypędzeń i przesiedleń. W ostatnich dniach sierpnia uciekłyśmy z Mamą przed zbliżającą się wojną. Pamiętam tłok w pociągu i strach. Zatrzymałyśmy się u rodziny koło Koniecpola, gdzie dołączył do nas wujek z żoną i 6-tygodniowym synkiem Andrzejem. Drogę z Częstochowy do Koniecpola (ok. 45 km) przebyli pieszo pchając wózek z dzieckiem, niejednokrotnie uciekając z szosy w pole, by uniknąć ostrzałów z niemieckich samolotów. Do domu wróciłyśmy po paru tygodniach, a niewiele później same przyjmowałyśmy wypędzonych, m.in. małżeństwo emerytów z Poznania i młode małżeństwo z 2-tygodniowym synkiem. Pamiętam rozpacz matki, która musiała iść do pracy, a nie miała nikogo do opieki nad dzieckiem. Gdy miałam już własne dzieci, czasem usiłowałam sobie wyobrazić, co przeżywali rodzice wypędzeni z niemowlakami i zmuszeni do pozostawienia całego dobytku.
M

Mieszkaliśmy w dzielnicy, którą Niemcy stopniowo przekształcali w nur für Deutsche. Obok mojego domu stała nowoczesna kilkupiętrowa kamienica zbudowana w latach 30. Ona najszybciej zmieniła lokatorów, m.in. zamieszkały tam rodziny lotników niemieckich. Czy pani Edyta Steinbach pomyślała o ludziach, którzy mieszkali w domu w Rumii przed zajęciem mieszkania przez jej rodzinę?

Z naszego domu najpierw przesiedlono do getta młode małżeństwo żydowskie z dwuletnim synkiem. Mama, Babcia i ja (ojciec zmobilizowany w sierpniu odbywał już żołnierską tułaczkę rozpoczętą w łagrach sowieckich, a zakończoną powrotem z Anglii w 1947 r.) dostałyśmy nakaz opuszczenia mieszkania w ciągu dwóch tygodni w lutym 1943 r. Pozostali lokatorzy także. Innych mieszkań niż te po zlikwidowanym getcie nie było. I tak, razem z setkami innych wysiedlonych, znalazłyśmy się w oficynie domu przy dworcu. Pamiętam uczucie zamknięcia i tęsknoty za zielenią. Od końca Powstania Warszawskiego do stycznia 1945 r. stale mieszkało z nami 8 znajomych Mamy, a często zdarzało się, że ktoś szukał noclegu przed dalszą podróżą. Niejednokrotnie Mama oddawała łóżko i spała ze mną, na dziecinnym, bo - jak mówiła - ,,my jeszcze jesteśmy u siebie, niech oni choć jedną noc prześpią spokojnie".

Trzeba krzyczeć, że przesiedlenia po 1945 r. poprzedziły wysiedlenia z Poznania, Pomorza, Zamojszczyzny, a także w Generalnym Gubernatorstwie, choćby z miejsc przeznaczonych dla Niemców. Za to, by ta wiedza dotarła do społeczeństwa niemieckiego odpowiedzialni są Polacy i Czesi, którzy to przeżyli.

(dane osobowe do wiadomości redakcji)

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]