Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mieszkaliśmy w dzielnicy, którą Niemcy stopniowo przekształcali w nur für Deutsche. Obok mojego domu stała nowoczesna kilkupiętrowa kamienica zbudowana w latach 30. Ona najszybciej zmieniła lokatorów, m.in. zamieszkały tam rodziny lotników niemieckich. Czy pani Edyta Steinbach pomyślała o ludziach, którzy mieszkali w domu w Rumii przed zajęciem mieszkania przez jej rodzinę?
Z naszego domu najpierw przesiedlono do getta młode małżeństwo żydowskie z dwuletnim synkiem. Mama, Babcia i ja (ojciec zmobilizowany w sierpniu odbywał już żołnierską tułaczkę rozpoczętą w łagrach sowieckich, a zakończoną powrotem z Anglii w 1947 r.) dostałyśmy nakaz opuszczenia mieszkania w ciągu dwóch tygodni w lutym 1943 r. Pozostali lokatorzy także. Innych mieszkań niż te po zlikwidowanym getcie nie było. I tak, razem z setkami innych wysiedlonych, znalazłyśmy się w oficynie domu przy dworcu. Pamiętam uczucie zamknięcia i tęsknoty za zielenią. Od końca Powstania Warszawskiego do stycznia 1945 r. stale mieszkało z nami 8 znajomych Mamy, a często zdarzało się, że ktoś szukał noclegu przed dalszą podróżą. Niejednokrotnie Mama oddawała łóżko i spała ze mną, na dziecinnym, bo - jak mówiła - ,,my jeszcze jesteśmy u siebie, niech oni choć jedną noc prześpią spokojnie".
Trzeba krzyczeć, że przesiedlenia po 1945 r. poprzedziły wysiedlenia z Poznania, Pomorza, Zamojszczyzny, a także w Generalnym Gubernatorstwie, choćby z miejsc przeznaczonych dla Niemców. Za to, by ta wiedza dotarła do społeczeństwa niemieckiego odpowiedzialni są Polacy i Czesi, którzy to przeżyli.
(dane osobowe do wiadomości redakcji)