Najnowszy hit farmaceutyczny albo symbol niespełnienia

Cały dorobek ostatnich dwóch dekad tzw. ciałopozytywności i solennych zapewnień, że mordercze, anorektyczne ideały to patologia, cała ta organiczna praca, prowadząca czasem do tak zabawnych odkryć, jak np. szkoła terapeutyczna „intuicyjnego jedzenia”, wszystko to pryska jak bańka na wietrze ciągnącym z czeluści TikToków.

30.01.2023

Czyta się kilka minut

Pieczywo chrupkie / ASADYKOV / ADOBE STOCK
Pieczywo chrupkie / ASADYKOV / ADOBE STOCK

Cemil Ozempic – może pamiętacie tego tureckiego poetę, przedstawiciela środowiska „dziwaków” (po turecku garip), którzy w pierwszej połowie zeszłego stulecia radykalnie odmienili frazę, rytm i strategie twórcze literatury młodej republiki nad Bosforem. „Zakwitną w końcu róże bez kolców” to jego najbardziej znany utwór, świadomie kontestujący jedną z naczelnych metafor klasycznej poezji dywanów epoki otomańskiej... Stop, nie złośćcie się na mnie za popis próżnej erudycji. Owszem, regularnie zalecam tu czytanie i słuchanie poetów, często cytuję ważne dla mnie wiersze, tym razem jednak w powyższym wstępie prawdziwe jest tylko marzenie o życiu bez trudów. Fejkowego Cemila wymyśliłem jedynie jako pomoc w szybkim utrwaleniu sobie fonetycznie turecko brzmiącej nazwy nowego dla mnie leku, o którym na pewno zaraz usłyszycie. Nie ma bowiem od czasów wprowadzenia na rynek viagry większego hitu farmaceutycznego, odsłaniającego bez skrupułów, czego tak naprawdę pragną mieszkańcy sytego (przynajmniej relatywnie do przeszłości) świata.

Niebieska pigułka i jej wszechobecność na rynku jawnym, szarym i czarnym oraz w waszym folderze ze spamem dowodnie punktują, jaki jest klucz do satysfakcji i równowagi życiowej mężczyzn – i to w stopniu większym, niż sami gotowi są to przyznać. Ozempic z kolei (i inne podobne preparaty zawierające semaglutyd) stanowi raczej emblemat kobiecego niespełnienia. Mowa o obecnej na rynku farmaceutycznym już od dobrych paru lat substancji udającej jeden z ludzkich hormonów, która jako efekt daje m.in. obniżenie poziomu glukozy we krwi oraz wpływa na trawienie i na łaknienie. Z racji tej pierwszej funkcji ozempic wszedł przebojem do walki z cukrzycą – część osób użerających się z tą chorobą nie potrzebuje wymyślać sztuczek mnemotechnicznych, lecz ma receptę na ten lek od dawna zakodowaną w swoim telefonie. Od jakiegoś roku coraz trudniej przychodzi im zdobycie go, przynajmniej po normalnej, refundowanej, wcale nie tak niskiej, cenie. A to za sprawą efektów ubocznych semaglutydu, które stały się dla milionów niecukrzyków efektami jak najbardziej centralnymi. Ozempic i jego kuzyni (najnowszy nosi nazwę munjaro – skojarzę sobie z Alice Munro) po prostu zapewniają szybkie chudnięcie. Jeden zastrzyk w brzuch na tydzień (za paręset złotych najmarniej) i traci się zainteresowanie jedzeniem.

Trudno byłoby ustalić, jakie są proporcje pacjentów używających leku w sposób uzasadniony cukrzycą lub naprawdę groźną dla zdrowia otyłością do tych nadużywających go z racji estetycznej zachcianki. Dramatyczne relacje z USA, gdzie lek wolno przepisywać off label, czyli obok podstawowych zastosowań, pozwalają sądzić, że prawdziwi cukrzycy to już ułamek klienteli. Istnieje jednak ogromna szara strefa zaludniona przez miliony osób, które na zdrowy rozum są po prostu ociupinę za grube w stosunku do pożądanego obrazu siebie (lub ulubionych spodni), ale którym medykalizacja wszelkich codziennych dolegliwości wmówiła, że jest to stan chorobowy, który można, ba, trzeba koniecznie zniwelować. Najlepiej za pieniądze ubezpieczalni, wystarczy opinii publicznej wmówić, że oto kolejny życiowy problem jest potencjalnie groźną chorobą.

Znakomicie pisze o tym nasz redakcyjny kolega Łukasz Lamża w swojej najnowszej książce i nie chcę go tu wyręczać. Zauważę tylko, że niezależnie od tego, czy uznamy brak satysfakcji z własnej, skądinąd nie chorobliwie grubej sylwetki za płoche zmartwienie czy za źródło istotnych psychicznych cierpień, mocno pogarszających jakość życia, to jedno jest pewne: cały, wydawałoby się nienaruszalny dorobek ostatnich dwóch dekad tzw. ciałopozytywności i solennych zapewnień, że mordercze, anorektyczne ideały to patologia, cała więc ta organiczna praca, prowadząca czasem do tak zabawnych odkryć, jak np. szkoła terapeutyczna „intuicyjnego jedzenia”, wszystko to pryska jak bańka na wietrze ciągnącym z czeluści Instagramów i TikToków.

Moda na ozempic zdążyła na tyle okrzepnąć, że media już szeroko opisują efekty uboczne cudownego chudnięcia bez wysiłku: to zapadnięta w charakterystyczny sposób twarz, nagle starsza o dekadę. Coś za coś. Catherine Denevue słusznie mawiała, że w pewnym wieku ma się do wyboru: albo ładna twarz, albo ładny tyłek – ale i na to jest oczywiście w świecie zapadającym się pod balastem własnej próżności rada, czyli operacje wypełniania ubytków oraz naciągania skóry. Jedyna nadzieja dla takich, jak ja i wy, moi goście, stłoczeni w naszym oldskulowym kuchennym kąciku, gdzie nikt nie liczy kalorii, że to wszystko okaże się jednak za drogie w naszym ciągle nie dość wzbogaconym kraju, i będę dalej oglądał wasze zadowolone, krągłe twarze przy swoim stole. A tyłki? Krzesła mam solidne, wytrzymają. ©℗

„Smukła sylwetka i zdrowie” – głosił napis na peerelowskim pieczywie chrupkim będącym naszą siermiężną odpowiedzią na szwedzkie chrupki Wasa, pożądane przez osoby ograniczające węglowodany. Dalej lubię je jadać i czasami robię ich uproszczoną, domową wersję bez drożdży. Mieszamy (jak kto ma robota, niech go zatrudni) 350 g białej pszennej mąki, 700 g razowej mąki pszennej garść ziaren (siemię, kminek, nasiona kopru włoskiego itp.)0,5 l wody oraz łyżką melasyłyżką płynnego miodu, dodając na koniec półtorej łyżki soli. Uzyskane ciasto wałkujemy na placek grubości ok 2 mm, wycinamy nieduże prostokąty, kładziemy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, pieczemy ok. 10 minut w 180 stopniach aż do ozłocenia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 6/2023