Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie złamaliśmy żadnych dekretów rządowych, policja nie może nam niczego zarzucić. Zresztą, mnie obowiązuje Ewangelia i jej logika – mówi kardynał. Jak co wtorek biały fiat ducato wyruszył z watykańskiej via Sant’Anna na dworzec Termini. Biednych trzeba nakarmić nawet, gdy w kraju epidemia.
Przepis, zakazujący zgromadzeń, wydany przez władze państwowe, trzeba respektować. – Ale wystarczy trochę sprytu i życiowej mądrości – mówi papieski jałmużnik. Na przykład – przyjechać na dworzec godzinę wcześniej, aby zapobiec tworzeniu się kolejki. Gdy bezdomni – przyzwyczajeni, że akcja zaczyna się o 20.30 – zaczynali dopiero się schodzić, samochód już na nich czekał. Samo wydawanie posiłków też wyglądało inaczej: przedtem jedna osoba wydawała zupę, druga pieczywo, kolejne kawę, konserwy i kosmetyki. A wszystko to na ulicy. Wczoraj (i tak ma pozostać przez najbliższe tygodnie) wolontariusze kard. Krajewskiego spakowali suchy prowiant do foliowych worków (w każdym kanapka, dwa banany, jabłka i puszka tuńczyka), które wieczorem mogli szybko i sprawnie wydawać wprost z samochodu.
– Wszystko więc działa tak, jak dotąd – zapewnia kardynał. – Oprócz wydawania posiłków na ulicach, działają też nasze stołówki, choć – zgodnie z rozporządzeniem Watykanu – obiady i kolacje wydawane są tylko na wynos, by uniknąć zbierania się ludzi w jednym pomieszczeniu. Otwarte są też ubikacje i łaźnie.
Kard. Krajewski zapewnia, że mimo zagrożenia epidemiologicznego nie przestanie wychodzić na ulice, by karmić bezdomnych i potrzebujących. – Robimy to w imieniu papieża, a on o „swoich biednych” nie zapomina. To też sygnał, byśmy nie myśleli w tym czasie tylko o sobie. Nie możemy zapominać o tych, którzy cierpią, którzy są samotni. To dla wszystkich bardzo trudny okres.
ZOBACZ TAKŻE: SERWIS SPECJALNY O KORONAWIRUSIE I COVID-19 >>>