Na pełnym morzu

Kinowe "Magiczne drzewo" ma wszystkie gadżety, które sobie wymarzył Andrzej Maleszka, wypuściwszy się po raz pierwszy na głęboką wodę naprawdę szerokiego planu. Tak im się dał uwieść, że zapomniał o najważniejszej przyprawie.

29.09.2009

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Magiczne drzewo” Andrzeja Maleszki / fot. materiały dystrybutora /
Kadr z filmu „Magiczne drzewo” Andrzeja Maleszki / fot. materiały dystrybutora /

Bardzo dobry film dla dzieci! Mądry i ciekawy! Magia w codziennym życiu! Prawdziwe efekty specjalne w polskim kinie! W wielu recenzjach "Magicznego drzewa" Andrzeja Maleszki roi się od takich komplementów. To rzeczywiście uczciwy, dobry, wartki, mądry film - nie tylko w kontekście chłamu, jakim zwykło się karmić dzieci. Trudno oprzeć się jednak wrażeniu, że te peany brzmią trochę jak gotowce, przepisane z materiałów prasowych. Mam wrażenie, że wynika to w dużej mierze z bezradności dorosłych krytyków. Zaraz za przymiotnikami idzie bowiem krygowanie się, że filmy dla dzieci oceniać powinny dzieci, a dzieciom się podobało, bo "reagowały entuzjastycznie", "ostrzegały bohaterów przed niebezpieczeństwem", "śmiały się". Widziałam na własne oczy: tak było. Szkopuł w tym, że to nie wyczerpuje tematu.

Czy film dla dzieci można potraktować poważnie? Czy szczytem pochwalnego wyrafinowania musi być poklepanie po plecach, "bo niewdzięczna praca dla maluczkich to taka szlachetna misja" (tym szlachetniejsza, że jako jedyna przynosi prawdziwą chlubę i prawdziwe zyski polskiemu filmowi)? "Czuję, że będą kłopoty" - powiedziałby filmowy bohater, Kuki. Pewnie będą, bo mam ochotę posprzeczać się o "Magiczne drzewo" - całkiem serio.

Oglądam filmy Andrzeja Maleszki od zamierzchłych lat 80. Najbardziej fascynowało mnie w nich zawsze to, że dorosły i dziecko we mnie porozumiewali się w ich sprawie (i za ich sprawą) bez żadnych problemów. Ja mała i ja duża - ramię w ramię - pękałyśmy ze śmiechu, dawałyśmy się zaskoczyć i wzruszałyśmy się w tych samych momentach. Obie byłyśmy też po filmie lepsze - dla siebie i świata. Przynajmniej przez chwilę. Z czasem przyszła pora na oglądanie Maleszki w towarzystwie własnej latorośli, a magia nadal działała bezbłędnie - dokładnie tak jak "Dzieci z Bullerbyn", "Kubuś Puchatek", "Tajemniczy ogród", "Muminki"...

Zawodowiec we mnie cieszył się przy okazji, że ówczesne - bardzo jeszcze skromne - telewizyjne produkcje Maleszki zdobywają widownię na całym świecie. Że docenia się zaczarowaną prostotę tych opowieści, których największą siłą nie jest wcale magia zaklęta w codzienności (choć to bardzo ważne!), ale metafora. To ona sprawiała, że mogliśmy mówić o sztuce dla dzieci, a nie o "produkcji". To dzięki niej oglądaliśmy filmy o kostce, sankach, berle, kredce czy misiu, które tak naprawdę opowiadały przecież o szczęściu, przyjaźni, władzy, tożsamości. Były przy tym wolne od taniego moralizatorstwa i nachalnego dydaktyzmu.

Żadne wcześniejsze dzieło Maleszki nie miało takiej promocji jak kinowa wersja "Magicznego drzewa". Zwiastuny obwieściły wszem i wobec, że to opowieść o dzieciach, których rodzice - za sprawą czarów - wynajmują się do pracy na statku i zostawiają swoje pociechy na pastwę wrednej, skąpej ciotki. Motorem fortunnych i niefortunnych zdarzeń staje się czerwone krzesło, ale też niespożyta aktywność Tosi, Filipa i Kukiego. O czym jest zatem film Maleszki? O pieniądzach? Kryzysie? Rodzinie? O chęci pozostania dzieckiem? Ano rzecz w tym, że film jest o wszystkim po trochu, a tak naprawdę najważniejsza wydaje się w nim... akcja pełna atrakcji. Mamy więc autobus pędzący przez miasto i kawiarniane ogródki, monstrualną zjeżdżalnię, którą można się dostać z plaży na statek, setkę psów w pociągu oraz baterię kół ratunkowych, które lądują w jeziorze z takim świstem, jakby to był najostrzejszy mecz quidditcha z Harrym Potterem.

Zawodowiec we mnie powinien pękać z dumy: nareszcie znalazły się prawdziwe pieniądze na film dla dzieci! Trochę rzeczywiście pękam, a trochę mi smutno. Czepiam się? Może i się czepiam, ale bardzo wierzę w to (ja-matka i ja-córka), że Andrzej Maleszka jest właścicielem czerwonego krzesła od niepamiętnych czasów: siada na nim, wypowiada życzenie i ono się spełnia. Tak powstała "Maszyna zmian", "100 minut wakacji", "Mama nic". Tak powstawał serial "Magiczne drzewo". Podobnie było z filmem o czerwonym krześle. Zachodzę tylko w głowę, jak tym razem brzmiało życzenie reżysera. Obawiam się, że zachował się dokładnie tak jak Filip i Kuki, kiedy chcieli wyczarować samochód: "Żeby miał wielki silnik i napęd na cztery koła! I GPS! Metalic! Alufelgi!".

Kinowe "Magiczne drzewo" ma wszystkie (albo prawie wszystkie) gadżety, które sobie wymarzył Maleszka, wypuściwszy się po raz pierwszy na głęboką wodę naprawdę szerokiego planu pięknych rozległych łąk i groźnych morskich czeluści. Tak im się dał uwieść, że zapomniał o najważniejszej przyprawie. Wierzę, że następnym razem poprosi krzesło właśnie o nią. Tymczasem szczerze polecam "Magiczne drzewo". Bardzo dobry film dla dzieci! Mądry i ciekawy! Magia w codziennym życiu! Prawdziwe efekty specjalne w polskim kinie!

Magiczne drzewo - scen. i reż. Andrzej Maleszka, zdj. Mikołaj Łebkowski, muz. Krzesimir Dębski, scen. Elwira Pluta, montaż Bartosz Karczyński. Występują m.in.: Agnieszka Grochowska, Andrzej Chyra, Hanna Śleszyńska, Maciej Wierzbicki. Prod. Polska 2009

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]