Na grzbiecie fali

Bp Tadeusz Pieronek: Człowiek zaczął uważać siebie za źródło norm i efektem jest zasada, że nie jest zobowiązany do niczego. Dekalog odrzucono i zapanował etyczny chaos. Oto streszczenie współczesnej myśli. Rozmawiał Maciej Müller

20.09.2011

Czyta się kilka minut

Bp Tadeusz Pieronek / fot. Marek Lasyk / Reporter

Maciej Müller: Szatan, kusząc Chrystusa na pustyni, powiedział, że poddane są mu wszystkie ziemskie królestwa, a więc po prostu wszelka władza. Skoro tak, powiedzą niektórzy, to siłą rzeczy również polityka jako narzędzie sprawowania władzy pozostaje w rękach szatana.

Bp Tadeusz Pieronek: Tak się tylko diabłu wydaje, że rządzi światem. I na oko zdaje się mieć słuszność. Ale nie da się ukryć, że Chrystus, mówiąc o swoim ostatecznym zwycięstwie, nie miał na myśli polityki dotyczącej spraw ziemskich. Dlatego rozczarowali się Nim ci, którzy oczekiwali po Jezusie zainicjowania ruchu wyzwolenia spod okupacji rzymskiej. Bóg, traktując człowieka integralnie, dał mu władzę. I zachęcił, by panował nad złem w sobie: bo na tym polega prawdziwa władza człowieka nad sobą i człowieka nad człowiekiem. Ludzie muszą prowadzić taką politykę, która nie skłania do zła, co więcej, która wpływ zła maksymalnie ogranicza. Niestety dziś wielu uważa, że człowiek sam sobie bierze władzę nad tym, co ziemskie, i sam ją ustanowił. Ale to ułuda, za którą płaci się wysoką cenę.

Według Arystotelesa polityka jest utkana z etyki, bo troszczy się o najwyższe dobro ludzi, w tym sensie etyka staje się jej elementem. Ale patrząc na współczesną nam politykę, trudno skojarzyć ją z jakąkolwiek etyką - skojarzenia nasuwają się raczej z jej brakiem, z agresją, z nieuczciwością. Starożytny filozof miał rację?

Nie poddając się emocjom, które wyzwala w nas na co dzień obserwowanie życia politycznego, musimy postrzegać politykę w świetle tego, czemu ona powinna służyć. Na ogół definiuje się ją jako roztropną troskę o dobro wspólne. Taka polityka musi więc być prowadzona czystymi rękami, bo zasada jest prosta: ze zła nie wynika dobro. To są oczywiście tezy płynące z chrześcijaństwa. Arystoteles chrześcijaninem nie był, ale patrząc na świat, opisywał jego obraz według tego, co odczytał w naturze. Dostrzegał porządek, widział, że żywioły potrafią współistnieć, wzajemnie się nie niwelując. Z ludźmi rzecz wygląda podobnie. Walczą ze sobą, ale według naturalnego porządku świata walczyć powinni przede wszystkim z tym, co w nich samych jest złego, co im nie pozwala na życie dobrem i miłością. Polityka ma to dobro tworzyć - oczywiście według pewnej idealnej teorii. Polityka to - zgodnie z popularniejszą dziś definicją i praktyką - przede wszystkim walka o władzę i jej utrzymanie, często bezpardonowa. I daj Boże, żeby i kampania wyborcza, i rządzenie, a także trwanie przy nim dokonywało się środkami legalnymi, a system polityczny umożliwiał pokojowe przekazanie władzy w inne ręce.

Ze zła nie wynika dobro, czyli cel nie uświęca środków... Czy makiawelizm w polityce zawsze będzie złem?

Zło na zawsze pozostaje złem. W polityce zło ma oczywiście przewagę, ono rządzi na świecie od czasów Kaina i Abla. Ale walka może być etyczna, tak jak w biznesie etyczna może być konkurencja. Jeśli przyjąć dewizę, że polityka musi być skuteczna, stałym jej narzędziem powinien być karabin. Prawdziwa polityka to nie wojna, ale dialog - przedkładanie racji, dogadywanie się, ustępowanie o kilka kroków w kwestiach niekorzystnych dla drugiego. I świadomość, że w imię wspólnego, a więc i własnego dobra, nie wszystko trzeba osiągnąć: w tym sensie społeczeństwa, które dobrze żyją i chcą być jeszcze bogatsze, powinny dostrzec te, które głodują. Gospodarka rabunkowa jest efektywna, ale na krótką metę, a krzywda dotyka wszystkich. Można okraść przyjaciela, bo on coś ma, a ja nie. Będzie to skuteczne, tylko jaki to będzie skutek?

Kiedyś Jerzy Buzek powiedział, że nie ma możliwości, żeby polityk podjął taką decyzję, która w kogoś by nie uderzyła. To ciężkie wyzwanie etyczne.

To węzeł gordyjski, którego rozwiązać się nie da, chyba że wypisując się z polityki i więcej się nią nie zajmując. To, co dla jednego jest dobre, dla drugiego być takie nie musi. Skomplikowana struktura człowieka i jego wolność na różne sposoby pojmowana sprawiają, że społeczeństwo nie jest jednomyślne, a jego członkowie nie dążą do tego samego celu. Jednym wystarczy, kiedy mają miskę soczewicy, w co się ubrać i gdzie zabawić, inni chcą mieć jeszcze kulturę, inni kościoły. Niektórzy spoglądają na życie prywatne i publiczne przez pryzmat wiary, dla innych takie myślenie jest zbędne. Dzisiaj na świecie przeważają systemy demokratyczne. U fundamentów demokracji leży pluralizm, różnorodność myślenia, dążenie do rozmaitych celów.

Według jakiej etyki powinien więc postępować polityk demokratyczny?

Kościół sugeruje, żeby politykę prowadzić zgodnie z etyką chrześcijańską. Nie jest to zadanie na wyrost, wbrew pozorom nikogo też nie ogranicza. Cykl już jedenastu naszych corocznych międzynarodowych konferencji, odbywanych w Krakowie i organizowanych przez Uniwersytet Papieski Jana Pawła II, a przedtem przez Papieską Akademię Teologiczną w Krakowie, odbywa się pod hasłem "Rola Kościoła katolickiego w procesie integracji europejskiej". Ich uczestnicy patrzą na Kościół jako czynnik, który dąży do integracji - w dziedzinie kultury, gospodarki, polityki. Proponujemy możliwie szeroką refleksję, która pokazuje, że polityk może śmiało budować swoją zawodową etykę na bazie Ewangelii.

Ale już powiedzieliśmy, że w obiegu społecznym funkcjonują różne etyki. Dopowiedzmy: etyki nieraz pozostające w sprzeczności. Co wtedy?

W polityce istnieje dla celów dogadywania się, ucierania poglądów, instytucja zwana kompromisem... Oczywiście trzeba pamiętać o nieprzekraczalnych granicach, niepozwalających na to, by człowiek złożył swoją tożsamość na ołtarzu polityki. Dlatego np. Kościół odrzuca prawne przyzwolenie na aborcję czy eutanazję jako radykalnie niezgodne z Ewangelią. Po to świeccy (bo duchownych tu nie powinniśmy brać pod uwagę, oni mają swoje ambony) idą do polityki, żeby w niej, jak mówi Sobór Watykański II, siać ziarno Ewangelii.

Mówi Ksiądz Biskup o polityku chrześcijańskim. Ale czy z tego punktu widzenia ma szanse być etycznym taki polityk, który nie wierzy?

Każdego obowiązuje wierność sumieniu... To rzecz jasna otwiera kolejne problemy, bo sumienie jest bezpośrednią, indywidualną normą moralną, a ona kształtuje się na różne sposoby. Jeżeli czynią to zasady wyrastające z chrześcijaństwa, sumienie takie będzie echem norm niezmiennych i zgodnych z prawem natury. Ktoś jednak może tych norm nie uznawać i uważać, że to on sam jest dla siebie źródłem zasad postępowania - i jego sumienie będzie działało zgodnie z tym poglądem.

Wkrótce po II wojnie światowej ONZ przyjęła Powszechną Deklarację Praw Człowieka i ten katalog był oparty właściwie na katolickiej etyce społecznej - mimo że patronami tego dzieła byli także Sowieci. Redagując tekst Deklaracji w odniesieniu do tragedii wojennej, zapisano po prostu zasady powszechnie wtedy uznawane. Ale dziś w Unii Europejskiej mamy zupełnie inny katalog praw człowieka, nieuznający niezmiennego prawa naturalnego, będący konstrukcją czysto ludzką. Prawem człowieka jest w nim już aborcja i wiele innych spraw, które dawniej leżały poza nieprzekraczalną granicą wynikającą z dekalogu. W życiu politycznym zakorzeniło się też zjawisko, które nazywamy poprawnością polityczną. W większości przypadków to słuszna zasada dobrego wychowania, ale czasem przybiera niestety formy narzucania kagańca na sprawy, które powinny być jasno przedstawione, a dyskusja o nich jest tłumiona. Jeżeli odrzucimy etykę normatywną, która mówi: nie zabijaj, nie kradnij, nie mów fałszywego świadectwa - to płyniemy z wielką fala. Tylko nie wiadomo, w jakim kierunku.

Odejście od uniwersalizmu wpływa niekorzystnie na jakość polityki?

Z całą pewnością. Na przykład termin "piękno" dzisiaj brzmi jak prowokacja. Nie odnosimy się już do definicji Arystotelesowskich, nie istnieje piękno w sensie absolutnym, ale piękne jest to, co pociąga, "grzeje", daje przeżycia. Jednak przede wszystkim chodzi tu o niewłaściwe pojmowanie wolności. Jeśli wolność oznacza, że można robić, co się komu żywnie podoba, to dlaczego nie pozwala się zabić drugiego, kiedy pojawi się taka chęć, dlaczego nie można jechać ulicą pod prąd? Człowiek zaczął uważać siebie za źródło norm i efektem jest zasada, że nie jest zobowiązany do niczego. Dekalog odrzucono i zapanował etyczny chaos. Oto streszczenie współczesnej myśli.

Co Ksiądz Biskup uznaje za przejawy etycznego chaosu?

To, że już nawet nie ma czytelnego podziału na dwa obozy - ludzi uznających zwierzchnictwo Boga nad człowiekiem i niewierzący. Po jednej i po drugiej stronie panuje ideowe zamieszanie. Patrząc na tych, którzy nazywają się chrześcijanami, można łatwo pogubić się w ich poglądach. To naturalne, że ludzie myślą różnie, ale nawet wśród wierzących różnice są tak daleko posunięte, że można zapytać, dlaczego ci ludzie nazywają się jeszcze chrześcijanami, skoro wyznają zasady sprzeczne z tą religią? Jeśli nie wypowiadają prawd uznanych przez chrześcijaństwo, ale podkładają w to miejsce własną prawdę - prowadzą innych do zguby.

Mało prawdopodobne wydaje się, żeby politycy chrześcijańscy nagle się stali w każdym calu świadkami wiary... Sam Ksiądz Biskup użył słowa "kompromis".

Kompromisy są potrzebne, ale muszą być przemyślane i stosowane, aby zmniejszać zło, a nie czynić go zasadą. Klasycznym przykładem jest polska ustawa o ochronie życia z 1993 r., która zmniejszała zło, bo wchodziła na miejsce prawa, które pozwalało na wszystko. Kiedy nie można nic innego zrobić, trzeba głosować za ograniczaniem zła. Ale za złem - nigdy.

W państwie demokratycznym musi być przestrzeń, w której się wszyscy znajdą. Ale pewne rzeczy powinny być nienaruszalne: "nie zabijaj" jest elementarnym zakazem i trudno w imię pluralizmu budować przestrzeń dla rewolwerowców i snajperów, nawet jeśli jest ich wielu.

Bp Tadeusz Pieronek (ur. 1934 r.) jest profesorem prawa kanonicznego. W latach 1993-98 był sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Polski, w latach 1998-2004 rektorem Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Jest inicjatorem cyklu konferencji "Rola Kościoła katolickiego w procesie integracji europejskiej".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Etyka i polityka (39/2011)