Mur niezrozumienia

Z uwagą przeczytałem tekst Jakuba Boratyńskiego “Zanim wkroczą dyplomaci" (“TP" nr 34/05). Choć brak mi wiedzy i doświadczenia autora - mam podobne jak on obserwacje. Istotny wydaje mi się zwłaszcza problem niedostrzegania przez polskie władze społecznego wymiaru stosunków międzynarodowych (sygnalizowałem to we własnym tekście o stosunkach polsko-ukraińskich - “Cmentarz i co dalej?", “TP" nr 27/05).

Przytoczę dwa zdarzenia. Gdy prezydent Wiktor Juszczenko w kwietniu tego roku pierwszy raz odwiedził Polskę, nam, którzy wspieraliśmy Pomarańczową Rewolucję, wydało się ważne, by przy tej okazji przypomnieć władzom, a za pośrednictwem mediów i społeczeństwom obu krajów, o bliskości, jaka połączyła je w tamte listopadowe i grudniowe dni. Mieliśmy nadzieję, że temu właśnie posłuży spotkanie na Uniwersytecie Warszawskim. Bynajmniej nie chodziło nam o własne ambicje, po prostu byliśmy przekonani, że korzyści z takiego spotkania mogą być dla stosunków polsko-ukraińskich większe niż z kolejnych przemówień dygnitarzy. Okazało się to niemożliwe: na przeszkodzie stawał a to protokół warszawski, a to kijowski, to znowu względy bezpieczeństwa.

Drugie zdarzenie miało miejsce na początku lat 90., gdy Ernest Bryll był ambasadorem RP w Irlandii. Wpadł wówczas na pomysł, by w trakcie wizyty prezydent Irlandii Mary Robinson w Polsce zorganizować jej spotkanie z młodymi ludźmi zafascynowanymi Zieloną Wyspą, jej tradycją, kulturą, uczącymi się języka celtyckiego. I zderzył się z murem niezrozumienia w polskim MSZ. Do krótkiego spotkania ostatecznie doszło, ale - jak wspomina Bryll - kosztowało go to niemało wysiłku.

Te dwie historie pokazują, że przez ostatnie kilkanaście lat niewiele się zmieniło w głowach twórców naszej polityki zagranicznej. Jak pisze Boratyński, ciągle pozostają oni na etapie “oficjalnych wizyt międzypaństwowych, przy okazji których wypada coś podpisać". W połączeniu z ogromnymi ambicjami, jakie Polska żywi w polityce międzynarodowej, może się to skończyć rozczarowaniem.

GRZEGORZ PAC (Warszawa)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2005