Mówiono im, że są forpocztą

Pierwsi żydowscy osadnicy pojawili się w Strefie Gazy po wojnie izraelsko-arabskiej w 1967 r. Wśród ok. 1,4 mln Palestyńczyków zamieszkało tu w strzeżonych enklawach kilka tysięcy Żydów. Rząd Ariela Szarona - polityka, który przed laty wspierał akcję osadniczą - postanowił zlikwidować ich osiedla. Decyzja ma przybliżyć pokój na Bliskim Wschodzie, ale dzieli izraelskie społeczeństwo - 55 proc. badanych jest za opuszczeniem Strefy Gazy, 39 proc. - przeciw.

Nocą z 17 na 18 sierpnia upłynął termin, jaki rząd dał osadnikom na opuszczenie domów. Nie wszyscy zgodzili się wyjechać dobrowolnie. Część zabarykadowała się w mieszkaniach i synagogach, skąd usuwali ich izraelscy żołnierze. W chwili zamknięcia tego numeru "TP" zakończyła się ewakuacja 17 z 21 osiedli w Gazie; operację przerwano na szabat.

AGNIESZKA SABOR: - Kim są osadnicy, którzy opuszczają dziś Strefę Gazy?

ALEKSANDER DANCYG: - Mieszkam tuż przy granicy z Gazą od ponad 40 lat. Nie mam najmniejszej satysfakcji z tego, że przez wszystkie te lata powtarzałem, iż nie mamy co robić na tamtych terenach. Pomysł stworzenia osiedli w Gazie przypada na przełom lat 70. i 80. Ariel Szaron chciał wówczas mieć żydowski bufor na pograniczu z Egiptem. Pewna niewielka część osadników przybyła na teren Gazy z okolic Synaju, oddanego Egiptowi. O wiele większą grupę stanowili Żydzi religijni, realizujący w ten sposób mityczną ideę “wielkiego Izraela", propagowaną zresztą przez ówczesny rząd.

Niebagatelną rolę pełnił też czynnik ekonomiczny: w Gazie ziemia była o wiele tańsza, państwo wspomagało finansowo budowę domów, palestyńskim robotnikom płacono tu o wiele mniej, niż wynosiło minimum socjalne w samym Izraelu. To samo decydowało zresztą o osadnictwie na Zachodnim Brzegu.

- Na ile idea "wielkiego Izraela" pozostaje żywa dzisiaj, po kolejnych intifadach?

- To, co rozgrywa się teraz w Gazie, ma duże znaczenie polityczne. Jednak wszystkie nagłaśniane przez media “ruchawki", zabawa z wojskiem i policją, nie mają większego znaczenia. Za tydzień będzie po wszystkim. Pamiętajmy, że większość osadników - także tych bardzo religijnych - opuściła już Gazę. Często płakali przed odejściem, wraz z żołnierzami modlili się po raz ostatni w pozostawianym domu. Ale wiedzieli, że są odpowiedzialni za przyszłość swojej rodziny, kraju - i odchodzili.

Współczuję wszystkim, którzy zainwestowali w to miejsce nierzadko całą swoją biografię. Mówiono im, że są forpocztą. Doczekali się już tutaj rodzinnych grobów... Gazę opuszczamy jednak dla własnego dobra; także dla dobra tych, którzy tu jeszcze niedawno mieszkali. Bo może wreszcie nadejdzie pokój.

- Nie wszyscy chcą jednak odejść.

- Są wakacje. Nastolatki, zamiast jechać na obóz harcerski, wybierają klasyczną “zadymę". Fatalną rolę pełnią też w tym wszystkim ortodoksyjni rabini, żerujący na populistycznych nastrojach. Nie są w stanie, czy może raczej nie chcą tłumaczyć swoim słuchaczom, że wielkość Izraela wcale nie polega na tym, ile jeszcze zdobędzie terytorium, ale na tym, jak się będzie rządził. Wszystko przybiera kształt groteski: młodzi ludzie, których wojsko ściągało z dachu synagogi w Newe Dekalim, słyszeli od swojego przewodnika duchowego, że w ostatniej chwili przyjdzie Bóg i uratuje żydowską Gazę. Trzeba tylko na Niego cierpliwie czekać. Demokracja ma z tym poważny problem, bo przecież przywódców religijnych nie można tak po prostu zamknąć w więzieniu. Tymczasem wielu z tych, którzy skończyli szkołę rabinacką, czuje się od razu “wyświęconych" na - jedynych - przywódców narodu.

Mnie osobiście dotyka szczególnie jednak coś innego. Od lat przyjeżdżam z młodzieżą izraelską do Polski, do Auschwitz. I kiedy słyszę, gdy teraz ludzie, którzy być może byli tam ze mną przed kilku laty, porównują oddanie Gazy Palestyńczykom z Holokaustem, zastanawiam się, co wynieśli z tej podróży. Okazało się, że nic nie zrozumieli.

Niebezpieczne są reakcje niektórych polityków, którzy na populizmie chcą zbić własny kapitał polityczny. To oburzające, że Benjamin Netanjahu, jeszcze przed kilku dniami minister finansów, zamiast przedstawiać projekt budżetu, rezygnuje w geście protestu ze stanowiska. Jeżeli w Polsce po następnych wyborach dojdą do władzy populiści, tak naprawdę nic strasznego się nie wydarzy: trudno uwierzyć, żeby Polska wycofała się z Unii Europejskiej albo NATO. W Izraelu populizm władzy oznacza po prostu wojnę.

W tym kontekście jeszcze bardziej podziwiam działających dziś w Gazie żołnierzy i policjantów: stanowczych, konsekwentnych, nie reagujących na najgorsze, niesprawiedliwe szykany. Są naprawdę znakomicie przygotowani.

- Na ile to, co się teraz dzieje w Gazie, jest sprawą wszystkich Izraelczyków; tych z Tel Awiwu, Jerozolimy czy Hajfy? Czy można mówić o radykalizacji nastrojów?

- Ludzie nie porzucili pracy, plaży i restauracji, żeby śledzić wydarzenia w Gazie, choć oczywiście są one wszechobecne w mediach. Wbrew temu, co można by sądzić, nie jest to doświadczenie powszechnej traumy społecznej. Tyle tylko, że wydarzenia relacjonuje się w sposób sensacyjny, natomiast praktycznie nie ma poważnej debaty politycznej, która wyjaśniłaby, po co opuszczamy Gazę. Dlatego mogę powiedzieć, że na szczęście jest także kanał telewizyjny, w którym bez przerwy transmitowane są mecze siatkówki i piłki nożnej. Mam nadzieję, że mecz Polska-Izrael w Kijowie miał przynajmniej tyle samo widzów, co relacje z Gazy.

- No właśnie: jakie mogą być konsekwencje wycofania się z Gazy?

- To trudne pytanie. W Izraelu mówi się, że od czasów zburzenia drugiej Świątyni tylko głupcy zostają prorokami. Nie wiem, co skłoniło Szarona do podjęcia tak odważnego kroku. Jedno jest pewne: większość społeczeństwa izraelskiego popiera wyjście z Gazy. Poprze także odejście z dużej części Zachodniego Brzegu, które również wydaje się przesądzone (choć oczywiście nie będzie już możliwe zburzenie miast, które tu powstały - czasem mieszka w nich ponad 100 tys. ludzi). Z drugiej strony, żaden Izraelczyk nie zaakceptuje palestyńskiego żądania “prawa powrotu". Kiedy widzę staruszkę, która pokazuje mi klucz do swojego domu w Jaffie albo Tel Awiwie, który pochodzi sprzed prawie stu lat, bardzo jej współczuję. Bo wiem, że jest niewinną ofiarą. Ale nie wyobrażam sobie, żeby ona i jej rodzina wrócili do tego domu. Polacy również nie zaakceptowaliby powrotu Niemców do domów na Dolnym Śląsku albo na Pomorzu Zachodnim.

Palestyńczycy muszą zrozumieć, że rezygnacja z Gazy czy Zachodniego Brzegu, z ziem okupowanych, nie oznacza rezygnacji z państwa Izrael, lecz podjęcie próby zbudowania jakiejś wspólnej drogi. Jeżeli będą chcieli wszystkiego, nie dostaną niczego.

Nie wiem, czy Europejczycy w pełni zdają sobie z tego sprawę - wszystko zależy nie od Żydów, ale od Palestyńczyków, od ich zdolności do kompromisu. Tymczasem oni również - i to w o wiele większym stopniu niż Izraelczycy - borykają się z problemem fundamentalizmu nacjonalistyczno-religijnego. Choć trzeba przyznać, że w ostatnich dniach zachowują się bardzo przyzwoicie: w żaden sposób nie przeszkadzają procesowi wyjścia z Gazy. Może to dobry znak?

Palestyńczycy potrzebują w tej chwili wielkiego, odważnego polityka - kogoś takiego jak de Gaulle, gdy oddawał Algierię, albo Piłsudski, gdy podpisywał traktat w Rydze. Na razie nikogo takiego nie widać. Dopiero, gdy się pojawi, odejście z Gazy nabierze prawdziwego sensu.

- A tymczasem?

- Akcja wysiedleń z Gazy skończy się najdalej za tydzień. Byli osadnicy - z pomocą rekompensat rządowych - też sobie poradzą. A ja, mam nadzieję, wkrótce będę mógł odwiedzić wnuczkę w Tel Awiwie. Na razie mamy blokadę wojskową. Już się za wnuczką stęskniliśmy.

ALEKSANDER DANCYG mieszka i pracuje w kibucu Nir Oz na pograniczu z Gazą. Jest wybitnym pedagogiem. Od lat stara się budować relacje między młodymi Izraelczykami i Polakami. W Polsce znane są dwa poświęcone mu filmy dokumentalne: “Czytając Sienkiewicza na pustyni Negev" oraz “Kibucnik z Nir Oz".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2005