Mołdawski Donieck

Napięcie rośnie: im bliżej wyborów, tym większa obawa, że Rosja uderzy w proeuropejski mołdawski rząd – wykorzystując separatystów z Naddniestrza.

29.09.2014

Czyta się kilka minut

Wojna Rosji z Ukrainą postawiła władze separatystycznego Naddniestrza – uzależnionego gospodarczo i militarnie od Rosji, ze stolicą w Tyraspolu – w niewygodnej sytuacji. Chcąc chronić swe interesy, muszą spełniać oczekiwania Kremla, ale nie antagonizować ukraińskiego sąsiada. Jednocześnie wiedzą, że dla Moskwy są tylko instrumentem, który może być wykorzystany przeciw Ukrainie lub Mołdawii [między którymi Naddniestrze się znajduje – red.].

W ten sposób Rosja może zatrzymać integrację europejską Mołdawii, którą uważa – jak Ukrainę – za swoją strefę wpływów. A datą decydującą są tu mołdawskie wybory parlamentarne, planowane na 30 listopada. W ich efekcie władza – wbrew życzeniom Rosji – znów może trafić w ręce obecnej proeuropejskiej koalicji, która w czerwcu podpisała z Unią umowę stowarzyszeniową. Akcje „zielonych ludzików” z Naddniestrza mogłyby uniemożliwić wybory lub/i obalić rząd. A także – jak pokazuje przykład Ukrainy – prowadzić do zawieszenia umowy z Unią.

Taniec na linie

W 1990 r. Naddniestrze ogłosiło secesję z Mołdawii, a następnie proklamowało niepodległość. Nikt jej nie uznał – nawet Rosja, dzięki której separatyści zdołali się obronić w wojnie z Mołdawią w 1992 r. Odtąd relacje z Kijowem są dla Naddniestrza kluczowe: Ukraina to jedyne okno na świat, od relacji z nią zależy dostęp tutejszej gospodarki (opartej na eksporcie) do rynków wschodnich. Granica z Ukrainą pozwala też zachować swobodę podróżowania w razie zaostrzenia sporów z Mołdawią, z którą ze zrozumiałych względów relacje nigdy nie były dobre.

Najczarniejszym snem naddniestrzańskich elit jest porozumienie Mołdawii i Ukrainy, otwierające drogę do obustronnej blokady ekonomicznej Naddniestrza. Mając tego świadomość, Tyraspol stara się zachować jak najlepsze relacje z Kijowem – nawet jeśli Kijów jest w konflikcie z Moskwą. Tak długo, jak było to możliwe, nie komentowano tu zmiany władzy w Kijowie. Potępienie Majdanu i krytyka nowego rządu – choć zgodne z linią Moskwy – mogły mieć fatalne skutki dla relacji z Ukrainą. A że Rosja nie naciskała, Tyraspol milczał. Choć swoboda manewru miała granice: Naddniestrze musiało uznać aneksję Krymu.

Jednocześnie podjęto jednak nieoficjalne działania, które miały pokazać Kijowowi dobrą wolę. Ukraińców informowano o sytuacji w armii naddniestrzańskiej, a także umożliwiono im inspekcje regionu. Oczywiście niejawnie. Sprawa wyszła w lipcu, wraz z publikacją nagrań rozmów Gienadija Kuzmiczewa (szefa MSW Naddniestrza) z wyższym oficerem straży granicznej Ukrainy.

Im gorzej, tym lepiej

Naddniestrze wykorzystuje rosyjską agresję do odwrócenia uwagi od własnej, coraz gorszej sytuacji gospodarczej. W lipcu tutejsza Rada Najwyższa wstrzymała obiecane podwyżki emerytur i tymczasowo zmniejszyła o 15-20 proc. płace budżetówki (w której pracuje znaczna część mieszkańców). Tyraspol tłumaczy, że zła sytuacja spowodowana jest wydarzeniami na Ukrainie i polityką Mołdawii, która przystąpiła do pogłębionej strefy wolnego handlu z Unią. Zdaniem Tyraspola doprowadziło to do faktycznej blokady regionu i odbiło się na gospodarce.

Ale argumentacji tej przeczą fakty: oto Naddniestrze odnotuje rekordowy wzrost eksportu (już w pierwszych ośmiu miesiącach 2014 r. aż o 60 proc.). Faktyczną przyczyną problemów jest więc niewydajny system podatkowy i wszechobecna korupcja.

Aby odwrócić uwagę od tych kwestii, władze zaczęły podsycać w mieszkańcach poczucie zagrożenia. W retoryce Tyraspola pojawiły się ostrzeżenia przed prowokacjami Mołdawii lub wprost przed próbą zbrojnego odzyskania regionu przez Kiszyniów. Pojawiły się też głosy, że Rumunia może zaanektować Mołdawię i zaatakować Naddniestrze.

Strach paradoksalny

Obawy te są absurdalne: Rumunia do aneksji się nie sposobi, a licząca ok. 5 tys. żołnierzy armia mołdawska jest słabsza niż naddniestrzańska (5-7 tys.), wsparta dodatkowo przez stacjonujących tu Rosjan. Ale wśród mieszkańców czuć strach.

Naddniestrzańscy liderzy wiedzą, że ryzyko wojny jest minimalne, ale nie czują się bezpieczni – obawiają się tego, co zrobi Rosja. Konkretnie: czy wykorzysta Naddniestrze do działań na terenie Ukrainy, co miałoby fatalne skutki dla regionu.

Tyraspol boi się też, że Rosja mogłaby zdecydować się na aneksję Naddniestrza – wedle scenariusza krymskiego. To paradoks, gdyż wedle oficjalnej wykładni połączenie z Rosją to główny cel Naddniestrza, a większość mieszkańców wspiera tę ideę. Ale w praktyce władze „republiki” zdają sobie sprawę, że po przyłączeniu do Federacji Rosyjskiej ich wpływy zostałyby ograniczone. Nie mogłyby czerpać ogromnych korzyści wynikających ze schematów korupcyjnych w nieuznawanym państwie.

Aneksji raczej nie będzie

Powtórzenie scenariusza krymski i anektowanie Naddniestrza przez Rosję jest mimo wszystko mało prawdopodobne. Taki ruch nie przysporzyłby Putinowi poparcia (Naddniestrze nie budzi takich emocji Rosjan jak Krym) i nie powstrzymałby integracji Mołdawii z Unią. Oznaczałby za to koszty finansowe i polityczne, a także pozbawiałby Rosję wygodnego instrumentu nacisku na Mołdawię, jakim jest istnienie – formalnie nadal w tym kraju – rosyjskiej enklawy. Z tego samego powodu mało prawdopodobne jest uznanie przez Rosję niezależności regionu.

Co nie znaczy, że Kreml nie wykorzysta go jako zaplecza dla „wojny hybrydowej” w Mołdawii – o tym mówił niedawno dowódca sił NATO w Europie, gen. Philip Breedlove. Jeszcze w marcu pojawiły się pogłoski o 700 żołnierzach rosyjskiego Specnazu, którzy po cywilnemu przeniknęli do Naddniestrza. Mogą zostać użyci na terenie Mołdawii jak w Donbasie: do przejmowania kontroli nad budynkami administracyjnymi w tradycyjnie prorosyjskich regionach – jak położone na północy Bielce lub Autonomia Gagauska na południu (w lutym, w nieuznanym przez Kiszyniów referendum, 98 proc. mieszkańców opowiedziało się tu za integracją Mołdawii z lansowaną przez Rosję Unią Celną i przeciw UE).

Specnaz mogliby wesprzeć rosyjscy żołnierze już wcześniej obecni w Naddniestrzu w ramach „misji pokojowej” i tzw. Grupy Operacyjnej Wojsk Rosyjskich; ich liczbę szacuje się na 1,5-2 tys. ludzi. Ponieważ Mołdawia nie kontroluje granicy z Naddniestrzem, przejazd niewielkich, lekko zbrojnych oddziałów w cywilnych ubraniach do dowolnego miejsca w Mołdawii byłby pewnie łatwy... A biorąc pod uwagę fatalny stan armii mołdawskiej, pewnie nie mogłaby ona powstrzymać rosyjskich „bojowników”.

W stronę Odessy

Możliwe, że Rosja zdecyduje się na taką akcję już niedługo: przed wyborami w Mołdawii lub tuż po nich. Dziś sondaże wskazują niewielką przewagę proeuropejskiej koalicji nad prorosyjskimi komunistami. Jeśli koalicja utrzyma władzę, Rosja może zastosować scenariusz doniecki. Co, w razie powodzenia, otworzyłoby drogę do zmiany rządu i wstrzymania integracji z Unią. A to główny cel Moskwy.

Nie należy też wykluczyć innego scenariusza. Jeśli Rosja zdecyduje się kontynuować działania ofensywne na Ukrainie, można się spodziewać, że siły rosyjskie w Naddniestrzu – w tym Specnaz – zostaną wykorzystane do utworzenia drugiego frontu od strony Odessy. Siły te nie starczą do zdobycia Odessy, ale mogą uzyskać kontrolę nad mniejszymi miastami obwodu odeskiego. A to zmusiłoby Ukraińców do rozproszenia sił, mimo nowej ofensywy ze wschodu.


KAMIL CAŁUS jest analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kamil Całus jest z wykształcenia wschodoznawcą i dziennikarzem. Z pochodzenia wyspiarz ze świnoujskiego prawobrzeża. Od ponad dekady ekspert warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia ds. Rumunii oraz Mołdawii. O obu krajach regularnie opowiada… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2014