Moja skarga

„TP” 13/13

16.04.2013

Czyta się kilka minut

Jako czytelnik „TP” chciałem się poskarżyć na trudności, jakie sprawiła mi recenzja Marcina Kościelniaka ze spektaklu „Poczet królów polskich” Krzysztofa Garbaczewskiego w krakowskim Starym Teatrze („TP” nr 13). Być może trudności te wynikają z mojej indywidualnej tępoty, przypuszczam jednak, że przynajmniej częściowo doznali ich także inni odbiorcy tego tekstu.

Wywody swe zaczyna Kościelniak od obserwacji, że Garbaczewski porusza się w tym spektaklu na granicach teatru i wideo, przy czym chodzi tu „nie o eksperyment, lecz o język sceniczny”. Ale przecież eksperyment dotyczy tu właśnie języka scenicznego, skąd więc takie przeciwstawienie? Czy chodzi tu o to, że eksperyment jest jednorazowy, a język sceniczny jest czymś stosowanym wielokrotnie? To poruszanie się na granicach – czytamy – nie jest ich badaniem czy forsowaniem, lecz zagospodarowaniem – i znowu trudno to rozróżnienie zastosować do teatru. Trudno też zrozumieć nazwanie tego języka scenicznego „naturalnym i zwyczajnym” w połączeniu z przyznaniem, że użycie go okazuje się czymś niebezpiecznym. Na czym zresztą to niebezpieczeństwo polega – krytyk nie mówi.

Opis przedstawienia zaczyna od jego pierwszej sceny, w której partyzanci zamierzający wykraść z zamku arrasy przybierają imiona królów polskich jako swe pseudonimy. Wątek ten, nazwany „kryminalnym”, po chwili zanika, czego zresztą krytyk zdaje się nie żałować, skoro pisze, że „bliżej byliśmy tutaj gabarytu oporu (sic!) rodem z »Allo, allo« niż pieśni powstańczych”. Czemu wobec tego ten epizod w całości spektaklu służy – nie wiadomo. Krytyk przeskakuje tu do informacji, że Hans Frank jest w tym spektaklu demoniczny, a jego praktyki przypominają satanistyczną mszę. W dalszym skoku stwierdza, że reżyser chętnie operuje kiczem, przy czym nie chodzi tu o dekonstrukcję przez sarkazm i ironię. Ale o co chodzi – tego się nie dowiadujemy. Kościelniak zauważa tylko, że w innym fragmencie spektaklu kicz zderza się z „czymś podniosłym, drapieżnym i całkiem serio”. Mowa tu o fragmencie, w którym żona Franka zmienia się w Maryję, królową Polski i namawia Mieszka do przyjęcia chrztu. Krytyk sądzi, że chrzest Polski, akt fundacyjny narodowej, katolickiej tożsamości, staje się w ten sposób groźną i dwuznaczną procedurą. Nie dystansuje się do tego pomysłu reżysera, pomysłu tak absurdalnego, że trudno go traktować na serio. Czyżby się z nim zgadzał? Zaskakiwałoby takie stanowisko na łamach „Tygodnika Powszechnego”.

Z dalszego akapitu dowiadujemy się, że w spektaklu jakiś Superpiast opowiada o badaniach, jakich w roku 1944 „mieli się dopuścić” (sic!) okupanci, by dowieść przynależności Piastów do rasy nordyckiej (dotąd o badaniach takich nie czytałem). Czytelnik zadaje sobie tu pytanie, dlaczego zdaniem Kościelniaka miałoby stąd wynikać, że w spektaklu wcale nie chodzi o wykład z historii. W następnym zdaniu Kościelniak przecież pisze, że postać Franka pozwala odsłonić „przemocową (sic!) genealogię samej idei narodu, także narodu polskiego”, a więc tezę historyczną. Inna rzecz, że nie pojmuję, jak się ma Frank do powstania idei narodu.

W końcowej części recenzji krytyk określa całość przedstawienia jako wyraz „anarchistycznego wstrętu, jakim Garbaczewski obwarowuje wszystko, co uchodzi za składnik zbiorowej tożsamości” (w nawiasie dodam, że „obwarować” to znaczy „otoczyć murem albo wałem obronnym”; autor chciał powiedzieć coś zupełnie innego – odgrodzić się od czegoś). Wstręt umieszcza Kościelniak na biegunie przeciwległym do kiczu, gdy tymczasem z poprzednich wywodów wynikałoby, że zastosowanie kiczu jest jednym ze środków wyrażających ów wstręt. O co chodzi Kościelniakowi, gdy pisze, że kicz zabezpiecza przed patosem – mniej więcej rozumiem (choć czasem patos jest właśnie kiczowaty), ale co znaczyć ma zdanie, że „kicz podbija bębenek” – nie zgaduję.

Ostatnie zdanie recenzji zaczyna się od słów: „Ta wybuchowa mieszanka jest wehikułem dla teatru, który przemawia językiem świeżym, bezczelnym, wywrotowym”. Mieszanka, będąca wehikułem dla teatru, który przemawia... Dobrze by było, gdyby autor (a także adiustator „TP”) poczytali sobie w jakimś podręczniku stylistyki rozdział o katachrezie.


OD AUTORA:

Szanowny Panie Profesorze,

Dziękuję za wnikliwą lekturę mojego tekstu. Z uwagą przeczytałem Pana krytykę i z pokorą ją przyjmuję. Nie zawsze się z nią zgadzam. Uważam, że w krótkiej i pisanej na gorąco formie literackiej, jaką jest recenzja, nie uniknie się skrótów myślowych, a wykorzystywanie stylistycznej elastyczności języka jest nawet wskazane. Ma Pan Profesor pretensje, że nie zawsze objaśniam znaczenia scenicznych znaków. W swojej pracy recenzenckiej nie zawsze zmierzam do triumfalnego wyłożenia sensów spektaklu. Czasem chcę dać świadectwo czemuś innemu: niepewności, błądzeniu, słabości. Szczególnie, jeśli mam do czynienia ze spektaklem tak zawiłym, niecodziennym i elektryzującym, jak „Poczet królów polskich” w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego.

Mam nadzieję, że moja recenzja spełnia jednak swoje zadanie, czyli przedstawia możliwą lekturę przedstawienia i zachęca do jego obejrzenia. Pragnę zarazem zaznaczyć, że Redakcja „Tygodnika Powszechnego”, z którą współpracuję od kilku lat, nigdy nie pytała o moje przekonania religijne – również za to wysoko ją cenię.

Z wyrazami szacunku,

MARCIN KOŚCIELNIAK

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2013