Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
ARTUR SPORNIAK: Cykl tekstów „Gazety Wyborczej” o ks. Dariuszu Godawie pokazał, że na misjach można funkcjonować poza kontrolą. Jak się bronić przed patologiami?
O. TOMASZ NOGAJ SJ, były misjonarz: Kilka warunków powinno być spełnionych – transparentność finansowa, dobry kontakt z przełożonymi i misjonarz nie powinien pracować sam. Nie można unikać regularnej kontroli finansowej. Gdy razem z jezuitą z Irlandii zakładałem przy misji gospodarstwo rolne w Sudanie Południowym, na ręce patrzyli mi i bank, i przełożeni, i sponsorzy.
Ci ostatni są zwykle daleko.
Dzisiaj łatwiej się komunikować. Gdy w Chicago zbierałem wśród Polonii na studnię w Sudanie, po jej wybudowaniu pokazywałem w internecie efekty zbiórki.
Kto był Ojca kościelnym przełożonym?
Nasza sudańska diecezja nie miała wtedy biskupa. Kierował nią administrator, który urzędował w tej samej miejscowości, więc kontakt mieliśmy prawie codziennie. Gdy jechał w teren, często zastępowałem go w odprawianiu mszy. Jako jezuita podlegałem dwóm prowincjałom – polskiemu i kenijskiemu.
Ojciec nie miał pokusy, jako Europejczyk, który uczy Sudańczyków nieznanych im upraw, by patrzeć na nich z góry?
Gdy rozpoczynaliśmy misję, nasz kenijski prowincjał powiedział: „Zaprzyjaźnijcie się z nimi i bądźcie z nimi. Niech ewangelizacja będzie Bożym, a nie waszym dziełem”. Ludzie reagowali na nasze życie. Pytali np.: „Dlaczego twój Bóg, który jest duchem, ma dziecko z kobietą?” albo „Jak syn twojego Boga mógł umrzeć na krzyżu?”.
Domyślam się, że nie jest łatwo odpowiedzieć.
Tak konkretnym językiem teologii nam nie wykładano.
Do kogo Ojciec zwracał się z trudnościami? Czy misjonarze nie powinni mieć kontaktu z psychologami?
Na miejscu byłoby to niemożliwe. Ale w trudnych chwilach mieliśmy siebie nawzajem. Misjonarz potrzebuje wspólnoty.
Jak były weryfikowane Ojca zdolności do pracy na misjach?
Na wyjazd czekałem 19 lat. Mój prowincjał mówił: „Poczekajmy, zobaczmy, czy wytrwasz”. Do pracy w Sudanie Południowym pół roku przygotowywałem się w sąsiedniej Kenii. Pracowałem tam z Sudańczykami, więc miałem czas ich poznać. ©℗
O. TOMASZ NOGAJ jest jezuitą Prowincji Polski Południowej. W latach 2014-16 pracował w Południowym Sudanie. Powrócił do Polski, gdy nasiliła się wojna domowa w tym regionie Afryki.