Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
---ramka 351013|prawo|1---Dlaczego Faustyny? Mówi dalej Jan Paweł II: “Siostra Faustyna stała się rzeczniczką przesłania, iż jedyną prawdą zdolną zrównoważyć zło tych ideologii [nazizmu i komunizmu - przyp. autora] jest ta, że Bóg jest Miłosierdziem - prawda o Chrystusie miłosiernym. I dlatego, powołany na Stolicę Piotrową, czułem szczególną potrzebę przekazania tych rodzimych doświadczeń, które z pewnością należą do skarbca Kościoła powszechnego". Zawsze wspominam przy tej okazji mojego przyjaciela - księdza francuskiego, który będąc w Krakowie modlił się w Łagiewnikach, a potem powiedział: “Rozumiem, dlaczego Wojtyła został Janem Pawłem II - żeby głosić światu miłosierdzie".
Encyklika została podpisana 30 listopada 1980 r., w chwili dla Polski dramatycznej. Po wybuchu “Solidarności" w sierpniu 1980 r., na przełomie listopada i grudnia na polskiej granicy stanęły sowieckie dywizje gotowe do uderzenia. Przygotowana już była zbrojna agresja, by zaprowadzić “ład i porządek". Papież interweniował wówczas przez prof. Zbigniewa Brzezińskiego u prezydenta Jimmy’ego Cartera, który postawił Breżniewowi twarde warunki - i Breżniew się przestraszył.
Dramatyczne okoliczności podpisania encykliki mają zasadnicze znaczenie dla zrozumienia samej istoty jej przesłania. Encyklika “Dives in misericordia" jest odpowiedzią wiary, odpowiedzią Kościoła na zło świata - zarówno w dramatycznym wymiarze wielkiej polityki (wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby do Polski w 1980 r. wkroczyły sowieckie czołgi!), ale też i w innym, dużo mniejszym, a przecież może czasami bardziej bolesnym wymiarze doświadczeń życia każdego z nas.
***
Bóg jest Miłością - to ładnie brzmi. Ale jakie znaczenie ma działanie owej Miłości w świecie naznaczonym zdradą, kłamstwem, przekupstwem? Papież mówi: “Boża Miłość to jest Miłość miłosierna". Miłość miłosierna jest miłością działającą w świecie, w którym jest zło. Zło nas paraliżuje, zło czynione przez ludzi sprawia, że w naszych sumieniach i sercach rośnie bezsilny gniew i złość, która ostatecznie owocuje utratą wiary w człowieka. Wydaje nam się, że wszystkie piękne słowa, które słyszymy na kazaniach i które czytamy w Ewangelii, to tylko piękny sen o tym, jaki mógłby być świat, gdyby ludzi byli dobrzy.
Ale Ewangelia nie jest utopią, nie jest opowieścią z dziecinnego pokoju. Bóg zapłacił za nią najwyższą ofiarę - Syn dał życie. Za słowem “miłość", które pada w Ewangelii, nie stoi idealistyczne przekonanie filozofa, ale Krzyż Jezusa Chrystusa - On był ofiarą swojej Miłości. I właśnie jako taki złożył się w ofierze; nie dlatego, że Ojciec tego potrzebował, tylko dlatego, że potrzebny był nam ten wstrząs, abyśmy odkryli powagę słowa “Miłość".
***
Chrześcijanie od początku zdawali sobie sprawę (Jan Paweł II wyraźnie o tym pisze), że słowo “miłość" zawiera w sobie pewną dwuznaczność. W języku greckim znajdujemy słowo “eros" służące do opisania jednego z rodzajów miłości; nie ma ono nic wspólnego ze współczesnym znaczeniem tego terminu. Grecki, a dokładniej platoński eros oznaczał wznoszenie się ku temu, co wyższe, piękniejsze, szlachetniejsze. Człowiek, aby kochać, musi się zafascynować - kimś lub czymś - by się wznieść, by złapać się za poprzeczkę, która jest od niego wyższa. Nie jest to słowo, które opisuje Boską miłość; Boska miłość nie wznosi się ku czemuś wyższemu, nie ma bowiem nic wyższego nad Boga. Boska miłość pochyla się nad tym, co słabe, nędzne, niewydarzone - takie właśnie, jak człowiek. I dlatego - przypomina Papież - Ewangelia używa słowa “agape" - pochylenie się nad tym, co słabe i bezbronne.
Ale w pochyleniu się nad tym, co słabe i niskie, może być coś z wyniosłości: ja jestem lepszy, potężniejszy, piękniejszy, dlatego się nad tobą pochylę... Jan Paweł II zdaje sobie z tego sprawę. Bardzo piękna analiza przypowieści o synu marnotrawnym pokazuje, że ewangeliczna miłość nie ma w sobie nic z wyniosłości ani litości; jest to wspólne, ojca i syna, pochylenie się nad godnością człowieka. Nasze miłosierdzie ma często - przyznajmy to - coś z wyższości: “Ty jesteś bezdomny, a ja mam domek, więc dam ci tę złotóweczkę...". W naszej miłości i miłosierdziu niewiele jest pochylenia się nad tajemnicą każdego, najbardziej nawet upadłego człowieka. Utożsamiamy zło i nędzę z człowiekiem, mówimy: “On jest taki...".
Miłosierdzie Boskie wchodzi głębiej w tajemnicę człowieka, odróżniając to, co jest nienaruszalną godnością duchowego dziecka Bożego, od zła, które człowiek uczynił. Jest w tym oczywiście pewien element szaleństwa, ale w każdej miłości musi być element szaleństwa, tak jak szaleństwem była miłość Chrystusa. Tylko szalony pozwala się ukrzyżować...
Zapamiętajmy pewne szczególnie piękne zdanie z encykliki: “Relacja miłosierdzia opiera się na wspólnym przeżyciu tego dobra, jakim jest człowiek, na wspólnym doświadczeniu tej godności, jaka jest jemu właściwa...". I jeszcze jedno: “Krzyż stanowi najgłębsze pochylenie się Bóstwa nad człowiekiem...". Krzyż - czyli dopełnienie tajemnicy bezbronności miłości Bożej. Bezbronności, która sprawia, że my okazujemy się zbrodniarzami, a On pochyla się, bezbronny, nad tajemnicą każdego człowieka.
Dla każdego z nas jest bardzo ważne, żebyśmy wciąż na nowo odkrywali ten wymiar miłosiernej miłości Boga. Papież przypomina podstawową prawdę teologii chrześcijańskiej, że nie znamy twarzy Boga inaczej, jak wpatrując się w ludzką twarz Jezusa, który właśnie na Krzyżu objawił moc i tajemnicę Bożej miłości, pochylającej się nad każdym człowiekiem.
Bóg bogaty w miłosierdzie - takie jest Jego imię...