Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W imię rozumu zaprzeczył rozumowi,
W imię miłości uświęcił nienawiść,
W imię prawdy - kłamstwo.
W imię człowieka rozpętał aktywy szatanów,
W imię nadziei posiał rozpacz,
Ale zabronił zrozpaczonym wiedzy o niej.
Do wszystkich twarzy dopasował maskę szczęśliwości.
Włosy obsypał mu szron -
I stał się podobny do osiwiałego kruka.
Twarz w dzieciństwie podziobała mu ospa,
Chciał ją uczynić piękniejszą od twarzy Napoleona,
On, który niósł w pamięci góry swej Korsyki
I skwir czarnego orła,
I wróżby bab cerkiewnych, i brzęk kajdan,
I kopuł złotych korony.
Aż otoczony przez krzyk bitych i płacz wywożonych,
Ujrzał w sobie mściciela i zbawcę.
Ocalił milion, zgnoił miliony.
(49 r.)
Mater Dolorosa
Wielka poezja jest także śmiertelna
Jak woły zarżnięte na hakach
wiszą dziś jeszcze mity starożytnych
Zrównali człowieka z Bogiem
a człowiek zrównał się z ziemią
Za domem w uliczce
nie większej od podeszwy
Stabat Mater Dolorosa
Matka biegła obok płomienia
Unosząc dziecko w chustach
Nie myśl że nie cierpiała
Ucieknij do ziemi Egiptu
od dawna już wyzwolony
nie wiedząc już czy dzień będzie
Płomień
Toczyły się dalej wielomówne
na całej półkuli z wiatru i ognia
ze wschodu i zachodu z północy i południa
i nowy Tacyt mówiłby o tych
którzy wybrali śmierć
i w amfiteatralnej sali
błyszczeli swą nieobecnością
w ciemnym milczeniu
w jaskini której grał
w przebraniu demokracji
Smok Apokalipsy, ludzie w jawnym szaleństwie,
nienawiść w słupach dymu otwarte niebo...
Wystawy - - - jednej kolumny
która była życiem sensem w bezsensie
załamywało się razem z kolumną
sznurem absurdu otaczając miasto
Oskarżeni o zatruwanie studzien
i rozpacz umierających.
Proch
On - proch - on Książę
Papież jutrzejszy pustego kościoła
I Pan nad nicościami
od soboru w Trydencie (nic się nie zmienili)
Nie wyrośliście jutro
Spalone ogniem skręcone liście
Senne mary
od stuleci do stuleci
Miejcie żal do tego który wie wszystko
(A wiedzieć wszystko to nie wiedzieć nic -)
Ja byłem tylko zwyczajnym lutnistą
Ocalałem z pożaru miasta
Matka ludzka biegła przez płomienie
unosząc dziecko w chustach
Matka boska - nie myślcie że cierpiałem patrząc
Oczy moje widzą dalej
Lepiej porozumiewałem się nieraz
z kamieniem niż z człowiekiem
To jedno wyczytali z Ewangelii
i nauczyli się kamienowania
i nauczyli się odwracać parabolę
o kamieniach i chlebach
Lepiej kochałem tych którzy są niewidzialni
Przede mną nie zjawili się
Wysyłając do mnie tylko światło.
(81 r.)
***
Jeden w mundurze
Drugi cywilny
- Niech pani nie pakuje tylu rzeczy
czy pani myśli że mąż zostanie u nas przez całe życie?
Może wróci za kilka godzin może wcześniej
po co ten cały kram
proszę się uspokoić
pani jest nerwowa
Nie. Pani jechać nie może.
Los z miłosierdziem oprawcy
zacisnął jej opaskę na oczach
zabrany również się nie obejrzał
jakby bał się że w tym obejrzeniu
straci ją na zawsze.
Zniknął popchnięty przez człowieka w mundurze.
Aby uwolnić się od siebie
Ten człowiek w skafandrze
W swej absolutnej obojętności
Ten narcyz o metalowych ustach
Ten nurek łąki podmorskiej
Ten...
To nie łowca
lecz słowołap
między dwiema otchłaniami
Wynalazł ścieżkę po której
spaceruje w ciężkich butach
ma pod sobą brud niewolę
wolny od ludzkości
ale bliski jak odbicie w lustrze
Aby uwolnić się od siebie
powinienem zbić lustro
Ale lękam się
Patrzysz mi w oczy
żywy a nieustający
Ale to światło które nas prowadzi
przez niewidzialną przestrzeń
Ale ten cień od drzewa
Ale ten żal który zanurza
sam w sobie...
(81 r.)