Mickiewicz nie pomoże

Czterdziestomilionowy naród stać na to, aby chronił rękopisy, pamiątki, ślady cywilizacyjne rozsiane w setkach bibliotek, archiwów i kolekcji przede wszystkim na obszarach na wschód od Polski, od Smoleńska po Irkuck, Krasnodar i Archangielsk.

18.12.2005

Czyta się kilka minut

“Przed wielu laty Xawery Dunikowski pytał pono Włodzimierza Sokorskiego, naonczas ministra kultury (1952-1956), czy wie, kto był ministrem kultury we Francji za czasów Balzaka. Sokorski nie wiedział. »No widzi pan - ucieszył się mistrz - a o Balzaku pan słyszał!«". Politycy rządzący Polską zdają się niezbyt świadomi, iż chwała Polski w Europie i w świecie oparta jest nie tyle na ich działaniach, ile na tym, czego dokonają ludzie polskiej kultury i nauki".

Tak zaczynał się mój szkic “Wielka niemoc albo promocja" wydrukowany w roku 1997 w numerze 7-8 paryskiej “Kultury". Redaktor Jerzy Giedroyc uważał temat za tak ważny, że umieścił ten tekst jako otwierający kolejny zeszyt. Znany redaktor wielkiej gazety w Warszawie tekstu tego przedtem nie przyjął, lekceważąc jego znaczenie. “Promocja nauki, kultury polskiej za granicą? To nie interesuje masowego czytelnika".

Już dawno temu usiłowałem zainteresować polityków otwarciem polskich instytutów historycznych w Moskwie i Berlinie (wyjaśnię, dlaczego w tej kolejności). W odpowiedzi słyszałem: tu trzeba przyznać duże pieniądze - 20-30 milionów dolarów w ciągu najbliższych lat. Tylko prezydent może pomóc...

Historia dopisała znaczące postscriptum do kpin Dunikowskiego. Na otwartej właśnie wystawie socrealizmu w Bydgoszczy, zaledwie sześć lat po śmierci Sokorskiego, zwiedzający pytali pod jego popiersiem, kim był mężczyzna uwieczniony przez znakomitego rzeźbiarza.

Optyka nadwiślańska

Co Polska uczyniła w zakresie promocji i ochrony własnej kultury i nauki za granicą? Dodaję rozmyślnie słowo: “ochrony". Nie czuję się uprawniony do sporządzania “bilansu", choć spędziłem jako badacz i wykładowca wiele lat poza Polską. Powołano jednak m.in. Instytut Adama Mickiewicza, który wspiera promocję kultury. Instytut, który boryka się z kłopotami finansowymi i nosi niewłaściwe imię.

Jako autor “Sekretarza Adama Mickiewicza" należę z pewnością do orszaku czcicieli wieszcza. Ale to nazwisko, znane wśród Słowian i Litwinów, od roku 1850 niewiele mówi ludziom Zachodu. Instytuty Adama Mickiewicza w Wilnie, w Mińsku, w Moskwie - tak, proszę bardzo. Ale nie w Londynie, Waszyngtonie, Rzymie, Paryżu. Byłem świadkiem, jak podczas odsłonięcia odnowionego pomnika Adama Mickiewicza dłuta Emila Bourdelle’a na Cours Albert Premier w Paryżu w roku 1990 wysoko postawieni francuscy uczestnicy uroczystości (nietłumnej) pytali z cicha: “Jak to się wymawia? Kto zacz?".

Niemcy mają instytuty Goethego, Włosi Dantego Alighieri, Hiszpanie Cervantesa. Są to nazwiska znane w różnych strefach językowych i kulturowych. Polski instytut mógłby śmiało nosić światowe imiona Kopernika czy Chopina. Apelowało o to w swoim czasie grono polskich dyplomatów. Niestety, przesądziła optyka nadwiślańska. Musimy oceniać wiele spraw (nie twierdzę, że wszystkie) z punktu widzenia cudzoziemskich metropolii, a nie “nadwiślańskiego zaścianka".

Zacząć od Moskwy

“Nadwiślański zaścianek". Te słowa są w moich ustach zamierzoną prowokacją. Dziś w jednym tylko wymiarze pragnę przeprowadzić dowód na to określenie. I jedną tylko - oczywistą - wysunąć propozycję.

Czterdziestomilionowy naród stać na to, aby chronił rękopisy, pamiątki, ślady cywilizacyjne rozsiane w setkach bibliotek, archiwów i kolekcji przede wszystkim na obszarach na wschód od Polski, od Smoleńska po Irkuck, Krasnodar i Archangielsk. Choćby tylko akta kilkudziesięciu profesorów czy czterech Polaków-rektorów Uniwersytetu Kazańskiego. Trochę o nich wiemy. O ilu jednak w ogóle zapomniano?

Na Zachodzie sprawa wygląda inaczej: w Niemczech zinwentaryzowano, zabezpieczono i wydano bardzo wiele. Wystarczy zwrócić uwagę na otwartą właśnie na Zamku Królewskim w Warszawie wspaniałą wystawę “Solidarność 1830. Niemcy i Polacy po Powstaniu Listopadowym", zorganizowaną wspólnym wysiłkiem.

Przez ostatnie dwieście lat los związał nas najmocniej z Rosją, z Ukrainą i Białorusią. Budowanie sieci polskich instytutów historycznych należałoby zacząć od Moskwy albo Petersburga. Nie chodzi przy tym o dwu- czy nawet jednoosobowe surogaty pod szumnymi nazwami “centrum", “stacja", “filia", “przedstawicielstwo" czy “instytut". Litościwie pominę przykłady.

Polski instytut historyczny w Moskwie nie powinien powstać zamiast instytutu kultury czy innych istniejących struktur biurokratycznych i dyplomatycznych. Powinien być instytucją niezależną, jak najbardziej naukową, zajmującą się inwentaryzacją, kopiowaniem, zabezpieczaniem, wydawaniem tekstów, odnajdywaniem dzieł i dokumentów związanych z Polakami i Polską, pokazujących związki rosyjsko-polskie. Winien prowadzić szeroką, planowaną na dziesięciolecia działalność wydawniczą w językach polskim i rosyjskim - także popularyzatorską. A także organizować odczyty i konferencje, promować tłumaczenia w obu kierunkach.

Personel takiego instytutu, złożony zarówno z Polaków, jak i obywateli Federacji Rosyjskiej, musi gromadzić wielu specjalistów. Zasady ich rotacji nie mogą być mechaniczne. Istnieją w tym zakresie świetne wzorce niemieckie.

Dobre wzorce

Niemcy od wielu dziesięcioleci budowali sieć swoich instytutów historycznych na całym świecie. Niemiecki Instytut Historyczny ufundowany już w Trzeciej Rzeczypospolitej stał się jedną z centralnych instytucji naukowych w Warszawie. We wrześniu bieżącego roku otwarto Niemiecki Instytut Historyczny w Moskwie, wykładając na jego początki, o ile wiadomo, równowartość ponad trzydziestu kilku milionów złotych.

Dbałość o pamięć historyczną narodu jest we współczesnym świecie coraz bardziej pamięcią o wzajemnym przenikaniu się kultur, o pograniczach kulturowych, o współpracy naukowej i kulturalnej. Jeżeli Niemcy stać na dobry dziesiątek instytutów historycznych poza granicami kraju (a nie chodzi tu wszak o instytuty propagandowo-rewindykacyjne typu centrum Eriki Steinbach), jeśli sprawa instytutu w Warszawie wymagała obrad i decyzji parlamentu niemieckiego, to może i my pomyślmy na początek o jednym, dwóch instytutach historycznych z prawdziwego zdarzenia w krajach ościennych... Mogą one służyć budowaniu mostów między nami, likwidowaniu antypolonizmu, rusofobii i germanofobii.

W Polsce dziewiętnastowiecznej wśród niektórych przedstawicieli arystokracji, plutokracji oraz inteligenckich organizacji społecznych istniał prywatny mecenat kultury narodowej. Można mówić nawet o doraźnych aktach wsparcia ze strony kilku monarchów-zaborców. Druga Rzeczpospolita rozpoczęła mecenat państwowy, który w sposób gwałtowny przerwała wojna. Mecenat w PRL-u nosił piętno dyktatu autorytarnego, miał charakter wybiórczy. Nie wolno wszakże przemilczać jego pozytywów. Czy nie nadszedł czas na ponadpartyjny, rozwinięty, długofalowy mecenat demokratycznej Trzeciej Rzeczypospolitej (w szesnastym roku jej istnienia)? Na ponadpartyjny, niezaściankowy rozmach i kontynuację niezależną od formy rządów?

Jak mówi smętnie Jerzy Jedlicki, inicjowanie debaty publicznej to “główne zadanie intelektualistów, czyli takich facetów i facetek, co wtrącają się w nie swoje sprawy i nic z tego nie mają".

Jerzy W. Borejsza jest historykiem i publicystą, kierownikiem Zakładu Systemów Totalitarnych i Dziejów Drugiej Wojny Światowej w Instytucie Historii PAN w Warszawie, profesorem zwyczajnym w Instytucie Stosunków Międzynarodowych UMK w Toruniu; za organizowanie polsko-francuskiej współpracy naukowej odznaczony został Krzyżem Oficerskim Legii Honorowej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2005