Metrem na zawody

Sportowcy sami musieli zadbać o swoje stroje i prosić o urlop w pracy, aby w ogóle startować. Jedzenia było mało, spało się w koszarach, wszędzie leżały gruzy po nalotach. Pierwsza powojenna letnia Olimpiada odbyła się w 1948 r. w Londynie.

10.07.2012

Czyta się kilka minut

Na początku lipca 2012 roku medale olimpijskie czekają już zamknięte na siedem spustów w Tower, zabytkowej twierdzy Jej Królewskiej Mości, a pod symbolem Londynu, słynnym mostem Tower Bridge, dumnie zawisło pięć olimpijskich kółek. Wszystko gotowe na Igrzyska, które rozpoczną się pod koniec tego miesiąca. Z tej okazji przebudowano niemal pół miasta, a wszystko kosztowało ponad 7 miliardów funtów.

Tymczasem pierwsze powojenna letnia Olimpiada – przygotowana także przez Brytyjczyków, w rekordowym tempie zaledwie dwóch lat – miała budżet jedynie nieznacznie przekraczający... 700 tys. funtów. Nie bez powodu nazywano ją więc „Austerity Games”, czyli „Olimpiadą Oszczędnościową”.

Zresztą austerity to słowo, które nieustannie pojawia się w prasie także dzisiaj – na określenie polityki oszczędności i cięć, do których zmuszane są kraje najbardziej dotknięte przez kryzys. Na pozór więc nic nowego? Bynajmniej: Olimpiadę z roku 2012, którą Brytyjczycy chcą olśnić świat, od tej z roku 1948 dzielą lata świetlne. Warto przypomnieć więc tę poprzednią – i zastanowić się nad tamtą lekcją.

WŁASNE RĘCZNIKI I BUTY

Planowo Brytyjczycy mieli zorganizować letnią Olimpiadę w 1944 r. Trwała jednak II wojna światowa, więc w oczywisty sposób było to niemożliwe. Zaraz po jej zakończeniu powrócono jednak do tego tematu. Na organizację Igrzysk wielką ochotę mieli Amerykanie. Europa była wyniszczona wojną i – co tu dużo mówić – po prostu za biedna. Jednak Brytyjczycy się uparli, że dadzą radę.

I dali. Choć nie został wybudowany ani jeden nowy obiekt sportowy, choć sportowcy-mężczyźni z zagranicy zostali zakwaterowani w koszarach wojskowych, a kobiety w szkołach, zaś Brytyjczycy – we własnych domach, to łącznie zjawiło się ponad cztery tysiące sportowców z 59 krajów. Zapewniono im pościel i koce, ale już ręczniki musieli przywieźć własne.

Brytyjczycy sami musieli też zadbać o swoje stroje. Gladys Pentland, wtedy startująca pod panieńskim nazwiskiem Clarke, wspominała: „Nie mieliśmy trenerów, niczego takiego, co teraz mają sportowcy, masażystów itd. Jednym z wymagań były białe buty, więc szukaliśmy wszędzie białych butów... Para kosztowała tyle co moja tygodniowa pensja”.

Na kilka tygodni przed rozpoczęciem Igrzysk szef Brytyjskiego Związku Olimpijskiego prosił w prasie społeczeństwo o jakiekolwiek darowizny, aby brytyjskim sportowcom zapewnić podobne warunki do tych, które mieli zawodnicy z innych krajów, mniej dotkniętych wojennymi zniszczeniami i wyrzeczeniami... Niestety, nie wiadomo, ile ostatecznie wpłacili obywatele. Za to biegaczka Maureen Gardener wspominała, że gdy dojeżdżała na olimpijskie zawody metrem, pasażerowie, którzy ją rozpoznawali, ustępowali jej miejsca i zachęcali, by się nawet położyła i odpoczęła. Być może wsparcie pomogło, bo w biegu przez płotki Gardener zdobyła srebrny medal.

Nie lada problemem było wyżywienie gości, bo w Wielkiej Brytanii w tym czasie nadal jedzenie było ściśle racjonowane. Poszczególne drużyny narodowe przywiozły więc coś, czym mogły się podzielić: Holendrzy 100 ton owoców i warzyw, Dania – 160 tys. jajek, Czechosłowacja – 20 tys. butelek wody mineralnej. Nierówności trudno było jednak nie dostrzec. Gwen Dance, która pracowała przy Igrzyskach, wspominała chwilę, gdy zobaczyła to, co po pikniku pozostawili bogaci Amerykanie. Mieli własne dostawy świeżych owoców, chleba i mięsa każdego dnia. „Wielkie sery, olbrzymie szynki, słodycze, ciastka – co tylko można sobie wyobrazić. Po raz pierwszy w życiu stałam się padlinożercą” – wyznawała Dance.

To nie był czas, by wyrzucać jedzenie – to, czego nie zjedli sportowcy, przekazywano do szpitali.

OLIMPIJSKA POLITYKA A.D. 1948

Choć w teorii sport powinien być oddzielony od polityki, to jednak w praktyce nigdy tak nie jest. Na pierwszą powojenną Olimpiadę nie zaproszono Niemiec i Japonii. Nawet olimpijski ogień z Grecji przeniesiono taką trasą, żeby ominąć Niemcy. Swoją reprezentację pozwolono jednak wysłać Włochom.

Zaproszono za to sportowców z ZSRR, ale Moskwa zaproszenie odrzuciła – powodem była być może obawa przed konfrontacją z niezwykle silną drużyną amerykańską. Albo przed tym, że część sportowców może zechcieć pozostać na Zachodzie. Tego uniknąć się do końca nie dało – po Igrzyskach o azyl polityczny poprosiła czechosłowacka działaczka sportowa Marie Provazníková. Potem zdarzało się to częściej...

Do małego dyplomatycznego skandalu doszło podczas ceremonii otwarcia: amerykańska drużyna olimpijska nie obniżyła swej flagi, defilując przed królem. Brytyjski dziennik „Guardian” próbował to tłumaczyć zakorzenionym w Amerykanach przekonaniem, że narodowej flagi nigdy, przenigdy nie wolno im opuścić. Niewiele to jednak pomogło i Amerykanie narzekali na pewien chłód, z którym spotkali się w Londynie. Powód mógł być jednak bardziej przyziemny: mianowicie amerykańska dieta, która wciąż głodującym Brytyjczykom działała na nerwy. Wyliczono im dokładnie, że przywieźli ze sobą 5 tys. steków i 15 tys. tabliczek czekolady.

Ostatecznie Olimpiada się udała i nawet przyniosła organizatorom pewien zysk, choć jak na obecne warunki był on śmiesznie niski: około 29 tys. funtów. Ale to nie pieniądze okazały się najważniejsze, choć koszt wielkiego sportowego wydarzenia cały czas wywoływał krytykę w mediach. Igrzyska po raz kolejny zjednoczyły Brytyjczyków we wspólnym wysiłku: pokazały, że udało się zrobić coś wielkiego przy naprawdę ograniczonych możliwościach.

Podczas ceremonii otwarcia na stadionie wywieszono hasło barona Pierre’a de Coubertina, twórcy nowoczesnych Igrzysk Olimpijskich: „Rzeczą ważną jest nie zwyciężanie, ale branie udziału. Zasadniczą rzeczą w życiu jest nie zdobywanie, ale walka”. Z takiego założenia wyszli brytyjscy sportowcy, którzy teraz wspominają, że chodziło przede wszystkim o honor – i o to, aby tam być.

***

Brytyjska drużyna – podobnie jak społeczeństwo – poradziła sobie zresztą całkiem nieźle: zdobyła trzy złote medale, 14 srebrnych i sześć brązowych. Nawet jeśli wykonane były nie ze złota, ale z oksydowanego srebra – w ramach oszczędności oczywiście – to i tak było się czym pochwalić. 


Pisząc artykuł korzystałam z archiwum BBC.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2012