Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Trzech panów Waglewskich weszło w końcu razem do studia. Minęło trochę lat wzajemnych obserwacji, ojciec pomagał sporadycznie synom, synowie ojcu. Jak sami mówią, wspólna płyta jest projektem, do którego musieli dorosnąć.
Każdy wziął ze sobą inne doświadczenia, co mocno słychać w "Męskiej muzyce". Uderzające są różnice w warstwie tekstowej, gdzie ironiczne wyczulenie Fisza na miejskie akcje typu "na siedzeniach tylnych miał / Niebo dla poznanych pań" ("Władca kół"), "Majty" czy "Poruszenie na dzielnicy, bo /Autobusem 136 / Jedzie miasta oficjalna miss, / Pożeraczka męskich serc" ("Sport"), sąsiadują ze słowami ojca, ze zmęczeniem ("Chromolę"), melancholią ("Chwilę będzie ciszej") i kolejnym pięknym utworem w kolekcji opowieści o tej samej od lat gorącej miłości ("Niezmiennie").
Mimo to nie sposób zarzucić muzykom niekonsekwencji: wyraźnie słychać, że "Męska sprawa" zbudowana jest na różnych odmianach bluesa: surowej, jak z Południa, spod znaku Waitsa, rockabilly czy podszytej jazzem. Stąd wrażenie, że płyta poprowadzona jest spójnie, oszczędnie i nawet w najbardziej energetycznych miejscach (wspomniane już świetne "Majty" czy "Sport") ze spokojem. Może to wpływ dystansu Wojciecha Waglewskiego, może fluid rodzinny.
A gdybym miał wskazywać na miejsce, gdzie trzech panów W. brzmi najbardziej poruszająco, poleciłbym bez wahania "Zimno", jedyne miejsce, gdzie Fisz i Wojciech Waglewski śpiewają razem. Oniryczny, ciemny tekst pierwszego, delikatna, równa gitara ojca, dobiegający gdzieś z mroku rytm Emade i piękne solo na harmonijce ustnej Bartka "Boruty" Łączyckiego. Przed taką muzyką rodzinną czapki z głów.