Massmedia a demokracja

W roku 1981, kiedy nieco zelżała cenzura, opublikowałem w Tygodniku Powszechnym około dwudziestu tekstów wspólnie zatytułowanych Słownik demokracji, potem (około dziesięć lat temu) dodałem kilka, a teraz - wobec zbliżających się wyborów parlamentarnych oraz na skutek pojawienia się zjawisk wtedy mniej znanych, rozpowszechnionych lub ważnych - zamierzam znowu zaproponować Państwu lekturę kilku tekstów. Zaczniemy od roli mass-mediów w demokracji.

27.06.2004

Czyta się kilka minut

Niewątpliwie mass-media sprzyjają demokracji i im są silniejsze, bardziej niezależne oraz skrupulatne, tym lepiej. Mass-media, zarówno elektroniczne, jak i tradycyjna prasa, wspierają demokrację na trzy sposoby. Po pierwsze są pośrednikiem między władzą a obywatelami, a ich oddziaływanie ma charakter dwustronny. Informują obywateli o poczynaniach władzy i informują władzę o postulatach czy też poglądach obywateli. Ta czysto informacyjna funkcja zawsze ma ogromne znaczenie, ale rośnie ono w okresach przedwyborczych, kiedy to mass-media pomagają dowiedzieć się, jakie są programy i postulaty rywalizujących partii, jakie oczekiwania wyborców i gdzie te dwa punkty widzenia się spotykają, a gdzie nie.

Wiąże się to bezpośrednio z drugą funkcją mass-mediów w demokracji, polegającą nie tylko na informowaniu obywateli, ale i na dostarczaniu im podstaw do podejmowania politycznych decyzji. Jeden z najwybitniejszych współczesnych teoretyków demokracji Robert A. Dahl uważa, że warunkiem istnienia prawdziwej demokracji jest pięć czynników, a wśród nich posiadanie przez obywateli obszernej i zróżnicowanej informacji na temat programów wyborczych oraz planów poszczególnych ugrupowań politycznych, czyli wiedza na temat tego, spośród kogo obywatele mają wybierać i jakie mogą być podstawy do dokonania tego wyboru. Wiedza prawdziwa, a nie tylko propagandowa, jaką oferują same partie polityczne, które z racji swoich interesów chcą przedstawić możliwie najlepszy swój wizerunek.

Wreszcie funkcja trzecia, która ostatnio w Polsce stała się szczególnie ważna, to funkcja kontrolna. Nie chodzi tu przede wszystkim o śledzenie rozmaitych patologii w życiu społecznym na niskim i wysokim poziomie (o tym powiemy, omawiając korupcję polityczną), lecz o nadzorowanie, czy wybrani przedstawiciele władzy wywiązują się ze swoich wyborczych obietnic, w jakich przypadkach się nie wywiązują i jakie to ma dla nas konsekwencje. My, zwyczajni obywatele, jesteśmy przecież praktycznie bezradni aż do następnych wyborów parlamentarnych, a przez ten czas władza może narobić bardzo dużo głupstw, o czym niejednokrotnie mieliśmy okazję się przekonać.

Mass-media dobrze wykonują swoją pracę dla demokracji, o ile podejmują się trwałego i sumiennego monitorowania rozlicznych problemów politycznych i społecznych. Tutaj istnieje zawsze zagrożenie polegające na tym, że mass-media z racji chociażby finansowych muszą starać się o popularność, stąd często wiadomości o charakterze sensacyjnym wypierają solidną informację polityczną. Taki już jest ten świat i jedyne, czego można się od mass-mediów domagać, to jakiegoś sensownego balansu między tymi dwiema zupełnie odmiennymi formami ich działalności. Inne niebezpieczeństwo, często bardzo poważne, jakie ze strony mass-mediów zagraża demokracji, to czynienie z polityki sfery sensacji. Przejawy tego znamy doskonale, ale konsekwencje są bardziej istotne, niż często sądzimy. Otóż polityka sprowadzona do poziomu sensacji staje się sensacją, a wobec tego, jak każda sensacja, ma bardzo krótki okres medialnego życia. Kiedy tylko dana afera polityczna się wyczerpie lub nieco znudzi czytelnikom czy widzom, rozpoczyna się poszukiwanie następnej afery, co powoduje wrażenie, że świat polityki jest światem nieustającej sensacji. I chociaż politycy w wielu krajach, w Polsce w szczególności, wiele czynią, by stać się materiałem dla wiadomości sensacyjnych, to mass-media nie powinny do tego ograniczać swojego zainteresowania sferą polityczną, a tym bardziej czynić z polityki zjawiska w gruncie rzeczy kompletnie niepoważnego. Niebezpieczeństwo to zawsze czyha na dziennikarzy i redaktorów. Należy sobie z niego dobrze zdawać sprawę i mu nie ulegać.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2004