Marzenia pamięci

Tadeusz Konwicki milczy od lat - jako pisarz i jako filmowiec. O czym myśli, gdy pije dzisiaj kawę u "Bliklego" na Nowym Świecie? Czy wraca do dawnych filmów i tekstów?

20.01.2009

Czyta się kilka minut

Tęsknię za Konwickim. Wracam do jego książek i filmów zawsze wtedy, kiedy czuję, że powinienem sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, czy nic złego się nie stało. Jeżeli już po pierwszych stronach odnajduję ten sam, co zawsze, czytelniczy zachwyt, jestem spokojny. Awaria minęła.

Wydany przez telewizję "Kino Polska" box DVD z filmami Tadeusza Konwickiego - "Jak daleko stąd, jak blisko" (1971), "Doliną Issy" (1982) i "Lawą" (1989), oraz tom "Wiatr i pył", czyli zbiór rozproszonych tekstów pisarza, to dla miłośników Konwickiego najwspanialszy noworoczny prezent.

"Wiatr i pył", czyli zebrane przez Przemysława Kanieckiego i Tadeusza Lubelskiego reportaże, recenzje filmowe, felietony, eseje, opowiadania, wstępy do książek, a nawet rysunki Tadeusza Konwickiego, są świadectwem wyjątkowej pozycji pisarza. Książka równie dobrze mogłaby nosić podtytuł "Cały Konwicki", gdyż znajdziemy w niej ekstrakt tego wszystkiego, co stanowi o skali talentu pisarza.

Zagadkowy opis Gdyni i onirycznego Krakowa, żartobliwa lista osób, które "nie powinny wypowiadać się kategorycznie na temat literatury", powracające nazwiska Aleksandra Forda czy Antoniego Słonimskiego, rozważania na temat problemu adaptacji filmowej oraz wspomnienie o tym, jak Konwicki-pisarz został filmowcem ("Pojechałem z przyjaciółmi nad morze: tam, na plaży, wśród różnych przygód jak zapalenie płuc czy ataki nerek, nakręciliśmy »Ostatni dzień lata«"), wreszcie wieńczący całość piękny szkic o Mickiewiczu z 2005 r.

Znamienne - natychmiast po lekturze "Wiatru i pyłu" chciałoby się powrócić do filmów Tadeusza Konwickiego. Myślę, że trzeba pokochać Konwickiego-pisarza, żeby zrozumieć filmowca. I odwrotnie: warto zachwycić się jego kinem, żeby znaleźć swoją twarz w przemnożonych przez wszystkie przypadki i litery postaciach z jego książek. Empatia widza i czytelnika polega, w tym wypadku, na zrozumieniu wystraszonego, onirycznego "ja", które w nocy często zasypia, ale przecież rano budzi demony, tęskni za mityczną Litwą albo za jakąś cudowną dziewczyną w sukience w wielkie grochy. Śliczną panienką, która nie tak dawno, zaledwie pięćdziesiąt albo sześćdziesiąt lat temu, umówiła się ze swoim chłopcem na lody. Każdy znał takich chłopców i dziewczyny. Pamięta smak lodów waniliowych. Ale tylko Konwicki potrafił tak pięknie opisać i sfilmować marzenia pamięci.

Owa pamięć to może być wspomnienie jednego tylko spojrzenia Ireny Laskowskiej z "Ostatniego dnia lata" (1958). Albo zdjęcie desperacji pary młodych bohaterów "Zaduszek" (1961): Wali i Michała, dla których skończyła się jedna wojna: światowa, ale następna - osobista nie mogła się zacząć.

Filmy Konwickiego były ekwiwalentem jego literatury. Obrazami półerotycznych półniespełnień, przepełnionymi nostalgią za czymś i za kimś, co mogło przyjść i zbawić, ale spóźniło się i zostawiło nas w grzechu. Z poczuciem zmarnowanych szans. W jego wielkich filmach: "Ostatnim dniu lata", "Salcie", "Jak daleko stąd, jak blisko" bohaterów dopadały omamy zaszłości, które wybijały się w niepewną przyszłość. To były zawsze jakieś wojenne zgryzoty, miłosne animozje, nieudane wiersze. Kiedy jednak Konwicki w "Dolinie Issy" adaptował Miłosza, poprzez podobieństwo losów starał się zmitologizować świat, który tak dobrze zapamiętał. Miłoszowska Issa w ujęciu Konwickiego jest doliną inicjacji, nocą kwitnącej paproci.

Rytm codzienności "Rojst" (1956), "Bohinia" (1987), "Kompleksu polskiego" (1977) odmierzało głównie tchórzostwo, niewierność, kłamstwa. Życie tutaj i teraz, w tym kraju, w gęstej i lepkiej aurze tego, co zakazane i nieszczere, jest egzystencją rozpaczliwą. Ale bohater filmów i książek Konwickiego pragnie tę rzeczywistość oswoić. Na swój sposób. Wie przecież, że jest zdany na łaskę i niełaskę losu, który czasami, owszem, pozwala mu spotkać bratnią duszę, ekstatycznie zachwycić się Polską i Polakami, ale częściej przecież każe się tą Polską rozczarować.

Książki Konwickiego to niezrealizowane filmy - a filmy są nienapisanymi powieściami. We "Wschodach i zachodach księżyca" pisał: "nie umiem pisać prozy, nie chce mi się pisać prozy, nie wierzę w prozę". Paradoksalnie, właśnie niewiara w solenność narracyjnych matryc stała się wyzwoloną wiarą i oryginalnym stylem jednego z najciekawszych polskich pisarzy i filmowców. Zamglone, ukryte pod ciemnymi okularami oczy Cybulskiego przed ostatnim "Saltem", grymas bólu na twarzy Holoubka w "Lawie" wg "Dziadów", w momencie kiedy Gustaw-Konrad przejrzał na wylot swoje zwycięstwo. Zwycięstwo, którego kresem będzie szlachetna klęska. Porażka ubrana w romantyczny kostium, ale pozbawiona sentymentalnej otoczki - oderwana od prywatnego i zbiorowego szczęścia.

Te filmy możemy docenić dopiero wtedy, gdy przestaniemy walczyć z szantażem jedynie słusznych interpretacji. Wówczas, być może, uda nam się odnaleźć chłopca, który rzucał granat w dworek swojego pana w "Dolinie Issy", bo wierzył, że jeden granat wybije wszystkie okna pogardy. Odnajdziemy warszawskiego trubadura cieni, błąkającego się po niebie złych przeczuć we "Wniebowstąpieniu", albo Teodora, bohatera nigdy niedokończonej powieści, której fragmenty znalazły się w tomie "Wschody i zachody księżyca". Teodor był jak filmy Konwickiego, jak jego książki. Przyjechał po wojnie z tłumoczkiem i z nadzieją. Z tym wszystkim został: samotny. W zniszczonych butach, z niepotrzebną nikomu uczciwością, zbędną miłością. Kto nakręci film o Teodorze? Kto, panie Konwicki?

Tadeusz Konwicki, Wiatr i pył, teksty Tadeusza Konwickiego wybrali i przygotowali do druku Przemysław Kaniecki i Tadeusz Lubelski, Wydawnictwo "Czytelnik", Warszawa 2009;

Tadeusz Konwicki, Jak daleko stąd, jak blisko, Dolina Issy, Lawa, seria: Arcydzieła Polskiego Kina, Wydawnictwo DVD - Kino Polska, 2009

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2009