Bitwa o Wilczy Tryb

Relacja dzień po dniu z likwidacji ostatniej blokady, która chroniła Puszczę Białowieską przed wycinką.

31.10.2017

Czyta się kilka minut

Likwidacja obozu ekologów w Puszczy Białowieskiej, październik 2017 r. / MICHAŁ KSIĄŻEK
Likwidacja obozu ekologów w Puszczy Białowieskiej, październik 2017 r. / MICHAŁ KSIĄŻEK

Wilczy Tryb to droga leśna między przysiółkiem i lasem Dąbrowa a Drogą Narewkowską, trochę ponad kilometr długości. Już dziesięć dni blokujemy jej ujście do Drogi Narewkowskiej. Od Dąbrowy tiry nie mogą tu wjechać, więc zablokowanie drugiego wjazdu uniemożliwa wywóz drewna zza naszych pleców. Mamy dwie beczki wypełnione betonem, w głąb których wpinamy się zatrzaskami łańcuchów wiszących na nadgarstkach. Nad beczkami, pomiędzy drzewami, wisi też platforma, na której wciąż ktoś czuwa. Jednorazowa zmiana na blokadzie liczy więc minimum cztery osoby.

Ósmy dzień blokady

Wtorek, 10 października. Na zmianie dzielny Gucio, który blokował kiedyś har­vestera przez 10 godzin, po nieprzespanej nocy. Chomik, pogromca kłusowników z Lubelszczyzny. Gosia, która nie tylko walczy o Puszczę, ale też utrwala na zdjęciach brutalność straży leśnej. Nic dziwnego, że strażnicy usunęli zdjęcia, kiedy aparat wpadł w ich ręce. Jest i Marta, która razem z Indiańcem zablokowała forwardera. Indianin nie jadł wtedy cały dzień i zasłabł. Jest i Ania Bo, która porzuciła szkołę aktorską, żeby choć trochę opóźnić wycinkę. Na blokadach recytuje i czyta poezję. Dziś rano, jeszcze przed wschodem słońca, brzmiał poemat „Dąb” Leśmiana.

Rozmawiamy o minionych miesiącach. Kiedy Lasy Państwowe złamały prawo unijne i krajowe, wjeżdżając harvesterami w ponadstuletnie drzewostany. Najpierw zlekceważyli ostrzeżenia Komisji Europejskiej, prośby i petycje obywateli, komunikat UNESCO, a w końcu orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości z 27 lipca. Orzeczenie zabraniało wyrębu drzewostanów ponadstuletnich, także wywożenia ponadstuletnich świerków. Rżnąć można było jedynie ze względu na zapewnienie bezpieczeństwa publicznego. Ale leśnicy stwierdzili, że bezpieczeństwo muszą zapewnić grzybiarzom i myśliwym, co oznacza, że nawet w głębi lasu można ciąć.

Gdyby Dąbrowa znajdowała się gdzieś w głębi Polski, dawno już byłaby sławnym rezerwatem. Jej walory podnosi przecież obecność kurhanów z czasów pierwszych Słowian. Gdyby zaś całe tutejsze nadleśnictwo się tam nagle znalazło, szybko stałoby się parkiem narodowym. Nie dzieje się tak, gdyż powołanie przed laty malutkiego Białowieskiego Parku Narodowego zdaniem wielu wystarczy. I ten wspaniały las ma taki sam status jak sośnina na gruntach porolnych gdzieś na Śląsku: do dziś jest częścią Nadleśnictwa Białowieża. I będzie cięty przez harvestery.

Ostatnia w Europie

Takich kniei jak lasy wzdłuż drogi Wilczy Tryb, gdzie rośnie też Dąbrowa, nie ma już w Europie. Od ostatniego zlodowacenia odnawiały się same, zachowały się tam warunki z okresu powstawania puszcz, pewien zbliżony do pierwotnego stan lasu. Chodzi o tak zwany „poziom zerowy”, do którego uczeni z całego świata mogą odnosić swoje współczesne badania z lasów gospodarczych. Gdzie oprócz ginącego dzięcioła spotkasz też żubra, jelenia. Zimą trafisz na trop rysia, a latem zza skrajnych drzew podejrzysz w Łutowni wydrę. W dziupli dwustuletniego dębu wyniuchasz pachnicę dębową albo nawet zobaczysz tego ogromnego żuka o miłej woni piżma. Pod korą gnijącego świerka znajdziesz zgniotka cynobrowego albo ponurka Schneidera – zagrożone gatunki chrząszcza starych puszcz, które przez brak martwego drewna wymarły bądź giną właśnie wywożone z surowcem.

Rozmowy przerywają wybuchy śmiechu. Leśnicy sami niszczą swój wizerunek. Szczególnie zabawne są ich twierdzenia o wynagrodzeniu, jakie protestujący rzekomo otrzymują za protesty. „Są tyle warte, co zarzuty, że śpimy z kozami” – nawiązuje ktoś do wypowiedzi dyrektora generalnego LP, Konrada Tomaszewskiego, w której oskarżał ekologów o zoofilię. Żeby podratować budżet, Gucio i Marta zrywali winogrona na Zachodzie. Chomik załapał się do naprawy płotu w Hajnówce. Ania prowadzi warsztaty z wyszywania, Siwy z gotowania. Nie omieszkamy wytknąć zarobków leśnikom: nadleśniczowie z Puszczy Białowieskiej zarabiają średnio 16,5 tys. miesięcznie, dyrektor generalny Tomaszewski, znawca kóz, pewnie więcej. Wielu z nas nie widziało w życiu takich sum. Może jakieś wyrzuty sumienia powodują, że leśnicy nie mogą uwierzyć, iż ktoś może tyle poświęcić dla idei ochrony przyrody. Za darmo.

Zdarzają się i uczone dysputy: jak na dłoni widać, że intensywna wycinka wzdłuż Wilczego Trybu utworzyła korytarz ekologiczny dla nasion światłożądnych i ekspansywnych roślin, takich jak niecierpek drobnokwiatowy czy nawłoć kanadyjska. Otóż o wyjątkowości Białowieskiego Parku Narodowego świadczy zespół roślin właściwy starym lasom, który w takim rozmiarze i składzie nie zachował się nigdzie indziej. Zagrażają mu gatunki zawleczone i ekspansywne. Przez takie wycinki jak przy Wilczym czy Narewkowskiej presja roślin inwazyjnych dramatycznie wzrośnie. Ale dość gadania – trzeba wykopać latrynkę, bo Wilczy Tryb zamierzamy blokować jak najdłużej.

Rozmowy nie mogą uśpić czujności.

Nigdy nie widzieliśmy, to nie ma

W środę strażnicy nagle otoczyli blokujących i przez kilka godzin nie pozwolili im pić ani oddalić się za potrzebą. Ale po południu zniknęli. Była też babcia z Teremisek, która życzyła ludziom śmierci. Zmieniła zdanie, kiedy M. kupił od niej kosz opieniek. Tuż pod blokadę podjechał ktoś w samochodzie miejscowego myśliwego – wychylił się i ostrzegł, że za pół godziny barykada ma zniknąć, bo jak nie, to „wszystko rozp...”. Kierowca z ciężarówki z oznakowaniem LP rzucił jakieś przekleństwo fotografowi z Francji. Ale nie klął przecież tak strasznie jak operatorzy harvesterów z Zakładu Transportu i Spedycji w Giżycku.

W końcu zjawili się uczniowie z Technikum Leśnego w Białowieży. Przekonywali, że w Puszczy Białowieskiej nie ma sóweczki, gatunku z czerwonej księgi, o którym mówi też orzeczenie Trybunału. „Nigdy nie widzieliśmy, to nie ma” – przekonują uczniowie. „Przecież można ją usłyszeć czasem przy Narewkowskiej!” – śmieją się ekolodzy, wśród kórych są też ornitolodzy. „A skąd wiecie, że to ona się odzywa, a nie jakaś inna sowa?” – pytają młodzi leśnicy, którzy nie wiedzą, że wszystkie ptaki Polski można oznaczać po głosach. Jak więc będą je chronić, kiedy już obejmą leśnictwa i nadleśnictwa?

Blokada uniemożliwia wywóz drewna, ale harvester wciąż pracuje. Patrol szybko stwierdza, że ponad miarę poszerza leśną ścieżkę, która wiodła do ambony myśliwskiej. Pod samą amboną wyciął też wielkie pole, by wygodnie było strzelać. Dlatego z drugiej strony Wilczego Trybu w czwartek rano staje druga blokada, jej celem jest powstrzymanie harvestera. Drzewostan wokół ambony miał ponad 160 lat.

Druga blokada

12 października, czwartek. Trójka dzielnych obywateli na drugiej blokadzie wpięta jest w dwie beczki, dwóch kolejnych wspiera ich służąc pomocą. Strażnicy zjawiają się około godz. 8, przystępują do przesłuchań. Po raz pierwszy w historii obrony Puszczy widzę, jak dwaj strażnicy zgadzają się na pokazanie dokumentów służbowych. Są nowi, uprzejmi, ale jest z nimi strażnik W., niezwykle nerwowy, psuje atmosferę. 17 sierpnia najeżdżał samochodem ludzi protestujących na Narewkowskiej. Kamerzystka z Ukrainy musiała przed nim uciekać, a mężczyzna z banerem został staranowany, co utrwalono na filmie. Jest też osiłek w mundurze straży leśnej, który we wtorek w nocy uderzył w twarz studenta Katowickiej Szkoły Filmowej, Antka Grałka. Wypominam mu to przy wszystkich, najpierw stoi zaskoczony, potem zaprzecza, trzęsie się i oddala pośpiesznie.

Leśnicy niespodziewanie rezygnują z usuwania blokady. Snują się w pobliżu zabezpieczając prace forwardera. Do ataku przystępują nagle: kiedy mobilni pilnujący zmuszeni byli się oddalić. Straż nie dopuszcza zmiany, nie zgadza się na podanie posiłku.

fot. Michał Książek

Zmordowany wielodniowym pilnowaniem puszczy Piona zasypia kamiennym snem, wyciągnąwszy rękę z beczki. Gosia zmieniała pozycję, kiedy ją zaskoczyli i wywlekli po błocie. Jedynie Ania pozostała wpięta, ale jej dłoń wyrywa z bransoletki łańcucha postawny strażnik zwany Pyzą. Ania wyje z bólu, płacze, wyrwana ręka krwawi. Dziewczyna waży 50 kg, strażnik 120. Dwie godziny później lekarz stwierdzi u niej naderwany paznokieć, przemieszczenie kości palców i nadwyrężoną torebkę stawową. Zostaje jeszcze blokada nr 1, od Narewkowskiej.

Walka w mateczniku

Piątek, 13 października. Wczesnym rankiem straż leśna otacza ostatnią blokadę. Nie przystępują do wyrywania rąk z łańcuchów, ale okrążają beczki szczelnym kordonem, jak zawsze mobilnych wypychając na zewnątrz. Przez ponad osiem godzin blokujący nie otrzymują jedzenia i picia. Nie mają szansy zaspokoić też potrzeb fizjologicznych. Ludzie próbują rzucać kanapki przez kordon, ale leśnicy są czujni. „Nie pozwólcie zbliżyć się im na odległość rzutu!” – krzyczą do siebie. Chodzi o odległość rzutu kanapką. Z takiego dystansu nie tylko trudno nakarmić człowieka, ale trudno rejestrować działania mundurowych. Nocą nieludzko zmęczeni obrońcy zdejmują platformę wiszącą nad beczkami, a stawiają trudny do usunięcia trójnóg. Aktywność straży świadczy o zbliżającym się ataku, a trójnóg trudniej im będzie usunąć.

Niespotykane gdzie indziej ptaki, ssaki, a nawet owady oraz różnorodność gatunków drzew o rozmaitych kształtach liści i ich szum tworzyły wokół Wilczego Trybu niepowtarzalny krajobraz dźwiękowy. Nigdzie w Europie i na Ziemi nie słychać tak świata jak w drzewostanach nad Narewką za Teremiskami. Zupełnie jak setki lat temu.

Uszy nie mogą sie nasycić, a oczy biegają jak młode liski. Krajobraz lasu naturalnego uderza nie mniej niż jego „krajogłos”. Pojedyncze suche świerki czernieją jak na chińskich rycinach. Sosny z czasów powstań i przedrozbiorowe dęby zadziwiają, skłaniają do patrzenia i refleksji. W dole wykroty, złomy i leżące pnie obrośnięte grzybami, którym uczeni nie zdążyli nadać polskich nazw. Pięć tysięcy gatunków grzybów tworzy w Puszczy tło zapachowe, w którym wyczujesz czosnek (twardzioszek), padlinę (sromotnik) bądź stare skarpety (jakiś nieznany gatunek). Odnajdujesz w tym coś znajomego, pierwotnego i dzieje się to na poziomie pamięci genetycznej. Jak wtedy, kiedy cieszy nas zapach ziemi po deszczu, znajdowanie jadalnych grzybów czy inne archaiczne zachowania. Masz pewność, że tak wyglądał pierwszy las. Którego resztki opisał Mickiewicz w „Mateczniku” czy Kraszewski w „Starej baśni”.

Obóz

Takiego lasu broni obóz dla puszczy. Odkąd powstał pod koniec maja, gościł 6 tysięcy osób. 17 października po południu siedzibę w Teremiskach odwiedza przemiła grupa seniorów z okolic Warszawy. Jest ponad 20 osób, głównie kobiety. Większość nie słyszała o planach śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, by całą Puszczę objąć ochroną. Seniorki są raczej zdegustowane postępowaniem leśników w Puszczy, z niedowierzaniem słuchają o zachowaniu strażników leśnych. Dyskusję przerywa telefon z Wilczego Trybu: „Przyjechała straż leśna, potrzebna pomoc”. Bardziej wypoczęci siadają na rowery i mkną na Wilczy.

Ostatnia bitwa

W krótkim czasie przy blokadzie gromadzi się grupka obozowiczów, dołącza też kilkanaście seniorek. Jest już około 20 strażników, wciąż dojeżdżają nowi. Jak zawsze nie ma powitania, uśmiechu, rozmowy. Strażnicy z kamiennymi twarzami otaczają kordonem blokadę. Wybrali zmierzch, bo wówczas mniej widać, na więcej można sobie pozwolić. Mniej będzie też widać na filmach. Dodatkowo w poprzek drogi, przed beczkami, zaparkowali samochód. Zrazu niewiele można zobaczyć, ale akcje relacjonuje nam Aga, umieszczona na platformie podwieszonej u szczytu trójnogu. Leśnicy cały dzień obserwowali Wilczy. Wiedzą dobrze, że obecna zmiana jest tu od 6 rano, że obrońcy są zmęczeni i głodni.

Zza kordonu i zaparkowanego samochodu słychać krzyki. Aga z góry relacjonuje, że wyrywają M. Za chwilę wyprowadzają ją w kajdankach, ale rozkuwają na drodze i puszczają wolno. Jest nieco oszołomiona, przytula się szybko do przyjaciół, drży, chyba płacze.

Zerkam z boku i widzę już dobrze, jak strażnicy podchodzą do Aleksa, wolontariusza z Niemiec, wpiętego jedną dłonią w skrajną beczkę. Pociągają za rękę, sprawdzając, czy wytrzyma. Student pokrzykuje z bólu. Za chwilę widzę, jak strażnik leśny ujmuje w łapy jego głowę, manipulując palcami za uszami i kręcąc głową, jakby chciał ją odkręcić. Aleks krzywi się i krzyczy, my też, że on i Anette potrzebują tłumacza. Nie mogę nagrywać, strażnicy nie pozwalają podejść. Daję susa w największą przerwę pomiędzy strażnikami, chcę nagrywać. Skaczę tak, żeby nie dotknąć żadnego z nich. Jeżeli dotkniesz, od razu masz zarzut naruszenia nietykalności: dobę na dołku i zarzut z kodeksu karnego. Zdradzają mnie ciężkie gumiaki i plecak, za który chwyta wielka łapa. Osiłek wali mnie z hukiem na ziemię i przyciskając krzyczy, że naruszyłem jego nietykalność. Wycofuje oskarżenie, kiedy pokazuję mu kamerę i tłumaczę, że na filmie obejrzymy, kto kogo powalił.

Przy krzykach i szamotaninie wyprowadzają Aleksa. Jest w lekkim szoku, blady. Najdłużej szarpią Anette. Miała wpięte dwie ręce, podczas wyciągania słabnie z bólu i leży pomiędzy beczkami. Z daleka wygląda jak śpiwór. Ktoś z nas wzywa pogotowie. O policji nie myślimy, jeszcze nigdy nie stanęła w obronie tych, którzy krzyczą z bólu albo zostali uderzeni przez strażnika leśnego. Tymczasem dwóch strażników przetrzepuje rzeczy rozłożone wokół beczek. Śpiwory, torby, ubrania. Bez pytania właścicieli, bez okazania pozwolenia urządzają rewizję, szperając w prywatnych rzeczach. Wszyscy strażnicy, jak zazwyczaj, odmawiają legitymowania się.

Szybko zapada zmrok. Kiedy Anette leży obok beczek, przyjeżdża buldożer mający je wywieźć. Kilku ludzi staje przed nim, aby go zatrzymać – przecież przy beczkach leży poszkodowana. Jak strażnicy zamierzają ładować 350-kilowe beki, nad którymi ciężko panować, na łychę koparki? Młody strażnik ciosami wyciągniętej przed siebie ręki agresywnie usuwa kilku protestujących. Chłopaka, który domagał się legitymacji strażników, łapią we dwóch i rzucają w ciemność. To szczególnie wzmaga oburzenie zebranych. Straż uszczelnia kordon. Zza ich pleców w oczy protestujących biją dwa reflektory samochodu. Leśnicy świecą też latarkami po oczach, szczególnie tym, którzy próbują filmować usuwanie barykady. Nagle zza kordonu wychodzi strażnik o charakterystycznej bladej twarzy. Widzę dobrze, jak zadaje szybki cios stojącemu obok Łukaszowi, wytrąca mu kamerę i zaczepia o czoło, tak że głowa pokrzywdzonego odwraca się lekko. Wzywamy jednak policję.

Został jeszcze trójnóg

Ma około ośmiu metrów wysokości, na piątym metrze umocowana jest platforma, gdzie przykuła się Aga. Obliczam szybko, że jest tam już 14 godzin. Zatrzaśnięte w łańcuszkach dłonie chowa w specjalnej rurze, przytwierdzonej do platformy. By ją zdjąć, wjeżdża samochód strażacki z wysięgnikiem. Ludzie zaczynają krzyczeć, kiedy widzą, że w koszu wysięgnika stają dwaj najbardziej agresywni funkcjonariusze. Po krótkim zamieszaniu to oni wjeżdżają na górę. Przez lornetkę widzę ich twarze. Odrywają ze złością rurę od platformy, nie bacząc na to, że cała konstrukcja drży. Wloką Agę do kosza i zwożą na dół. Po kilku minutach nogi tripodu zostają ścięte. Konstrukcja pada z hukiem przy aplauzie straży. Funkcjonariusze w mundurach gwiżdżą, klaszczą i pohukują jak kibole po golu.

Szesnaście dni

Tyle trwał nasz opór. 19 października o godz. 21 nie ma już blokady na Wilczym Trybie. Leśnicy mogą w końcu wywozić drzewa, które były domem i terytorium lęgowym dzięcioła białogrzbietego, trójpalczastego i sóweczki. Dowody na dewastację siedlisk gatunków chronionych dyrektywami europejskimi i postanowieniem Trybunału Sprawiedliwości. Mogą je sprzedawać razem z larwami ginących zgniotka i ponurka, o których też mówi postanowienie Trybunału. Mogą nareszcie zbyć świerki z XIX wieku na więźbę dachową, nie bacząc, że grożą za to wysokie kary finansowe i usunięcie z Listy Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Kilka osób płacze. Strażnicy się cieszą. Jeden z nich kopie rzeczy obozowiczów, które wciąż leżą porozrzucane po drugiej stronie kordonu. Inny skacze na saperkę. Szpadelek łamie się jak patyk, ku satysfakcji zwycięzców. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 45/2017