Czyńcie sobie ziemię poddaną

Po wielkiej suszy lat 2025–2033 zamarło 60 proc. polskich lasów, głównie w pasie bezdeszczowym od Lubuskiego przez Łódzkie po Mazowsze i Lubelszczyznę. | Świerki wycięli, powołując się na kornika drukarza. Sosny z powodu kornika ostrozębnego i jemioły, dęby – ze względu na opiętka dwuplamkowego. Zawsze mieli wytłumaczenie, by wpuszczać harwestery.

11.03.2020

Czyta się kilka minut

Gradacja kornika drukarza – groźnego szkodnika drzewostanów, głównie świerkowych – osiągnęła w Puszczy Białowieskiej  niespotykane rozmiary. Marzec 2016 r. / FOT. MICHAŁ KOŚĆ / AGENCJA WSCHÓD / REPORTER / Michał Kość
Gradacja kornika drukarza – groźnego szkodnika drzewostanów, głównie świerkowych – osiągnęła w Puszczy Białowieskiej niespotykane rozmiary. Marzec 2016 r. / FOT. MICHAŁ KOŚĆ / AGENCJA WSCHÓD / REPORTER / Michał Kość

Trrr! – zaskrzeczała zielona papuga. Na skraju Hajnówki przy wylotówce na Białowieżę trzy szopy pracze buszowały w śmietniku. Biły się o opakowanie po parówkach Sokołów. Czwarty lśnił krwistą plamą na asfalcie, przejechany przez ciężarówkę załadowaną ogromnymi suchymi dębami. Stałem w pobliżu, obserwując dziuplasty pień po złamanej lipie. Ktoś niedawno sfotografował na nim wielkiego ptasznika, zdjęcie zrobiło furorę w sieci i przez kilka dni grupka fotografów okupowała pobocze drogi. Ptasznik czy tarantula nie była na Podlasiu niczym nowym. Jadowite wałęsaki brazylijskie na przykład stwierdzano w Hajnówce od lat, zawsze w okolicy pobliskiej hurtowni importującej banany zza oceanu. Przez kilka sezonów obserwowano je na skraju Puszczy, w miejscu, gdzie stałem.

Tak jak w całym lesie, tu też wiele drzew uschło i przewróciło się, tworząc zasieki nie do przebycia. Przetrwały właściwie tylko graby, rzadziej sosny, nieliczne dęby i brzozy, runo pokryły gęste zarośla jeżyn i malin. Wałęsaki polowały tam na modliszki, pasikoniki i jakiś gatunek szarańczy, która coraz częściej nalatywała z południa. Trrr! – wyrwała mnie z zamyślenia papuga – w dziobie trzymała wielkiego jak dłoń pająka. Pewnie wywlekła go z dziupli, by złożyć tam jaja.

– Wybiera się pan do Puszczy? – zapytał cyfrowy głos z nieba. Podjechali cicho, elektrycznym pick-upem Tesli, z głośnikiem na dachu. Ciemne szyby skrywały funkcjonariusza, może dwóch.

– Nie, gdzieżby. Chciałem tylko fotografować papugi – skłamałem.

– Aha – odparł głos. Nazlatywało się tego gówna, wie pan, odkąd ekolodzy nie pozwolili wycinać świerka w 2012. Wszystko się tu zepsuło. Nawet klimat.

Czerwony pasek skanera mignął mi przez twarz i odebrał prywatność. Spróbowałem chytrego grymasu, który mógłby oszukać policyjną aplikację, ale o ułamek sekundy za późno.

– Książek? Pan ma zakaz wstępu do Puszczy! Poza tym i tak jest zamknięta. Padające drzewa. I zdziczałe psy. I w ogóle.

– Jestem na terytorium miasta Hajnówka – odparłem.

– I oby pan tu został – powiedział pick-up, odjeżdżając ulicą 3 Maja, która od pięciu lat nazywała się ulicą TZGL, czyli Trwałej i Zrównoważonej Gospodarki Leśnej.

W połowie ulicy, tam gdzie kiedyś przed Starostwem sterczał pomnik żubra, stał nawet pomnik TZGL: gigantyczna pilarka, postawiona silnikiem na betonowym postumencie z prowadnicą wycelowaną prosto w niebo. Prowadnica miała prawie 30 metrów, a umiejętnie skalowane zęby piły układały się w koronę smukłego świerka. W dwóch trzecich wysokości pomnika przytwierdzono poprzecznie siekierę, co nadawało całości wymiar duchowy, nawet sakralny.

Baobab na północy Burkina Faso, maj 2019 r. / FOT. GILES CLARKE / UNOCHA / GETTY IMAGES

Cisza
Papugi ucichły i las wypełniała przeraźliwa cisza. Kowaliki, sikory oraz inne ptaki żywiące się owadami zdziesiątkował Glifosat, pestycyd stosowany do zwalczania chwastów na zrębach i uprawach leśnych. Glifosat wykazał działanie synergiczne wraz z nowym, ponoć nieszkodliwym herbicydem o nazwie Herbiharvester i insektycydem o nazwie Forestermax.

Jesienią 2035 r. martwe sikory zbierano w Puszczy garściami. Modraszki, bogatki, szarytki. Czarnogłówki, czubatki, razem z raniuszkami i tonami mysikrólików. Zdychały w całym kraju, wszędzie, gdzie stosowano dwa z tych trzech pestycydów. Dzieła zniszczenia dopełniły szopy i koty wraz z inwazyjną papugą, aleksandrettą obrożną. Szczególnie wokół Hajnówki i Białowieży włóczyły się setki szopów i kotów. Swoje zrobiła też towarzysząca wycince drzew w całej Polsce plaga szczurów.

Po wielkiej suszy lat 2025–2033 zamarło około sześćdziesięciu procent polskich lasów, głównie w pasie bezdeszczowym, od Lubuskiego przez Łódzkie po Mazowsze i Lubelszczyznę. To wtedy po raz pierwszy pojawiły się lata, kiedy w niektórych miejscach Polski temperatura nie spadała poniżej ośmiu stopni Celsjusza. Zamarła sosna, świerk, modrzew, nawet brzoza. Z dawnej Puszczy Białowieskiej przetrwały tylko graby i niewielkie fragmenty lasów, w których grab miał znaczny udział. Puszcza obniżyła się i rozrzedziła.

Zrębów, które leśnicy wycinali w pierwszych dekadach XXI wieku, nigdy nie udało się na nowo obsadzić. Cięli nawet w latach Wielkiej Suszy, dowodząc, że wycinka podnosi poziom wód gruntowych i dobrze wpływa na hydrologię. Na uprawach i szkółkach powstały rozległe polany, powiększane co roku przez huraganowe wiatry. Z czasem polany zamieniały się w obszerne formacje trawiaste z pokładami połamanych drzew tak gęstymi, że miejscami uniemożliwiały marsz.

Herb
Z radością opuściłem Hajnówkę, miasto, które w ramach programu Zielona Hajnówka wycięło większość drzew. To, co zostało z rewitalizacji, uschło niebawem. Najdłużej stał dąb przed Biedronką przy Batorego, ale powiesił się na nim jakiś ekolog w depresji, więc pani burmistrz uznała, że drzewo zagraża życiu, i postanowiła je wyciąć.

W miejsce wyciętych drzew posadzono tuje. I cyprysy. Całe szpalery tuj. Przypominały kadry starego filmu o gladiatorze, który takimi szpalerami wracał do żony w Hiszpanii. Tuje miały się dobrze w nowym klimacie, zaczęły wkraczać do Puszczy i tworzyć młodniki. Ba, tuja weszła nawet na herb Hajnówki. Jakoś w 2030 r. rozmiłowana w tujach i cyprysach burmistrz, była pracownica urzędu pocztowego, zaproponowała radzie miejskiej nowy herb. Dotychczasowy składał się z piły tarczowej i trzech świerków. Świerki wystawały zza koła piły, jakby przeznaczone do ścięcia. Na nowym herbie stały trzy eliptyczne tuje. Piła została, ale przemalowano ją na żółto. Oficjalna interpretacja głosiła, że to już nie piła, tylko słońce. A jej zęby to promienie.

Cecylia Malik w zagrożonym wycinką Lesie Łęgowym, Kraków, sierpień 2014 r. / FOT. TOMASZ GOTFRYD

Puszcza
„Tylko chuje sadzą tuje” – przeczytałem na murku zaniedbanego cmentarza i ruszyłem na wschód. Ściółka trzeszczała pod nogami jak chipsy. Od strony Białowieży zabrzmiał werbel dzięcioła, i jeszcze jeden. Jak serie z karabinów dalekiej egzekucji. Zacząłem nasłuchiwać, czy może trójpalczasty, którego kilka par zostało jeszcze w Puszczy, ale zamiast dzięcioła usłyszałem ludzi. Schowałem się między pnie powalonych sosen, bo po zamieszkach, które opanowały kraj w czasie Wielkiej Suszy, normy społeczne rozprzęgły się i w lesie łatwo było zostać okradzionym czy pobitym.

Drogą od Białowieży nadciągało dwóch młodych, w wieku około czterdziestu lat. Nieśli wielkie poroże jelenia szlachetnego, dwie tyki, każda na oko po pięć kilogramów. Za nimi dreptał trzeci z czymś, co mogło przypominać zwój plandeki. Jak na złość rozsiedli się nieopodal mojej kryjówki i otworzyli piwo. Rozmawiali głośno; szacowali, że poroże warte być może nawet tysiąc euro. Trzeci rozwinął plandekę: w ostrym słońcu zobaczyłem piękną wylinkę ogromnego węża.

Wycofałem się cicho, szorując brzuchem po pniu zwalonej sosny i unikając chrzęstu chipsów. Nieopodal zaczynał się długi na 20 kilometrów pas zrębów i wiatrołomów, którym można było dojść aż do Teremisek. W Obozie dla Puszczy, w dawnym domu Adama Wajraka, zbierali się ludzie z całej Polski, by protestować przeciw wycince Rezerwatu Ścisłego Białowieskiego Parku Narodowego. Odkąd zmieniono prawo i dyrektor Lasów Państwowych był jednocześnie ministrem środowiska w randze wicepremiera, leśnicy wprowadzili szereg zmian prawnych. Uznano, że nadleśnictwo jest najwyższą formą ochrony przyrody, i w fasadowym już tylko Białowieskim Parku Narodowym utworzono Nadleśnictwo Białowieża II. Oficjalnym powodem wycinki ostatnich kilkuset dębów było pojawienie się opiętka, chrząszcza żerującego na osłabionych dębach.

Świerki wycięli, powołując się na kornika drukarza. Sosny z powodu kornika ostrozębnego i... jemioły. Jesiony z powodu grzyba, pucharka jesionowego. Dęby zaś z powodu opiętka dwuplamkowego. Zawsze mieli powód i wytłumaczenie, by wpuszczać harwestery.

Aleja cyprysów w San Quirico d’Orcia nieopodal Sieny, Włochy, luty 2019 r. / FOT. ALBERTO GHIZZI PANIZZA / EAST NEWS

Bogatka
O dziesiątej rano temperatura osiągnęła blisko 30 stopni Celsjusza. Kolorowe kleszcze oblazły mi szyję, ręce i głowę. Jeden, o rubinowym kolorze, wpił się w palec wskazujący. Zostawiłem go tam jak fantazyjny kolczyk, obserwując, jak powoli pęcznieje od krwi. Nagle, tuż nad głową, rozległo się doskonale czyste: tit ti tiiit, tit ti tiiit. W koronie grabu rosnącego na skraju polany-wiatrołomu śpiewała sikora bogatka, niegdyś najpospolitsza sikora Europy. Miała cytrynowy brzuszek, z ciemnym pasem od kupra po brodę, i ciemną główkę. Próbowałem nagrywać kamerką wszczepioną w prawe oko, ale łzy wzruszenia zasłaniały obraz. Cudem udało mi się zarejestrować krótki rozmazany filmik. Bez nagrania nikt by mi nie uwierzył.

„Nadleśnictwo Białowieża I” – głosił napis na czerwonej tablicy, stojącej przy drodze, która przecinała polanę. A pod spodem: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”. Cała Puszcza od lat była objęta zakazem wstępu, więc czym prędzej zniknąłem w zawaliskach świerków i sosen, szukając ścieżki pośród zrębo-polan. Nad jedną z nich krążył... bocian biały! Bocian był jeszcze większą rzadkością niż bogatka, szybko wyostrzyłem ukrytą w oku soczewkę, ale ptak zniżył lot i okazał się... ścierwnikiem. Ścierwnik, inaczej białosęp. Padlinożerca z Hiszpanii, widywany w Puszczy regularnie, odkąd masowo zaczęły zdychać żubry. Jego cień biegał po polanie jak macki radaru w poszukiwaniu obiektu, w końcu zatrzymał się w miejscu.

Pośrodku polany, w resztkach siana, tarzał się roczny żuberek. Leżał na plecach i przewalał leniwie z boku na bok. Był chyba czymś okryty. Jak to? – pomyślałem i sięgnąłem po lornetkę, by sprawdzić. Rzeczywiście, żubr wyglądał, jakby wlazł w sprężynę. Jak ludzik Michelin pomalowany w wężowe lśniące plamy. Ale to były wężowe sploty!

Okazały pyton tygrysi dusił cielę żubra! Aż do bólu wyostrzyłem soczewkę kamerki, gdy nagle rozległy się strzały i głowa pytona eksplodowała jak na filmie.

Do skłębionych zwierząt podeszło dwóch myśliwych. Jeden z nich niósł wielki nóż, drugi dźwigał okazały karabin z lunetą. Żubr drgnął jeszcze, ale ten z nożem schylił się zwinnie i wetknął żelazo w jego serce.

– Aleś mu jebnął – pochwalił strzelca ten z nożem. Będzie zarobek. I żarcie po chuju! – potwierdził nożownik, badawczo rozglądając się wokół.

Dostrzegł mnie i warknął: – Zmykaj, dziadek. Niczego nie widziałeś.

©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Historia 1/2020