Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
- Poprzez wejście Traktatu Lizbońskiego w życie Republika Czeska przestanie być suwerennym państwem - powiedział prezydent Vaclav Klaus ogłaszając zarazem, że po miesiącach zwłoki podpisał traktat. Komentując tę decyzję przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso stwierdził z kolei, że "Droga, którą przebyliśmy, była jak bieg z przeszkodami, ale teraz ostatnia z nich została usunięta".
Obie wypowiedzi łączy jedno: ani Klaus, ani Barroso nie mają racji.
Wbrew temu, do czego przekonuje prezydent Klaus, Traktat z Lizbony nie pogłębia integracji, a zatem nie zmusza państw do wyrzeczenia się kolejnych obszarów suwerenności w imię europejskiej jedności. Jest próbą - na ile udaną czas pokaże - usprawnienia funkcjonowania Unii. Dodajmy: próbą, która dokonuje się w momencie, gdy "projekt Europa" ugina się pod naciskiem narodowych ambicji i interesów. Zagrożeniem dla suwerenności Czech, jak i innych państw nowej Europy, nie są zatem rozkazy z lizbońskiej Brukseli, lecz własna słabość, która nie pozwala na sprawne zarządzanie państwem i jego polityką zagraniczną. W ostatnim roku Czechy dostarczyły aż nadto argumentów na rzecz tej tezy.
Błąd Barroso wynika z kolei z przekonania, że największe problemy Unia ma za sobą. Tymczasem, dopiero wcielanie w życie postanowień Lizbony obnaży skalę wyzwania, którym jest dopasowanie instytucji i działań Unii do kontekstu politycznego współczesnej Europy. Toczone równolegle negocjacje nad obsadą stanowisk - przewodniczącego Rady Europejskiej, przedstawiciela do spraw polityki zagranicznej, a także podziału tek w Komisji - oraz precyzowaniem uprawnień nowych instytucji - ponownie przewodniczącego Rady Europejskiej oraz unijnego quasi ministerstwa spraw zagranicznych - nie będą ani łatwe, ani przyjemne. Muszą natomiast przynieść szybkie decyzje, bowiem 1 grudnia traktat z Lizbony zacznie obowiązywać. (Nowe traktaty wchodzą w życie w kolejnym miesiącu po tym jak wszystkie państwa złożą protokoły ratyfikacyjne u państwa depozytariusza, którym są Włochy.)
Dla nas wszystkich nie ma to jednak póki co większego znaczenia. Dopiero, gdy nowi przedstawiciele Unii obejmą swe funkcje, stworzą swe gabinety i zaczną działać w imię zasad Lizbony przyjdzie czas na ocenę, czy trwający już ósmy rok bieg z przeszkodami miał jakiś głębszy sens i cel.