Lekcje czy rekolekcje?

„Zamiast prowadzić lekcje, za co nam się płaci, prowadzamy dzieci do kościoła i jeszcze musimy tam być, aby dyscyplinować naszą młodzież” –

31.03.2014

Czyta się kilka minut

– tak jedna z nauczycielek skrytykowała ostatnio na łamach trójmiejskiej „Gazety Wyborczej” rozporządzenie MEN z 1992 roku, zgodnie z którym uczniom chodzącym na religię przysługują trzy kolejne dni wolne od zajęć szkolnych na odbycie rekolekcji wielkopostnych.

Można wziąć w nawias krytyczne głosy nauczycieli i rodziców, dopatrujących się w trzydniowych rekolekcjach marnotrawstwa czasu, który można przeznaczyć na realizację programu nauczania. Jeśli te ich uwagi rzeczywiście wynikają z troski o edukację uczniów, to czekam na równie zaangażowaną krytykę innych dni wolnych od zajęć.

Gdyby jednak spojrzeć na sprawę wyłącznie z punktu widzenia duszpasterskiego, to zarówno rekolekcje, jak i religia w szkole nie przynoszą niestety oczekiwanego przez Kościół „ewangelizacyjnego” skutku. Kościół jest obecny w szkole nie tylko po to, by uczyć prawd wiary, ale także by wskazywać odpowiednie wzorce moralności i społecznego współżycia. O ile na tej podstawie można jeszcze szukać argumentów za utrzymaniem religii w szkolnych klasach, o tyle przywileju organizacji rekolekcji i zwalniania na nie uczniów wytłumaczyć się nie da.

Rekolekcje i przygotowania do duchowego przeżywania Wielkanocy to indywidualna i najbardziej intymna sfera religijności, w którą nie powinny wkraczać rutyna, przymus i szkolny obowiązek. Odpowiednim miejscem dla duchowego rozwoju jest wspólnota religijna, nie zaś środowisko szkolne, nawet jeśli zostanie na trzy dni przeniesione do świątyni.

Powtarzamy w Kościele, że nie jesteśmy instytucją ani organizacją charytatywną. Mimo to korzystamy z udogodnień, jakie serwuje nam państwo. Zabezpieczamy sobie obecność uczniów na rekolekcjach, którzy przyjdą na nie z obowiązku, by dopiero później przejść do mówienia o wierze. Tymczasem Kościół zwycięża zawsze, gdy głosi Ewangelię „środkami ubogimi”, zaś przegrywa, gdy sięga po „środki bogate”. Warto się więc zastanowić, czy pozbycie się przywilejów nie ułatwi nam głoszenia czegoś, co jest absolutnie na marginesie wszelkich udogodnień.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, autor wywiadów. Dwukrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategorii wywiad (2015 r. i 2016 r.) oraz do Studenckiej Nagrody Dziennikarskiej Mediatory w kategorii "Prowokator" (2015 r.). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2014