Kwiaty będą też w niebie

PROF. TINA BEATTIE, teolożka: Dziewictwo Maryi postrzegam jako zerwanie władzy patriarchalnego świata nad kobiecym ciałem. Ale nie z seksem – jako czynnością wyrażającą miłość.

10.08.2020

Czyta się kilka minut

Kąpiel w rzece Wolta, poniżej zapory w Akosombo. Ghana, kwiecień 2018 r. / GRAŻYNA MAKARA
Kąpiel w rzece Wolta, poniżej zapory w Akosombo. Ghana, kwiecień 2018 r. / GRAŻYNA MAKARA

ZUZANNA RADZIK: Dlaczego taka Maryja, jaką pokazuje nam tradycja katolicka, drażni wiele kobiet?

TINA BEATTIE: Bo była i jest używana do tego, by je kontrolować. Ja nie wyrosłam z obrazem dziewiczej matki, nigdy mi go nie narzucono – bo jestem konwertytką. To, że katolicy czczą Maryję, otaczający mnie protestanci uważali za okropne. Nie chciałam mieć z nią nic wspólnego nawet po przejściu na katolicyzm.

Ale potem napisałaś o niej doktorat.

Zajęło mi trochę czasu, by ją dostrzec. Po odprowadzeniu dzieci do szkoły wstępowałam do kościoła, by się pomodlić, bo czułam się trochę nieszczęśliwa. Była tam pieta – bardzo sentymentalna i kiepska artystycznie, ale to w niej, po raz pierwszy w chrześcijańskim dziedzictwie, znalazłam symbol matczynej miłości i cierpienia. Zupełnie inaczej niż kobiety wychowane w katolickiej kulturze Polski czy Irlandii, które czuły się uciskane przez ten obraz czystości, skromności, posłuszeństwa i pokory. To smutne, że nasze widzenie Maryi zdominowało myślenie nowożytne, zbudowane na XIX-wiecznym romantyzmie, wzmocnionym męskim lękiem przed kobiecą seksualnością.

Jak sobie z tym poradzić?

Starałam się znaleźć inne obrazy Maryi. Można ich szukać w feministycznej teologii wyzwolenia, gdzie staje się ona biedną kobietą z ludu, a „Magnificat” – pieśnią rewolucyjną. Brytyjczycy w Indiach nie pozwalali śpiewać tego kantyku w kościołach, żeby nie mieszać ludziom w głowach. Ale taka wiara wydała mi się zbyt upolityczniona.

W tekstach starożytnych i średniowiecznych, w sztuce, znalazłam moc natury, niezwykłą siłę macierzyńską Maryi. Gdy w pierwotnym Kościele mówiono o dziewictwie, nie chodziło o skojarzenie z abstynencją seksualną. Raczej z czymś, co dziś mamy na myśli, mówiąc o pierwotnym lesie czy oceanie. Czyli z siłą natury, niezdominowaną i niekontrolowaną przez człowieka – mężczyznę. Inaczej niż w tradycyjnej wizji dziewictwa, dyscyplinującego kobietę, w tym ujęciu jest ono zachwycającą siłą natury, którą Bóg wybawia.

Nigdy bym tak o tym nie pomyślała.

Nie sądzę, byśmy mogli zostać przy bladej dziewczynce w błękitnej sukience. Nie bez powodu Bernadetta nie znosiła rzeźby z Lourdes. Mówiła, że to, co widziała, tak nie wyglądało. Przecież ona nawet nie trzyma w ręku dzieciątka… To dla kobiet i dziewcząt obraz bardzo destrukcyjny.

Destrukcyjny w takim sensie, jak fotografie ciał modelek?

Maryja zawsze była przedstawiana zgodnie z obowiązującym kanonem piękna. On, zwłaszcza od początku nowożytności, został jednak przejęty przez męskie wyobrażenia i projekcje. Wtedy straciliśmy szansę, by Maryja przedstawiała to, jak kobiety widzą same siebie. Wcześniej średniowieczna sztuka przedstawiała Maryję i święte w domu i ogrodzie. Miejsce wcielenia jest w domu, a człowieczeństwo Jezusa jest przeżywane wśród kobiet, przychodzi od kobiety.

Musimy zadbać, by kobiety mogły się odnaleźć w obrazie Maryi. Nie ma nic złego w ideałach i aspiracjach, gdy są prawdziwe – nie chcemy być jednak anorektycznymi dziewicami.

Ani dziewczynkami, które są matkami.

Co czwarty dom na świecie prowadzi samotna kobieta. Maryja też od pewnego momentu nią była. Swoją drogą, trzeba też odkryć i odzyskać Józefa. To mężczyzna kochający kobietę, której powołanie i syn stają się centrum jego życia. Odrzuca patriarchalne prawo do jej ciała i do tego, by dała mu potomstwo.

Wiele kobiet nie chce słuchać o dziewictwie Maryi w Kościele kontrolującym seksualność.

Postrzegam je jako zerwanie władzy patriarchalnego świata nad kobiecym ciałem.

Nie zerwanie z seksem jako ludzką czynnością wyrażającą miłość, ale z historycznym nadużywaniem seksualnego ciała kobiety. Mit początków człowieka może być, według mnie, czytany jako początek seksualnego wykorzystania kobiety. Słowa skierowane do Ewy – „Ku twemu mężowi będziesz kierowała pragnienie, a on będzie panował nad tobą” – to jest to potępienie! Narodziny z dziewicy przywracają kobietom pełnię przed Bogiem. Kobieta jako taka jest wystarczająca, by pośredniczyć między stworzeniem a Bogiem. Gdy Maryja mówi swoje „tak”, to jest to akt konsekracji. Chrystus wkracza w świat materialny po raz pierwszy. Jej „tak” jest też afirmacją szacunku Boga do ciała kobiety.

Bóg pyta, czy może wejść w jej ciało.

Według wielu feministek kobieta zostaje tu użyta, tak jak w mitach o bogach, którzy posiedli kobiece ciało przez przemoc. Ale to nie było tak, że Maryja obudziła się i odkryła, że jest w ciąży. Ewangeliści znali mity i wiedzieli, że ich historia się od nich różni. Żaden mężczyzna nie miał ostatecznego słowa przy poczęciu Jezusa.

Mówią nam, że dziewictwo oznacza: nie uprawiaj seksu. W istocie jego sens polega na tym: ty jesteś jedyną osobą upoważnioną przez Boga, by powiedzieć „tak” i zdecydować, co zrobisz ze swoim ciałem.

Skoro mówimy o konsekracji, to czy jest to obraz Maryi-kapłanki?

Tak. I pojawiał się on w ikonografii od samego początku. A jednocześnie ciągle towarzyszył mu lęk związany z kontekstem, bo w świecie, w którym żyli pierwsi chrześcijanie, kapłanki były bardzo erotyzowane. Ciekawe, że każdy tytuł chrystologiczny miał paralele w tytule dawanym Maryi, np. król – królowa, Nowy Adam – Nowa Ewa, ale nigdy: kapłan – kapłanka. W średniowiecznej sztuce Maryja występuje w szatach kapłańskich, ale tłumaczy się to tak, że jej ciało było niczym kapłańska szata.

A po co tak komplikować sprawę? Trzeba pamiętać, że po raz pierwszy ktoś może powiedzieć o Jezusie: „to jest moje ciało, to jest moja krew”, gdy Jezus mówi tak o Maryi, a ona o Nim. A dziewicze narodziny dają tu jeszcze większy potencjał. Język i ikonografia dotyczące Maryi – dziewicy i kapłanki, zostały zakazane na początku XX w. A skoro czegoś zakazano, to znaczy, że zauważono tego siłę.

Może Kościół wyczuł początki emancypacji? Pisałaś o św. Annie, która jest niemal jak matriarchini.

Nie lubię mówić o matriarchii, bo wtedy zastępujemy jedną hierarchię drugą. Silne matki i kobiety też mogą być destrukcyjne.

Jaka jest Anna?

To historia o człowieczeństwie Jezusa i Jego rodzinie, bo Anna była jego babką. Protoewangelia Jakuba, tekst z II w., jest piękny na wielu poziomach. Nie znalazłam w Piśmie Świętym innego tekstu, w którym kobieta błogosławiłaby narodziny dziewczynki. A w nim Anna, widząc, że urodziła córkę, błogosławi Boga. To zaskakujące w tradycyjnym społeczeństwie, gdzie dziewczynka była raczej kłopotem.

Tradycja katolicka opierała się zawsze twierdzeniu, że Maryja została poczęta bez seksu. Postać Anny przypomina Hannę, matkę Samuela. Jest starą kobietą, nie spłodziła z mężem dziecka – i o dziwo to Joachima starsi Izraela wysyłają za karę na pustynię. Zwykle winą obciążano kobietę. Oboje mają objawienie – jemu anioł objawia się na pustyni, a jej płaczącej w ogrodzie. Znamy wiele średniowiecznych przedstawień, na których Anna i Joachim wpadają sobie w objęcia w jerozolimskiej Złotej Bramie. To piękne, naprawdę erotyczne przedstawienie miłości małżeńskiej, w którym on trzyma kolano między jej nogami. Średniowieczni teologowie zastanawiali się, czy oni potem poszli do domu i uprawiali seks. I czy był to dobry seks, czy obrzydliwy obowiązek. Jeden stwierdził – i to wyjaśnienie lubię – że to był być może najpiękniejszy stosunek seksualny od początku świata.

Tak „odzyskujesz” niepokalane poczęcie?

Niepokalane poczęcie mówi nam, że było to poczęcie bez grzechu, ale nie bez stosunku seksualnego. Dla kobiet może być ważne, by tego nie odrzucić, ale przewrotnie odzyskać. Powiedzieć strażnikom doktryny: chcemy tych prawd, by czerpać z nich to, co w sobie niosą – ważność kobiet i seksualności.

Kiedyś znajoma pastorka powiedziała mi, że zazdrości katolikom wyeksponowania Maryi w centrum wiary, bo w protestantyzmie brakuje jej takiej mocnej, kobiecej postaci.

Dorastałam w kulturze prezbiteriańskiej. Zawsze myślę o patriarchacie w kulturze protestanckiej jako o problemie. Teolog kalwiński Karl Barth twierdził, że Maryja jest tylko „naczyniem na łaskę”… Co to mówi o relacji między Bogiem a Stworzeniem? I czy naprawdę chcemy powiedzieć, że w chwili decyzji o dziecku Bóg pokonuje wolę kobiety? To niepoprawne doktrynalnie.

Ojcowie Kościoła obdarzyli Maryję pięknym tytułem rozumnego raju. Jej ciało było jak dziewicza ziemia, z której stworzony został Adam. Ale miała też wolną wolę i rozum. Mogła rozważyć, o co jest proszona, i podjąć decyzję. Św. Augustyn medytował nad sytuacją, w której Gabriel czeka, aż Maryja odpowie na jego pytanie. Augustyn pisze: „Maryjo, całe stworzenie czeka na twoją zgodę, czemu każesz mu czekać?”. To pokazuje, że Ojcowie Kościoła myśleli o niej kreatywnie.

Według Augustyna Maryja najpierw powiedziała „tak” w swoich myślach, a dopiero potem w łonie. To też ważne, bo on zwraca się do kobiet zgwałconych, których dziecko poczęło się przez przemoc seksualną – że fizycznie bycie w ciąży nie robi z nich matek. To jest kwestia decyzji. Szansę na decyzję daje Maryi zwiastowanie.

A Maryja jako nowa Ewa? Dla wielu katolików to już prawie mitologia, a na pewno nie coś żywego. Kobiety boją się tego zestawienia.

To zestawienie symboliczne. W tej historii jest obecna mizoginia. Jednak w niektórych tekstach starożytnych Maryja jest rzeczniczką Ewy. Pytają one, co by było, gdyby powiedziała: „nie”. I widzą Ewę. Ewa jest wtedy symbolem ludzkiej ułomności.

Grzesznej kobiety?

Grzesznego człowieka. Ludzkiej słabości. Szczególnej kobiecej podatności na zranienie, którą czasem jest dominacja przez małżeństwo i rodzenie dzieci w bólu. Ewa niesie ból kobiecej kondycji, a nie nikczemność. Maryja zaś jest obietnicą. Mówi: Bóg jest z Tobą Ewo, zbawia cię. To dziewicze ciało Maryi nie jest karą, jest obietnicą, że cokolwiek cię spotkało, czegokolwiek doświadczyłaś, jest to ciało, jakie Bóg dla ciebie ma, jakie w tobie widzi. To nie Ewa, jaką widzą mężczyźni w Kościele.

Czyli możemy też odzyskać Ewę!

W tej ewangelicznej historii jest tyle ukrytych momentów… Opowieść o Jezusie zaczyna się od kobiety komunikującej się z aniołem, posłańcem Boga. Pierwsza homilia wybrzmiewa, gdy Maryja idzie odwiedzić Elżbietę i wypowiada „Magnificat”. A kto spotyka Chrystusa po powstaniu z grobu? Maria z Magdali.

Dlaczego historia, w której kobiety głoszą Dobrą Nowinę zarówno o wcieleniu, jak i zmartwychwstaniu, została przejęta przez mężczyzn uciszających kobiety? Jeśli wrócimy do Pisma i otworzymy się na to, co ono mówi, zobaczymy, że wieki zmagania o pełnię zbawienia są zmaganiami płci, zmaganiami kobiet, by żyć tym, co zostało im obiecane, oraz zmaganiami mężczyzn, by nie dawać im na to zgody. Ale oni nie mają tej władzy. Zgoda na życie w pełni, której nam odmawiają, została już dana przez Boga.

Mówimy o Maryi Żydówce. Dziś jest potrzeba etnicyzowanych Maryi – południowoamerykańskich, japońskich, afrykańskich. To charakterystyczne, że ona jest tak silnie identyfikowana z narodami, że zostaje królową Polski czy Meksyku. Wszyscy chcą powiedzieć, że jest ich matką, wyglądającą jak oni. To problem czy szansa?

Jesteśmy w środku historii zbawienia, która ma karty ciemne i te pełne nadziei. Żyjemy w ich zderzeniu. Maryja jest częścią tego zmagania. Jest przechwytywana przez tych, którzy nadużywają władzy, ale jednocześnie zawsze będzie symbolem wyzwolenia.

Podobnie jest z inkulturowanymi obrazami. Trzeba tu utrzymać napięcie trzech elementów. Jezus urodził się w konkretnej kulturze i konkretnym czasie, był Żydem. Coś w ciemnej historii relacji chrześcijańsko-żydowskich skumulowanych w Zagładzie zmusza nas do odzyskania żydowskości naszej historii. Ale musimy pilnować też uniwersalności Maryi, Matki Boga, żeby inne kultury, inne pokolenia i zmieniające się perspektywy miały coś dla siebie. Musimy też uważnie obserwować, gdzie Maryja jest ciągle używana do kontrolowania ludzi, używana przeciwko kobietom.

W Polsce paradoksem uroczystości Wniebowzięcia jest to, że łączy się ją z rocznicą bitwy z bolszewikami z 1920 r., która, jak niektórzy twierdzą, musiała być cudem, bo my rzadko coś wygrywamy. Myślę o tych wszystkich wojskowych sztandarach, na których jest Maryja, o bitwach, które rzekomo wygrała… Przecież Pani Częstochowska to również obrończyni twierdzy.

Mam na ścianie obraz Matki Bożej Częstochowskiej, przywieziony przez córkę ze szkolnej pielgrzymki. Wspaniały obraz, z tymi śladami szabli. Sprzeciwiam się czyszczeniu naszych wyobrażeń. Świat jest cierpiący, pełen przemocy i krwawy. Jeśli wcielenie było prawdziwe, nie możemy ocalić związanych z nim postaci od tej złożoności. Nie chcę pobożności, w której świat jest miły, a my nie lubimy przemocy. Przemoc jest w każdym z nas i w każdym z nas jest coś, co może ją wyzwolić. Nie oszukujmy się. Dlatego chrześcijaństwo opowiada o upadku, stracie, zbawieniu – ale nie o perfekcyjności.

Sierpień to w Polsce czas pielgrzymek. Jak teolożka podchodzi do ludowej pobożności tego typu? Sama mam wielką sympatię do jasnogórskiego obrazu, ale przedzieranie się przez te stragany…

Jako konwertytka bardzo się z tym zmagałam. Pojechałam ze studentami do Lourdes na badania terenowe, chowając się za rolą akademiczki. Wracałam tam jednak wielokrotnie i uważam, że mamy tam do czynienia z niemal idealnym wcieleniem całej złożoności tradycji katolickiej. Za każdym razem spędzam popołudnie, pomagając przy kąpielach; kobiety, przewiązane skromnie, ale w zasadzie nagie, przechodzą przez lodowatą wodę. Dotykam ich chorych, okaleczonych ciał. Tam wszystko jest na przekór temu, co proponuje nam nowoczesność. Nie jestem zbyt uczuciowa, nieczęsto mówię, że czuję obecność Boga, ale tam wiem, że Go dotykam. Zatem Lourdes jest dla mnie rajem na ziemi.

Bazylika też?

Ona oczywiście stoi na szczycie wzgórza, dominuje, reprezentuje siłę Kościoła. Ale pod nią jest wilgotna, kobieca grota. W tym miejscu natura i Bóg się spotykają.

Poza tym w centrum tego objawienia jest zwiewna Maryja i wiejska dziewczyna.

Biedna Bernadetta, pierwsza święta czasów fotografii, nie znosiła, gdy przebierali ją w ludowe stroje. Uciekła stamtąd właściwie, umarła w klasztorze położonym daleko. Ale pomyśl: wybór biednej, wykorzystywanej, zapomnianej młodej wieśniaczki i Europejki jest ciekawy. Ona nie jest romantyczną bohaterką.

Nie byłam w Lourdes, ale w Fatimie czy Częstochowie kicz pamiątek, obcość ludyczności tych miejsc jednak mnie krępuje.

Uwielbiam turystyczny magiel i bezwstydny brak gustu tych miejsc. Bo czego chcemy? By Bóg przychodził do religijnego resortu dla klasy wyższej? By Maryja objawiała się tylko w eleganckim otoczeniu? Lourdes było jednym z najbiedniejszych regionów Francji, ci ludzie dzięki turystyce trochę się odbili.

Rozmawiamy przed świętem Wniebowzięcia. 15 sierpnia to w Polsce pielgrzymki, kwiaty z łąk niesione jako pierwsze plony do kościoła, święto wojska i trudny koncept wniebowzięcia. Jak to przetrawić duchowo i znaleźć coś pożywnego?

Wielu teologów było rozczarowanych ogłoszeniem dogmatu o wniebowzięciu, zwłaszcza ze względu na dobro dialogu ekumenicznego. W efekcie to zadziałało jak piasek w ostrydze. Czym była ta doktryna, ogłoszona w 1950 r., zaraz po wojnie degradującej i poniewierającej ludzkie ciała? Pomyśl, co znaczy powiedzieć, że obok ciała Zmartwychwstałego w niebie jest ciało Żydówki, jego matki. Tak jakby Kościół mówił, że Boża obietnica nie jest abstrakcyjna, nie mówi o samym duchu. Te ciała, które były palone w piecach, bombardowane, gwałcone, mają wieczne piękno i życie w oczach Boga.

O tym opowiada święto Wniebowzięcia. Bóg bierze nas do siebie z naszym ciałem i zabałaganioną historią. Zwłaszcza teraz wszyscy mamy przed sobą wyzwanie – musimy powiedzieć, że gdy nadużywamy stworzenia, nadużywamy dzieła Boga. Gdy uważamy materię za nieważną, nie widzimy, kim jesteśmy, ani że świat wyraża wielkość Boga. To święto mówi: tak, to zwykłe ciało ma miejsce w niebie!

Czyli to święto podnosi materię i zwykłe ciało. Przynosząc kwiaty z pól do kościoła, lichą materię, możemy wyrazić, że pragniemy zintegrować znów stworzenie i stwórcę, że ten wymiar cenimy?

Szanujemy stworzenie i ciało. Uznajemy, że ciało jest w Bogu. Doktryna o zmartwychwstaniu mówi o materialności w Bogu, w którą dziś, w erze mechaniki kwantowej, nie tak trudno uwierzyć, bo wiemy, że ciało to nie solidna materia. Ciało jest wibrującym ruchem cząsteczek, którego nie umiemy dostrzec. Dlaczego ciężko wierzyć w zmartwychwstanie, skoro nauka mówi nam, że świat jest czymś ponad nasze zrozumienie?

Podoba mi się zwyczaj przynoszenia kwiatów do kościoła z okazji święta Wniebowzięcia. Zwłaszcza w tym roku, gdy tylu z nas zwróciło na nie uwagę – bo zatrzymani w domach więcej spacerowaliśmy i mieliśmy czas je zauważyć. A kwiaty też będą w niebie. ©

PROF. TINA BEATTIE jest brytyjską teolożką feministyczną, emerytowaną profesor studiów katolickich na Uniwersytecie w Roehampton. Urodzona w Zambii, dzieciństwo spędziła w Kenii i Zimbabwe, w 1988 r. wróciła do Anglii. Studia z teologii zaczęła po konwersji na katolicyzm i wychowaniu czwórki dzieci. Autorka książek, m.in. „New Catholic Feminism: Theology and Theory”, „God’s Mother”, „Eve’s Advocate: A Marian Narrative of Women’s Salvation”, artykułów w „The Tablet”, „The Guardian” i audycji w BBC Radio 4. W grudniu 2014 r. zainicjowała powstanie na Facebooku grupy Catholic Women Speak łączącej katoliczki z całego świata, które wspólnie organizują konferencje, wydają książki, a przede wszystkim wspierają się w trwaniu w Kościele.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2020