Kuszenie

Jest luty 1942 r. To moment największych sukcesów III Rzeszy. U stóp Hitlera leży Europa, podbita lub uległa (poza Anglią). Niemieccy żołnierze stoją pod Moskwą, a dowództwo Wehrmachtu jest przekonane, że wiosną pancerny walec znów ruszy naprzód, rozbijając państwo bolszewików. W Afryce Północnej korpus Rommla przygotowuje się do wielkiej ofensywy; Egipt, Syria, a potem pola naftowe Iranu wydają się na wyciągnięcie ręki.

30.10.2005

Czyta się kilka minut

Obawy niektórych generałów budzi wprawdzie wypowiedzenie wojny USA po japońskim ataku na Pearl Harbour, ale to chyba niepokój przesadny, skoro na Dalekim Wschodzie Japończycy idą od zwycięstwa do zwycięstwa, a nieprzygotowana do wojny Ameryka ma mniej czołgów niż Polska w 1939 r. W samych Niemczech nastroje są dobre: wojna nie wydaje się uciążliwa, płace w przemyśle rosną, bezrobocia nie ma, rozbudowuje się narodowo-socjalistyczne państwo opiekuńcze.

Panowaniu “Tysiącletniej Rzeszy" nie zagraża nikt i nic.

W taki zimowy dzień 1942 r. do “bloku księżowskiego" w Dachau (to w tym obozie koncentracyjnym przebywa najwięcej aresztowanych kapłanów) wkracza SS-man i wywołuje więźnia numer 25487. Więzień wstaje, ubiera regulaminową obozową czapkę. Żegnają go modlitwy współtowarzyszy, przekonanych, że idzie na śmierć - jeśli nie szybką, od kuli czy na szubienicy, to powolną, np. podczas eksperymentów pseudomedycznych. Ale stanie się inaczej. Więzień nr 25487 na kilka dni przestanie być numerem i znowu będzie Henri Kremerem, księdzem katolickim, w przeszłości znanym publicystą. Jego “przepustka" z obozu (“urlop", jak powie gestapowiec) do rodzinnego Luksemburga ma trwać dziewięć dni.

W ciągu tych dziewięciu dni ks. Kremer musi dokonać wyboru: albo pójdzie na współpracę z władzami i pomoże w rozbijaniu od wewnątrz Kościoła w Niemczech (Luksemburg jest częścią Rzeszy), albo wróci do obozu, przy czym skutki decyzji odmownej poniesie także jego rodzina. Jest jeszcze jedno wyjście: Kremer ma możliwość ucieczki do Szwajcarii. Ale wie, że jeśli ucieknie, zginąć mogą jego towarzysze z “baraku księżowskiego".

Ks. Kremer, bohater filmu Volkera Schlöndorffa, istniał naprawdę. Nazywał się Jean Bernard. Naprawdę dostał “przepustkę" z Dachau i propozycję współpracy. W zamyśle władz nazistowskich miał stać się elementem ich polityki wobec Kościoła i Watykanu.

Dla nazistów Kościół katolicki i Stolica Apostolska stanowiły bowiem pewien problem, choć głównie natury taktycznej. Strategia była jasna: w dłuższej perspektywie wszystkie Kościoły w III Rzeszy miały zostać sprowadzone do podobnej roli jak Cerkiew prawosławna w ZSRR - instytucji podległej i kontrolowanej, kierowanej przez ludzi uległych władzy. Problemem dla nazistów było tylko pytanie, jaką drogą dojść do takiego celu?

W sytuacji, gdy ok. 60 proc. Niemców deklarowało przynależność do którejś ze wspólnot ewangelickich, a ok. 30 proc. do Kościoła rzymskokatolickiego, wywołanie otwartej wojny z religią i z Kościołami, a także z Watykanem, nie leżało w interesie władz Rzeszy. Zwłaszcza, że trwała wojna i niektórzy nazistowscy przywódcy mieli nadzieję, że uda się pozyskać przynajmniej część hierarchii obu wyznań - a może nawet papieża Piusa XII - do taktycznego sojuszu: “krucjaty" przeciw bezbożnym bolszewikom.

Polityka władz Rzeszy wobec niemieckich Kościołów (na terenie okupowanej Polski sytuacja była już zupełnie odmienna) oscylowała zatem między dwoma biegunami: próbami pozyskania ich dla swych celów z jednej strony oraz otwartą wrogością i represjami wobec niepokornych duchownych z drugiej.

Wobec ewangelików naziści podjęli nawet próbę utworzenia propaństwowego “Kościoła Rzeszy" (evangelische Reichskirche), z własnym “biskupem Rzeszy" (Reichsbischof); próba udała się tylko częściowo. Z kolei w działaniach podejmowanych wobec niemieckich katolików - którzy w odróżnieniu od ewangelików (podzielonych na kilkanaście osobnych Kościołów) byli częścią Kościoła powszechnego - naziści musieli uwzględniać stanowisko Watykanu.

Sytuacją idealną z ich punktu widzenia byłoby zatem zebranie choćby niewielkiej grupy wiarygodnych niemieckich księży, którzy, przykładowo, wystąpiliby publicznie z memorandum popierającym politykę III Rzeszy. Wbijając tym samym “klin między niemiecki Kościół a Watykan" - jak powiedział otwarcie funkcjonariusz Gestapo w lutowy dzień 1942 r. księdzu Kremerowi, gdy położył przed nim pióro i czystą kartkę papieru...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2005