Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na pewno wielu lekarzy takie zaufanie buduje, nie oczekując "dodatkowych korzyści", nie poniewierając podwładnymi i wykonując swój zawód zgodnie z prawami sztuki. Jest też wielu, którzy "dowód wdzięczności" mają za rekompensatę niewystarczających zarobków, i są tacy, którzy popełniają błędy z winy własnego nieuctwa albo brawury. Jednak ani media, ani ministrowie zwołujący pospieszne konferencje prasowe nie są od tego, by ustalać, kto jest kim, na dodatek opierając się przede wszystkim na podejrzeniach i mniej lub bardziej wiarygodnych "przeciekach". To zadanie policji, prokuratury, a przede wszystkim niezawisłego sądu.
Tym większym więc nieporozumieniem jest oświadczenie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, że podtrzymuje każde swoje słowo wypowiedziane na konferencji prasowej zwołanej po tym, jak w świetle kamer wyprowadzono zakutego w kajdanki kardiochirurga ze szpitala MSWiA, dr. Mirosława G. Przypomnijmy raz jeszcze te słowa: "Otóż widzimy tutaj proceder, który sprowadzał się nie tylko do cynicznego wykorzystywania (...) miłości najbliższych w stosunku do bliskich chorych i żerowaniu na tych uczuciach. (...) ograbiania ludzi nie tylko z pieniędzy, ale również nadziei, której tak naprawdę często już nie było, a pieniądze i tak wymuszano. Mało tego, zebrany materiał dowodowy wskazuje na to, że mogło dojść do czegoś więcej niż tylko gigantycznej korupcji i rażących zaniedbań i błędów lekarskich. Jednym z zarzutów postawionych przez prokuraturę jest zarzut zabójstwa". Po trzech miesiącach od wypowiedzenia tych i podobnych stwierdzeń (stenogram z konferencji na stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości liczy 15 stron), naruszających zasadę domniemania niewinności podejrzanego - jedną z zasad procesu sądowego w państwie prawa! - sąd okręgowy w Warszawie uznał, że "materiał dowodowy nie wskazuje na prawdopodobieństwo zabójstwa. Nawet w zamiarze ewentualnym". Za wiarygodne uznał jedynie zarzuty korupcyjne.
Zasiany jednak w ludzkich umysłach zamęt pozostanie w nich na długo. Zamęt, z którego rodzi się podejrzliwość i przekonanie, że nawet lekarzowi nie można ufać, że nawet chęć uratowania komuś życia przez wyrażenie zgody na pobranie organów od zmarłego krewnego może zostać sprzeniewierzona. Dołóżmy do tego niechęć i uprzedzenia związane z pobieraniem organów do przeszczepów, jakie wciąż dominują w polskim społeczeństwie, i niski poziom zaufania społecznego w ogóle. Spadek liczby przeszczepów - ze 103 wykonanych w styczniu tego roku do 34 w kwietniu - nie może już wtedy dziwić. Tylko połowa z oczekujących dożyje przeszczepu (na nową nerkę czeka blisko 2 tys. osób, na serce - 500, na wątrobę - 600); u jedynie co czwartego dawcy można pobrać narządy, rodziny pozostałych zmarłych odmawiają.
Nie można płacić takiej ceny za walkę z korupcją w służbie zdrowia.