Kryzys, deregulacja i nowa gospodarka

Samo znoszenie barier może być na dłuższą metę nieskuteczne – to jak walka ze smokiem, któremu na miejscu obciętej głowy wyrastają dwie następne – mówił podczas V Konferencji Krakowskiej minister sprawiedliwości Jarosław Gowin.

05.06.2012

Czyta się kilka minut

Ogromny wysiłek Polaków włożony w odbudowę wolnej gospodarki przyniósł w wielu dziedzinach rezultaty imponujące. Ale na drodze do realizacji naszych aspiracji piętrzy się wciąż wiele barier – m.in. niejasne i arbitralnie egzekwowane prawo; rozdęta i niesprawna biurokracja; rozrzutne wydatki publiczne; a także ograniczenie swobody gospodarczej przez koncesje i przywileje korporacyjne.

W efekcie dzisiejsza Polska to kraj paradoksu: przedsiębiorczych i wykształconych obywateli oraz nadmiernie rozbudowanego, nieskutecznego molocha państwowego. Ten system trzeba zmienić. Dlatego w ministerstwie sprawiedliwości koordynujemy deregulację zawodów, depenalizację prawa gospodarczego, uproszczenie i przyspieszenie postępowań sądowych.

Samo znoszenie barier może być na dłuższą metę nieskuteczne – to jak walka ze smokiem, któremu na miejscu obciętej głowy wyrastają dwie następne. Kreatywność administracji i grup interesu jest nieograniczona. Dlatego konieczne są rozwiązania, które w systemowy sposób ograniczą stanowienie złego prawa. Wkrótce rozpoczniemy przygotowywanie przepisów zawierających m.in. wzorowaną na rozwiązaniach brytyjskich opcję „one in – one out” (wprowadzeniu każdej nowej regulacji musi towarzyszyć usunięcie co najmniej jednej starej) oraz obowiązek sporządzenia kalkulacji kosztów każdej nowej regulacji.

Deregulacja zawodów ma istotne znaczenie, ponieważ „czyści pole” dla innowacji: wpuszcza do gospodarki nowych ludzi i „świeżą krew”, a także znosi bariery między poszczególnymi typami działalności. To powinno przełożyć się na nowe, hybrydowe formy biznesu.

Stan sektora badań i rozwoju (B+R) jest w Polsce zły. Są tego dwie przyczyny. Po pierwsze, gospodarka nie osiągnęła jeszcze fazy rozwoju, w której już opłaca się prowadzić badania. Krajowy biznes nie generuje popytu na B+R. Po drugie, polska nauka nie generuje podaży B+R, a potencjał stricte naukowy jest również relatywnie niski. Wniosek? Jedyną szansą na sukces polskich innowacji jest opracowanie modelu transferu wiedzy, który pozwoli na współpracę biznesu z otwartymi i kreatywnymi naukowcami, z ominięciem strukturalnych barier związanych z uczelniami publicznymi i innymi instytucjami sektora B+R.

Kiedyś innowacyjność oznaczała nową maszynę lub lepszą organizację produkcji. Dziś polega na ciągłym przekraczaniu granic. Najbardziej obiecujące nowe obszary badań, np. nanotechnologia, znajdują się na przecięciu tradycyjnych nauk. Musimy więc myśleć w nowym paradygmacie. Kluczem do sukcesu jest – zapewne zdziwią się Państwo, słysząc to słowo z moich ust – naukowy postmodernizm. Podstawą takiego paradygmatu jest otwartość i wolność przedsiębiorczości. Coraz popularniejszy jest termin „nauka 2.0”, oznaczający naukę ciągłej kreatywnej dyskusji z udziałem różnych partnerów oraz użytkowników nowych rozwiązań i wynalazków.

Chciałbym w tym miejscu przywołać słowa wypowiedziane przez prof. Romana Galara podczas poprzedniej, IV Konferencji Krakowskiej. Jego zdaniem, przy obecnym tempie postępu naukowego nie da się prowadzić polityki wspierania wybranych gałęzi nauki. Lepszą już taktyką jest rozrzucanie pieniędzy na ulicy z nadzieją, że któraś z monet spadnie pod nogi właściwej osoby. Historyjka jest anegdotyczna, ale warto zastanowić się nad jej realnymi konsekwencjami. Czy przekreśla możliwość specjalizacji, czy podaje w wątpliwość sensowność „foresightu” technologicznego? Niekoniecznie. Trzymając się metafory prof. Galara, pieniądze można rozrzucać na konkretnych ulicach: w miejscach, gdzie krzyżują się różne dyscypliny nauki, a także kultury myślenia i organizacji. W praktyce oznacza to, że powinniśmy wspierać szerokie i interdyscyplinarne „dzielnice wiedzy”, a także odejść od wspierania instytucji na rzecz wspierania pomysłów. Lubimy wspierać instytucje, ponieważ wydaje się to nam bezpieczne. Szkopuł w tym, że „bezpieczne” prawie zawsze wyklucza się z „innowacyjnym”.

Deregulacja polityki proinnowacyjnej to „być albo nie być” nowej gospodarki. Kluczowe pytanie brzmi: czy polskich polityków – i co nie mniej ważne, naszą administrację – będzie stać na odwagę podjęcia ryzyka i promowania projektów innowacyjnych, a zatem z natury rzeczy obdarzonych wysokim ryzykiem?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2012