Krajowy rejestr naiwnych

Setki tysięcy złotych popłynęły na konto przedsiębiorcy z Suwałk po tym, jak zasypał polskie firmy wezwaniami do zapłaty za wpis do założonego przez siebie Krajowego Rejestru Informacji o Przedsiębiorcach.

03.09.2012

Czyta się kilka minut

Suwałki, ulica Gałaja. W tym budynku mieści się firma, która w sprytny sposób wyciągnęła od polskich przedsiębiorców setki tysięcy złotych. / Fot. Jerzy Dziekoński
Suwałki, ulica Gałaja. W tym budynku mieści się firma, która w sprytny sposób wyciągnęła od polskich przedsiębiorców setki tysięcy złotych. / Fot. Jerzy Dziekoński

Irena Sobieraj, architektka z Warszawy, spędziła za granicą 10 lat. Kiedy wróciła z Włoch, postanowiła otworzyć firmę w Polsce. Upragnioną działalność zarejestrowała w lipcu br. Gdy otrzymała wezwanie do zapłaty 110 zł za wpis do Krajowego Rejestru Informacji o Przedsiębiorcach, bez wahania wpłaciła pieniądze. Była przekonana, że chodzi o prowadzoną przez Ministerstwo Gospodarki Centralną Ewidencję i Informację o Działalności Gospodarczej. O tym, że padła ofiarą manipulacji, dowiedziała się od nas.

– Oszust wykorzystał moją nieświadomość. Dopiero rozpoczynam działalność gospodarczą – mówi.

Łukasza Kowalskiego z Krakowa nie było w domu, kiedy przyszło wezwanie. Firmę przewozową zarejestrował kilka tygodni wcześniej. Odebrała matka. – Pismo zostało sformułowane w tak kategorycznym i alarmującym tonie, że mama od razu pobiegła na pocztę, żeby zrobić przelew – opowiada przedsiębiorca.

Pan Piotr z Warszawy kilka lat temu ukończył informatykę. Uzdolniony graficznie, postanowił w lipcu otworzyć własną pracownię animacji 3D. Podobnie jak pani Irena, otrzymał wezwanie i zapłacił. O tym, że został wyprowadzony w pole, dowiedział się z prokuratury, zbierającej materiał w sprawie o oszustwo.

– Jestem informatykiem, nie mam wiedzy na temat przepisów, nie znam dokładnie formalności związanych z rejestracją firmy. Zrobiłem to za pośrednictwem sieci. W bardzo krótkim czasie otrzymałem pismo z KRIOP. Powiązałem więc oba fakty i zapłaciłem. Nie zdawałem sobie sprawy, że wpłacam pieniądze na konto prywatnej firmy – tłumaczy przedsiębiorca.

NA URZĘDOWE PISMO



Biznesplan właściciela KRIOP zasadzał się na prostym triku – wysyłał on do przedsiębiorców pismo do złudzenia przypominające dokument urzędowy, w którym już w pierwszym wersie powoływał się na CEIDG. Żądał bezzwłocznego „uiszczenia jednorazowej opłaty rejestracyjnej w wysokości zgodnej z aktualnym postanowieniem wew. tj. w kwocie 110,00 zł”.


Pod treścią pisma został dołączony wypełniony druk przekazu pocztowego.


Dopiero na samym dole dokumentu znalazła się wypisana mało czytelnym, bardzo drobnym drukiem informacja, że jest to jedynie oferta handlowa, zaś przystąpienie do KRIOP ma charakter „fakultatywny”.


Podany został również warszawski adres oraz REGON firmy.


Tyle wystarczyło, aby na wskazane konto popłynęły z całego kraju setki tysięcy złotych.


Według nieoficjalnych informacji, jakimi dysponują organy ścigania, identyczne pisma zostały wysłane do 160 tysięcy firm w całej Polsce. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że właściciel KRIOP planował wysłanie aż 600 tys. wezwań. Ile trafiło do adresatów – nie wiadomo. Jak dotąd nie oszacowano również, ile dokładnie osób w całym kraju uległo sugestii „urzędowego pisma”. Prokuratura wstępnie szacuje, że liczba firm, które wpłaciły żądaną kwotę, może sięgnąć nawet 10 tys.


Tymczasem przepisy, na które powołuje się KRIOP, to ustawa o swobodzie działalności gospodarczej oraz wewnętrzny regulamin dostępny na stronie internetowej rejestru. Sama działalność KRIOP ma charakter „promocyjny”. Przedsiębiorca, który zapłacił za wpis, ma być rzekomo reklamowany przez rejestr. W rzeczywistości jedynym działaniem „promocyjnym” jest wprowadzenie okrojonych danych przedsiębiorcy na stronę www.kriop.pl bez podania podstawowych informacji, choćby takiej, czym dana firma się zajmuje.



PO REGONIE DO SUWAŁK



Postanowiliśmy sprawdzić, czy pod podanym w piśmie adresem przy ul. Pięknej w Warszawie rzeczywiście znajduje się siedziba Krajowego Rejestru Informacji o Przedsiębiorcach. Na początek telefonujemy. Odpowiada automatyczna sekretarka informacją, że nie można zostawić wiadomości, ponieważ skrzynka głosowa jest przepełniona. Kierujemy się na Piękną.


– Tak, był tu taki jeden „przedsiębiorca” – wyjaśnia ochroniarz budynku i układa palce w symbol cudzysłowu. – Odkąd zaczęli przychodzić ludzie z pytaniami, już się nie pojawia. A było już ze trzysta osób. Większość przychodziła sprawdzić, co to za rejestr i czy rzeczywiście muszą płacić.


Sprawdzamy w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej REGON. Okazuje się, że główna siedziba firmy mieści się w Suwałkach, zaś jej właścicielem jest Alessandro Semi Gałkiewicz. Udajemy się zatem na północny wschód, aby sprawdzić podany adres.


Ulica Gałaja w Suwałkach leży rzut kamieniem od głównej arterii miasta, czyli ulicy Kościuszki. Niegdyś cieszyła się złą sławą – miejscowi już przed wojną mówili o niej jako siedlisku różnej maści oszustów i złodziei. Po obu stronach drogi wyrastają starsze i nowsze piętrowe domy. W przedwojennym budynku odnajdujemy sklep „Tani Tytoń”, funkcjonujący w sieci pod dumną nazwą „Imperium Tytoniu”. To obok Krajowego Rejestru Informacji o Przedsiębiorcach jedna z odnóg działalności przedsiębiorczego suwalczanina. Oprócz tego prowadzi pod tym samym adresem firmy sprzątającą i udzielającą pożyczek (żeby otrzymać pożyczkę, najpierw trzeba wpłacić kaucję), a także oferującą seksturystyczne wyjazdy do Tajlandii agencję Senses Adult Travel. Na stronie tej ostatniej Gałkiewicz przedstawia się jako „Podróżnik-amator”: „Podczas swoich wielokrotnych podróży do Tajlandii nieraz korzystałem z usług filigranowych Tajek, które za pieniądze z chęcią dotrzymują towarzystwa mężczyznom z Europy, Ameryki, Rosji. Pomysł na taką ofertę stopniowo kiełkował w mojej głowie”.


Na domu po obu stronach wejścia ogromny szyld „Tani Tytoń”. Wewnątrz skromny wystrój. Kilka szafek z paczkami grubo pociętego tytoniu, stolik kawowy oraz dwa krzesła. Na jednym siedzi krótko ostrzyżony chłopak w dresie, na drugim młoda, ładna blondynka, która podaje się za pracownicę sklepu. Pytamy o Alessandro.


– Wyjechał do Tajlandii – słyszymy w odpowiedzi.


– Kiedy wróci?


– Nie mam pojęcia. Może jego mama coś wie, mieszka w budynku obok.


Udajemy się do sąsiedniego domu i pukamy do drzwi z wizytówką Gałkiewicza. Energicznym szczekaniem odpowiada jedynie pies. W bramie pojawia się sąsiad. Pytamy o Alessandro. Nie widział go od kilku dni.


Alessandro Semi Gałkiewicz ma zaledwie 22 lata. Jest pół Polakiem, pół Tunezyjczykiem. Posiada też dwa obywatelstwa – polskie i włoskie. Znany jest suwalskiej policji. Był już wcześniej notowany za tzw. pospolite przestępstwa. Suwalscy policjanci o pomyśle na zarobek Alessandro wypowiadają się z zaskoczeniem: – Grubą rybą to on nie był. Raczej uznawaliśmy go za drobnego cwaniaczka. Najwyraźniej znalazł, jak to się teraz mówi, swoją niszę rynkową – komentuje jeden z oficerów dochodzeniowych Komendy Miejskiej Policji w Suwałkach.


Czy ta sytuacja świadczy wyłącznie o naiwności polskich przedsiębiorców? Niekoniecznie. Pokazuje ona również, że polskie firmy bardzo łatwo naciągnąć, przyzwyczajone są bowiem do uiszczania najróżniejszych opłat na rzecz państwa.



OSZUSTWO I PRANIE PIENIĘDZY?



Odkąd pisma z KRIOP z wezwaniem do zapłaty zaczęły docierać do przedsiębiorców, a w sieci pojawiły się informacje o próbach wyłudzenia pieniędzy, Prokuratura Rejonowa w Warszawie Śródmieściu otrzymuje od poszkodowanych zgłoszenia o przypuszczalnym przestępstwie.


– Dochodzenie jest w fazie początkowej. Wciąż spływają do nas zawiadomienia od poszkodowanych osób – mówi Zdzisław Kuropatwa, prokurator Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście. – Prowadzimy postępowanie pod kątem art. 286 KK, czyli oszustwa dokonanego i próby jego dokonania. To poważne przestępstwo zagrożone karą od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.


W sprawę zaangażowana jest także prokuratura suwalska, która poza wątkiem oszustwa, prowadzi również postępowanie pod kątem prania brudnych pieniędzy, za co grozi do 8 lat więzienia.


Pod koniec sierpnia na polecenie śledczych zablokowane zostało konto firmy Alessandro Semiego Gałkiewicza. Wpłaty wciąż jednak spływały. W dniu oddawania „Tygodnika” do druku kwota ta wynosiła już 800 tys. zł. Właściciel KRIOP przed zajęciem konta zdążył wypłacić 115 tys. zł.


– Nasze działania rozpoczęliśmy po doniesieniu Głównego Inspektora Informacji Finansowej o niezbyt przejrzystych przelewach. Jeżeli postawiony zostanie zarzut o oszustwo, automatycznie w grę wejdzie również zarzut prania pieniędzy pochodzących z przestępstwa – wyjaśnia Józef Murawko, naczelnik V Wydziału Śledczego Prokuratury Okręgowej w Suwałkach.


Ponadto sprawdzany jest kolejny trop w śledztwie, dotyczący ochrony danych osobowych.


– To ważne, aby sprawdzić, skąd zaczerpnięte zostały adresy i inne dane wszystkich przedsiębiorców – mówi Murawko. Możliwe jednak, że Gałkiewicz po prostu wykorzystał do zarobienia pieniędzy listy przedsiębiorstw, które można znaleźć w sieci. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że wezwania zostały wysłane do firm nowych, jak i działających od dawna.



PRZESTRZEC PRZEDSIĘBIORCÓW



Krajowy Rejestr Informacji o Przedsiębiorcach nie jest przypadkiem odosobnionym. Rok wcześniej w podobny sposób działał Krajowy Rejestr Pracowników i Pracodawców, a kilka miesięcy temu Kancelaria Odpisów z Monitora Sądowego i Gospodarczego.


Ministerstwo Gospodarki, żeby uchronić przedsiębiorców przed podobnymi sytuacjami, w połowie sierpnia rozesłało do wszystkich gmin oraz 350 tys. firm informację o tym, że rejestracja w CEIDG jest bezpłatna.


Niektóre samorządy jeszcze przed otrzymaniem wytycznych z MG opublikowały na własnych stronach przestrogi, że KRIOP to tylko i wyłącznie przedsięwzięcie komercyjne, w żaden sposób niezwiązane z państwowym CEIDG.


– Nauczeni doświadczeniem chcemy przestrzec przedsiębiorców, aby dokładnie sprawdzali otrzymywane oferty i mieli świadomość, że uiszczenie opłaty jest całkowicie dobrowolne – mówi Anna Jarzębska, z-ca naczelnika wydziału rozwoju miasta Urzędu Miejskiego w Częstochowie.


Obowiązujące przepisy jasno jednak określają, że dane i informacje udostępniane przez CEIDG są jawne i każdy ma do nich prawo dostępu.


Urzędnicy mogą więc tylko uczulać właścicieli firm, że to, co wygląda na urzędowe pismo, nie zawsze nim jest.



W chwili zamykania numeru „TP” prokuratura rewidowała pomieszczenia należące do Gałkiewicza. On sam zapadł się pod ziemię bądź – co równie prawdopodobne – za zarobione pieniądze, dzięki zrzutce polskich przedsiębiorców, korzystał z życia w Tajlandii.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2012