Skarbiec całkiem pusty

Pokrzywdzonych jest co najmniej 60 tysięcy, a pieniędzy, które wchodzą w grę – 150 milionów. Sprawa Amber Gold niewiele nas nauczyła.

21.07.2014

Czyta się kilka minut

 / Fot. Włodzimierz Wasyluk / REPORTER
/ Fot. Włodzimierz Wasyluk / REPORTER

Saperów 19, wyremontowana ceglasta połówka kamienicy w gdańskim Starym Wrzeszczu. Z działką jest warta ok. 2 mln zł. Budynek stoi przy cichej, brukowanej uliczce, kilkaset metrów od głównej arterii miasta. Na domofonie logo Pożyczki Gotówkowej. W przedsionku wąskiego korytarza piętrzą się kartony z reklamówkami, które jeszcze nie zdążyły trafić do potencjalnych pożyczkobiorców. Na drzwiach prowizorycznie przyklejono kartki z nazwami spółek: Pożyczka Gotówkowa i Mestenza. Wysoka blondynka informuje, że tu pożyczki nie otrzymam. Nie spotkam również szefów spółek. Nie wiadomo, kiedy będą.

– Po pożyczkę trzeba jechać do centrum. Nasze nowe biuro jest na Starym Mieście – tłumaczy i podaje kartkę z adresem i numerem infolinii. Odkąd właścicieli Pożyczki Gotówkowej, a wcześniej Skarbca, rozpracowuje prokuratura, zmian adresów, nazw ich spółek i transakcji majątkowych jest coraz więcej.

Pożyczka w kawalerce

Jeszcze do niedawna właścicielami połówki kamienicy przy Saperów byli prezesi Pożyczki Gotówkowej, a wcześniej Polskiej Korporacji Finansowej Skarbiec – Rafał Grzebin i Tomasz Russjan. W połowie maja przenieśli jednak własność nieruchomości na spółkę Mestenza, której prezesem zostaje Beata Russjan. Aportem do firmy wnoszą luksusowe cadillaki escalade, którymi jeżdżą po Gdańsku, oraz trzy inne auta i działkę, na której stoi kamienica. W ten sposób jednego dnia do Mestenzy trafia majątek eksprezesów Skarbca, wart – według ich własnej wyceny – prawie milion zł. Jako właściciele nowej firmy obejmują po połowie udziałów.

Czym będzie zajmowała się Mestenza? Tego nie wiadomo: choć zakres działalności spółki jest szeroki, to prezes od razu wysyła do sądu pismo, że niczego nie trzeba zgłaszać ZUS-owi, bo nikogo nie zamierza zatrudniać.

Z zakupem kamienicy czy luksusowych limuzyn Grzebin i Russjan nie mogli mieć problemu, bo co roku spółka Skarbiec, a potem Pomocna Pożyczka wypłaca im po kilka milionów dywidendy. Zbiera się tego ok. 20 mln zł. Do tego trzeba doliczyć ponadmilionowe gaże prezesów. Grzebin i Russjan nie chcą się chwalić swoim biznesem. Kiedy mówię, że jestem dziennikarzem, i proszę o umówienie spotkania, słyszę: „Nie ma takiej możliwości”.

Kim są? Russjan ma 44 lata, a jego wspólnik niedawno skończył 37 lat. Mieszkają w Gdańsku. Biznes związany z pożyczkami Skarbca zaczęli 12 lat temu. Firma początkowo funkcjonuje pod nazwą Polska Korporacja Finansowa Skarbiec, później zmienia się w Pomocną Pożyczkę, a od kilku tygodni funkcjonuje jako Pożyczka Gotówkowa.

Zmiana właścicielska kamienicy przy ul. Saperów 19 to nie jedyna roszada. Według dokumentów w KRS firma zmienia też siedzibę – przenosi się z Gdańska do Warszawy, zamieniając powierzchnię 150 metrów na 18-metrowe mieszkanie przy ul. Żurawiej.

Po gorączce złota

Gdyby nie upadek piramidy finansowej Amber Gold, Grzebin i Russjan mogliby nadal działać bez rozgłosu. Jesienią 2012 r. Prokuratura Generalna zleca jednak kontrolę spraw dotyczących działalności finansowej w całej Polsce i okazuje się, że poza Amber Gold jest kilka innych parabanków, w równie spektakularny sposób zagrożonych upadkiem. W raporcie Polska Korporacja Finansowa Skarbiec pojawia się na trzecim miejscu.

– Ta sprawa pokazuje nieudolność prokuratury i systemu prawnego – mówi radca prawny Kamil Soiński z kancelarii Meritum w Szczecinie, która pomaga klientom Skarbca. – Przez wiele lat do kilkudziesięciu prokuratur w Polsce zgłaszali się pokrzywdzeni. Niewiele z tego wynikało. Prokuratury nie chciały prowadzić pojedynczych spraw, gdzie klienci zgłaszali oszustwa na kilka tysięcy złotych: umarzały postępowania, wskazując, że powinny je prowadzić sądy cywilne. Nie ma również systemu, który monitorowałby liczbę podobnych spraw w Polsce i gromadził nazwy podejrzanych spółek. Trzeba mieć świadomość, że o Skarbcu jest głośno, a sama firma działa na wielką skalę, ale w kraju mamy wiele przypadków naciągania klientów, z którymi nikt nic nie robi, bo chodzi „tylko” o sto osób.

Na czym polega biznes PKF Skarbiec, a obecnie Pożyczki Gotówkowej? Spółka reklamuje się, że można otrzymać w niej pożyczkę bez danych z Biura Informacji Kredytowej. Jednak aby dostać kredyt, trzeba najpierw wpłacić 5 do 10 proc. pożądanej kwoty. Pracownicy spółki przekonują klientów, że nie trzeba dodatkowych zabezpieczeń. W umowach, których pokrzywdzeni najczęściej nie czytają, tkwi jednak kruczek – poręczenia są konieczne. Kiedy klienci parabanku się wycofują, mają kłopot z odzyskaniem „opłaty manipulacyjnej”.

Kancelaria Meritum prowadzi sprawy przeciwko Skarbcowi od pięciu lat. Wtedy zgłosili się do niej pierwsi pokrzywdzeni. Zwykle kwoty, na które zostają oszukani klienci parabanku, oscylują w przedziale od 1,5 tys. do 10 tys. zł.

– Z wygraną w sądzie nie ma problemu – przekonuje radca Soiński. – Szacuję, że przez tych kilka lat pozytywnym wynikiem dla naszych klientów zakończyliśmy 250-300 spraw przeciwko Skarbcowi. Firma oczywiście nie chce dobrowolnie zwracać kwoty zaliczkowej i procesy kończą się egzekucją komorniczą. Przeciętny proces przeciwko parabankowi trwa do półtora roku. Problem polega na tym, że co innego mówi pracownik parabanku, a co innego jest w umowie.

Aneta Pasiut, doradca klienta kancelarii prawnej z Katowic (również walczą ze Skarbcem): – Żeby wydłużyć proces oddania gotówki, spółka zmienia nazwy, za tym idą zmiany numerów kont, przez co mamy większe problemy z jej odzyskaniem. Mimo to udało nam się wygrać kilkadziesiąt spraw.

Płotki w sieci

Jesienią 2012 r. (po ujawnieniu afery Amber Gold) rusza śledztwo w gdańskiej Prokuraturze Okręgowej. Do dziś śledczy naliczyli ok. 60 tys. potencjalnych pokrzywdzonych przez Skarbiec, a szacowana kwota malwersacji może sięgać nawet 150 milionów zł. Cały czas zgłaszają się kolejne osoby.

Na razie zarzuty usłyszało tylko osiem osób. To płotki – pracownicy Skarbca, którzy bezpośrednio podpisali umowy z klientami: według prokuratury dopuszczali się oszustwa, bo co innego obiecywali klientom, a co innego było w umowach. Prezesi Grzebin i Russjan nie mają żadnych zarzutów – zostali jedynie przesłuchani w charakterze świadków.

– Jesteśmy zawsze krok za Skarbcem – przyznaje Dariusz Różycki, szef prokuratury w Gdańsku. – Naszym celem jest powstrzymanie tej działalności, bo mimo wielu pokrzywdzonych spółka normalnie funkcjonuje.

Od pół roku prokuratura pomaga klientom Skarbca – pisze pozwy do sądów cywilnych o zwrot opłaty przygotowawczej. Dotychczas wysłano 110 takich pism. Skarbiec jednak się nie poddaje: składa sprzeciwy do sądowych nakazów i sprawy trafiają na wokandę. Proces trwa co najmniej kilkanaście miesięcy: jak łatwo policzyć, przy tym tempie, niektórzy poszkodowani mogą czekać na pomoc nawet 40 lat.

W wojnie ze Skarbcem ma pomóc opinia, którą na zlecenie prokuratury przygotowują doradcy z renomowanego koncernu audytorskiego Ernst & Young. Mają opisać model funkcjonowania PKF Skarbiec i późniejszych spółek Grzebina i Russjana, odpowiadając na pytanie, czy Skarbiec to piramida finansowa i czy w założeniu firmy chodzi o oszustwo klientów. Opinia ma być gotowa za kilka miesięcy, a w tym czasie kolejne osoby nabiorą się na system Pożyczki Gotówkowej. Cały czas działa infolinia spółki, a w punktach obsługi można wpłacić „opłatę manipulacyjną” i podpisać umowę. Kiedy piszę ten tekst, na moją prywatną pocztę założoną na jednym z portali horyzontalnych przychodzi mailing z ofertą Pożyczki Gotówkowej.

UOKiK nie daje rady, a emeryt...

Agnieszka Majchrzak z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów: – Prezes Urzędu wydał siedem decyzji dotyczących PKF Skarbiec, dwie ostatnie są w sprawie spółki córki Pomocna Pożyczka. Pierwsza decyzja została wydana w 2003 r. Ostatnia pół roku temu. Suma kar wyniosła ponad 1,8 mln zł.

Pod koniec 2013 r. UOKiK nakłada na Pomocną Pożyczkę pół miliona złotych kary. Zarzuty są wciąż te same – Pomocna Pożyczka pobiera opłaty przygotowawcze, które nie odpowiadają faktycznie poniesionym kosztom za sporządzenie umowy. Urząd wskazuje, że gdy nie dochodzi do jej zawarcia, firma nie zwraca pobranych pieniędzy.

Zdaniem prezes UOKiK przedsiębiorca ma prawo zatrzymać jedynie taką część kwoty, jaka odpowiada poniesionym kosztom. Ponadto Pomocna Pożyczka nie wywiązuje się z obowiązków informacyjnych – w reklamach nie ujawnia, że jest kontynuacją PKF Skarbiec. – Obecnie sprawdzamy, czy Pomocna Pożyczka wykonała ostatnią decyzję prezesa UOKiK – dodaje Majchrzak.

– Przy milionowych przychodach spółki i pensjach prezesów, takie kary w ciągu 12 lat działalności są śmieszne – mówi Bogusław Dylewski, który od dwóch lat walczy z firmami Grzebina i Russjana za pomocą bloga, wokół którego skrzyknął pokrzywdzonych przez parabank.

Dylewski ma 66 lat i jest emerytem. Mieszka w bloku w Bydgoszczy. Prawie dwa lata temu potrzebował gotówki na drobny remont i wyposażenie mieszkania. Widząc reklamę w lokalnej gazecie, zdecydował się na pożyczkę – „bo raty są korzystne”.

– Liczyłem i uznałem, że w Skarbcu będzie najkorzystniej – opowiada. – Za 30 tys. zł pożyczki chcieli 1,8 tys. opłaty. Agenci tłumaczyli, że żadnych innych opłat nie będzie. Kiedy wskazałem, że w umowie jest napisane co innego, agent mi powiedział, że mnie to nie obowiązuje. Uwierzyłem na słowo i podpisałem cyrograf. Kiedy po tygodniu zacząłem szperać w internecie i zobaczyłem opinie na temat Skarbca, ponownie poszedłem do agenta. Mówię: „Panie, co to jest, ludzie piszą, że jesteście oszuści”. Agent spokojnie skwitował, że to konkurencja. Miałem się niczego nie obawiać i cierpliwie czekać na gotówkę.

Po dwóch tygodniach oczekiwania traci cierpliwość: zrywa umowę i żąda zwrotu zaliczki. Ale firma nie chce oddać 1,8 tys. zł.

Dylewski kieruje sprawę do sądu. Pod koniec kwietnia br. odzyskuje swoją wpłatę – 2,1 tys. zł (dochodzą odsetki). Skarbiec nie pozostaje emerytowi dłużny – administratorzy zamykają mu bloga, a firma kieruje sprawę przeciwko niemu „za szkalowanie dobrego imienia i straty finansowe”. Proces w toku.

Jak wygląda kredytowanie przez Skarbiec vel Pomocną Pożyczkę, pokazuje również przykład 77-letniej emerytki z Bydgoszczy. Latem 2013 r. kobieta podpisuje umowę na 20 tys. pożyczki (miała długi po wypadku samochodowym). Wpłaca wymagane 1,5 tys. zł. Po kilku tygodniach przelewu nie ma, są za to żądania kolejnych zabezpieczeń. Ze Skarbcem przepycha się przez 7 miesięcy. W końcu staje na tym, że ma założyć hipotekę na mieszkaniu wartym 150 tys., a wtedy dostanie obiecaną kwotę w kilku ratach (o czym wcześniej nie było mowy). Kobieta ponosi dodatkowe opłaty i kredyt kosztuje teraz ponad 2 tys.

– Zapożyczyłam się na jeszcze większe pieniądze – płacze kobieta. – Nie wiem, jak żyć. Syn nie ma pracy. Przez kilka tygodni chodziłam do siedziby tej firmy, a tam młoda dziewczyna kłamała, że pieniądze wkrótce będą. I tak w kółko. Żadnego kredytu nie dostałam.

Kilka tygodni temu kobieta wycofuje się z umowy. Do tej pory nie dostaje zwrotu „opłaty manipulacyjnej”.

Na dokumentach się nie znamy

Radca Kamil Soiński: – Klientami Skarbca są głównie osoby biedne i nieznające prawa. Nie czytają umów, ufając, że są „prawie” w banku. W końcu firma działa legalnie. Sprawa narastała przez tyle lat, bo urzędy i prokuratorzy nie chcieli widzieć problemu i uprawiali spychologię. Stąd mamy kilkadziesiąt tysięcy pokrzywdzonych. A przecież wystarczy sprawdzić bilanse spółki, by widzieć, czy udziela kredytów, czy kasa z opłat wpada do kieszeni szefów.

Liczbę naciągniętych zwiększają agresywne kampanie reklamowe. Skarbiec, a potem spółki córki pompują gotówkę w lokalne i ogólnopolskie media, choćby niezliczone artykuły sponsorowane w sieci, pod którymi od razu pojawiają się komentarze zachwalające kredyt.

Wspomina gdański prokurator: – Po rozpoczęciu śledztwa próbowałem zainteresować sprawą lokalne media. Powstał duży wywiad o Skarbcu. Przez kilka tygodni nie było publikacji. W końcu zapytałem dziennikarza, co się dzieje. Spuścił głowę i powiedział, że spółka wykłada kasę na reklamy i szefostwo nie zgadza się na puszczenie tekstu.

Zdaniem Bogusława Dylewskiego nie tylko pracownicy Skarbca vel Pożyczki Gotówkowej ponoszą winę za oszukiwanie klientów.

– Cały system jest chory – mówi. – Za co biorą pieniądze urzędnicy i prokuratorzy, którzy mają kontrolować takie instytucje? Nawet gdy chciałem ściągnąć policję, żeby zatrzymali agentów firmy po nagraniu na oszustwie, to przysłali „stójkowych”. Mundurowi przyjechali na wezwanie i zaczęli się bronić: „Panie, my na dokumentach się nie znamy!”.

Epilog

Jest maj 2013 r. Rencista Antoni Misztal mieszka z córką w niewielkim mieszkaniu w Toruniu. 65-letni mężczyzna ma długi i ściga go komornik. Nie jest w stanie spłacać zobowiązań z 800 zł renty. Na ulicy ktoś wręcza mu reklamówkę Pomocnej Pożyczki.

Opowiada Kamila Grodzicka: – Mieliśmy wątpliwości, ale ojciec potrzebował gotówki, a to była jedyna szansa na kredyt. W siedzibie firmy dostaliśmy umowę, która liczyła kilkadziesiąt stron. Doczytałam się, że musi być jakieś dodatkowe zabezpieczenie, ale pracownica mówiła, że nas to nie dotyczy. Wystarczy opłata przygotowawcza i dostaniemy 25 tys.

Rencista zapożycza się po raz kolejny, by wpłacić 1,5 tys. zł „opłaty manipulacyjnej”.

– Po dwóch tygodniach okazało się, że kredytu nie ma, a wpłata do Pomocnej Pożyczki przepadła. Ojciec się załamał – dodaje Grodzicka.

Na początku czerwca ub.r. Antoni Misztal popełnia samobójstwo. Przed śmiercią notuje niebieskim długopisem na kartce z zeszytu (pisownia oryginalna): „Ubranie w szafie zielony. Odeszłem ze względu na »Skarpiec«, zostałem oszukany. Papiery za drzwiami. Świadek: córka Kamila”.


Prześwietlenie parabanków
Między styczniem a majem 2013 r. Urząd Kontroli Konkurencji i Konsumentów sprawdzał, jak funkcjonują tzw. parabanki. W opublikowanym dokładnie rok temu raporcie UOKiK stwierdził nieprawidłowości we wszystkich spośród 30 skontrolowanych instytucji: nierzetelne informacje w formularzach, dezinformacja na temat wysokości RRSO, pobieranie opłat za obsługę w domu itd.
Urzędnicy UOKiK podkreślali, że koszty, które parabanki nakładają zwykle na swoich klientów, są nieadekwatne do świadczonych usług, np. 12 spośród 30 skontrolowanych instytucji pobierało opłaty za odbiór rat w miejscu zamieszkania klienta. Inna opisana w raporcie patologia to brak poczucia bezpieczeństwa klienta – nawet uiszczając wysoką opłatę, nie mógł on być pewien, że otrzyma pieniądze (wysokie zabezpieczenie po zawarciu umowy, którego klient nie jest w stanie spełnić).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2014