Kościół otwarty codziennie

Modlitwa wydaje się w tym świecie równie naturalna, co awantura o zagranie ręką.

27.02.2017

Czyta się kilka minut

Soverato w Kalabrii, boisko przy parafii, styczeń 2017 r. / Fot. Michał Okoński
Soverato w Kalabrii, boisko przy parafii, styczeń 2017 r. / Fot. Michał Okoński

Wchodzi się przez bramę od ulicy. Na wielkim, oświetlonym placu, oddzielonym od miasta wysoką siatką chyba tylko po to, żeby piłka nie spadała na samochody, znajduje się boisko ze sztuczną nawierzchnią – mniej więcej takie jak na naszych Orlikach – i kilka mniejszych, asfaltowych. Pierwszego dnia po przyjeździe usłyszeliśmy głosy grających tam dzieciaków. Drugiego – postanowiliśmy zajrzeć. Trzeciego – moi synowie przyłączyli się do włoskich rówieśników i teraz już nie mogą się doczekać końca sjesty, kiedy wszystko się zaczyna. Zabawy z piłką i mecze organizują się same, choć pomiędzy grającymi można spotkać młodych wolontariuszy i choć szybko ustaliliśmy, że obowiązują tu znane wszystkim reguły – np. podział na kategorie wiekowe, związany z poszczególnymi boiskami, i to, że na asfalcie można używać tylko lżejszych, gumowych piłek.

Czy coś wskazywało, że jesteśmy na terenie parafii? Że pomieszczenia, w których w razie niepogody dzieciaki mogą pograć w szachy, w ping-ponga czy piłkarzyki, leżą na tyłach kościoła? Oczywiście, gdyby iść przez to kalabryjskie miasteczko od strony centrum, odpowiedź byłaby oczywista. Patrząc z naszej, nadmorskiej perspektywy – wcale oczywista nie była. Na tutejszych boiskach dzieje się przecież to samo, co na boiskach całego świata – dzieciaki kłócą się, faulują, czasem biją. Nikt nie tłumi ich emocji, nie ucisza. A przy tym: nikt nie sprawdza list obecności, nie reglamentuje dostępu, nie zamyka na klucz i nie każe płacić za wynajem. Plac jest otwarty dla wszystkich, nawet dla takich, którzy – jak moje dzieci – nie mówią po włosku i których jeszcze kilka dni temu nikt tu nie znał. Język futbolu jest wszak międzynarodowy, a w razie potrzeby można przecież skorzystać z translatora Google’a w smartfonie któregoś z wolontariuszy.

Owszem, mniej więcej po dwóch godzinach grania następuje przerwa i wszyscy idą na kilka minut do kaplicy, ale odbywa się to bardzo zwyczajnie: modlitwa wydaje się w tym świecie równie naturalna, co awantura o zagranie ręką (do takiego przynajmniej wniosku doszedłem, patrząc na chłopaka, który parę minut wcześniej walił łokciem jednego z kumpli, a teraz przewodził odmawianiu „Zdrowaś Mario”). Tym razem nie było nawet księdza, a jeśli był, to go nie zauważyłem – w końcu czy do prostej zdrowaśki, wygłoszenia krótkiego wstępu na temat dzisiejszych intencji (najprostszych: dotyczących rodzin, chorej babci, nas samych) i przekazania kilku ogłoszeń parafialnych trzeba angażować kapłana?

„Szkoda, że nie u nas”, pomyślałem sobie najpierw, ale potem uznałem, że to fałszywy trop. Po pierwsze, nawet jeśli nie słyszałem o podobnych parafiach w Polsce, nie znaczy to, że nie istnieją. Po drugie, a nuż jakiś proboszcz po lekturze tego skromnego tekściku uzna, że można i tak, i otworzy swoje gospodarstwo na podobny rodzaj, przepraszam za wyrażenie, preewangelizacji? Jeśli mógłbym coś jeszcze podpowiedzieć, to na bramie zobaczyłem tabliczkę z charakterystyczną niebieską flagą, obok której przeczytałem, że ów salezjański ośrodek dla dzieci i młodzieży pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki Wiernych pomogła sfinansować Unia Europejska. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2017