Koniec z Narniją!

Kiedy zrealizowany na podstawie książki C.S. Lewisa film wchodził do kin, przeczytałem na afiszu "Opowieści z Narnii. Jak to? Czy jedna z pierwszych książek, jakie mi czytano, nie nosiła innego tytułu?.

Biorę jeden z tomów do ręki, czytam: "C.S. LEWIS »OPOWIEŚCI Z NARNI«". Uff... Potem jednak zaczęło się z Narniją (?), o której pisały kolorowe tygodniki, ale - myślałem - cóż mnie to obchodzi. W księgarni zaś zobaczyłem stosik "Opowieści z Narnii", książek wydanych przez wydawnictwo Media Rodzina... Wszystko to mnie zirytowało, postanowiłem nie pójść na film, ale więcej nie zaprzątałem sobie "Narniją" głowy. Jak wielkie było moje rozczarowanie, kiedy wziąłem do ręki "TP" nr 4/06! Tutaj też!? Jak mogłem czytać mądre wywody i roztrząsania o Narni (tekst Beaty Anny Pokorskiej i ks. Tomasza Węcławskiego "Podróż pytań"), kiedy rozprawiający o niej pomylili jej imię! Dodatek książkowy dołączony do "TP"

nr 5/06 przyniósł, niestety, przykrą kontynuację tej pomyłki.

Moim zdaniem, Narnia odmienia się zgodnie z wersją Andrzeja Polkowskiego z pierwszego polskiego wydania łącznego (PAX 1991), czyli podobnie jak: studnia, stajnia, brednia, poradnia i zapadnia etc., a nie jak Toskania, Brytania, litania i pirania etc., bo w tym wypadku "i" zmiękcza "n" do "ń" i nie tworzy osobnej głoski. Nie wymawiamy [toskania, litania, pirania], tylko: [toskańja, litańja, pirańja], ale też nie: [studńja, bredńja, poradńja], a: [studnia, brednia, poradnia] (posługuję się zapisem fonetycznym, por. "Nowy Słownik Poprawnej Polszczyzny", PWN 1999). Konsekwencją różnic w wymowie jest różnica w odmianie tych rzeczowników. "Encyklopedia Katolicka" TN KUL, "Nowa Encyklopedia Powszechna" PWN i słowniki biograficzne pod hasłem "Lewis" wymieniają cykl "Opowieści z Narni", a nie Narnii, jako jedno z dzieł angielskiego pisarza.

Cieszyłbym się, gdybym w "TP" znajdował taką wersję jakiejkolwiek informacji czy nazwy, która jest prawdziwa, a nie taką, którą wszyscy powtarzają. Rozumiem, że niełatwo iść wbrew wydawcy opisywanej książki i machinie przemysłu kinowego, ale nie można przecież im ulegać aż do niedorzeczności językowej.

JAN WAWRZYNIEC CZARNECKI (Warszawa)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2006