Koniec i poza nim

29 marca tego roku nie tylko ostatecznie zamknęła się twórczość Krzysztofa Pendereckiego. Zamknęło się kilka epok.

16.11.2020

Czyta się kilka minut

Na okładce: Bartek Materka, portret Krzysztofa Pendereckiego /
Na okładce: Bartek Materka, portret Krzysztofa Pendereckiego /

Odszedł ostatni żyjący z wielkich awangardy­stów XX wieku, i zarazem ­pierwszy z tych, którzy porzucili awangardę, uznając ją za ślepą uliczkę – jeden z nielicznych, którzy gotowi byli zmieniać bieg także własnej sztuki.

Skończyła się też jednak epoka znacznie dłuższa, w której wychowywaliśmy się od pokoleń i która panowała nam pewnie od czasów Monteverdiego, albo nawet Josquina. Skończył się świat, w którym twórczość muzyczna ze swym powszechnie rozumianym miejscem na szczytach kultury personifikowana jest przez ważnego, wybitnego twórcę. Twórcę, którego głosu się słucha – jakkolwiek byłby wypowiadany i nawet wówczas, gdy się z nim w jakiś sposób nie zgadza.

Wraz z odejściem Krzysztofa Pendereckiego odeszła wywyższona figura artysty – a już na pewno figura kompozytora. Która przeżyła swą apoteozę w XIX wieku, od Beethovena do ­Wagnera, odnalazła się następnie w kulcie Strawińskiego, po czym przeszła na jego wybranych następców, aż po polskiego twórcę. Jeżeli wraz z Pendereckim skończył się romantyzm, to nie z powodu stylistycznego zwrotu w jego twórczości z lat 70., lecz z powodu dziedzictwa roli artysty i jej recepcji.

Nie oznacza to, że nie powstają nowe dzieła, znakomite lub nawet genialne, że brakuje wybitnych autorów, że muzyczny świat nagle się skurczył. Nic z tych rzeczy. Natomiast pierwszy raz od początków rozwoju indywidualnej twórczości znaleźliśmy się w sytuacji, w której brakuje osoby, z którą można by powszechnie utożsamić współczesną twórczość muzyczną – kompozytora, który w sposób istotny i zauważalny mówiłby o uniwersalnych problemach swoich czasów. Jak niegdyś Monteverdi, Bach i uwielbiany Telemann, Haydn i Mozart, Beethoven – itd. Każdy odrębny, każdy kształtujący współczesny sobie świat nie tylko dźwięków, ale i wartości – w stopniu, jaki trudno nam niekiedy zrozumieć.

Ostatnie dziesięciolecia pokazały, że żyliśmy w epoce Pendereckiego. To jego utwory były oczekiwane i komentowane. Nawet jeżeli czasem budziły sprzeciw krytyków, były istotne na zupełnie innym poziomie niż czysto muzyczna refleksja. Jako jedyne powszechnie przypominały kulturową, humanistyczną rolę, jaką ma muzyka.

Krzysztof Penderecki przyjął niegdyś tę rolę z prostotą i oczywistością. Rolę zaszczytną, ale niekoniecznie wdzięczną, bo nienaturalną już dla wielu jego kolegów, tchnącą właśnie owym dawnym światem, z którym chcieli zerwać. Rolę konserwatywną, właściwą dla poprzedniej epoki – a wszak liczyła się tylko awangarda. Trudną, bo pełną wielkich słów i wielkich tematów, które onieśmielały albo wręcz budziły zażenowanie, grożąc ześlizgnięciem się w pompatyczne frazesy. Rolę jednak nie tylko symboliczną, ale i pragmatyczną, i jako taką – bardzo istotną. Niezwykle odpowiedzialną. Świat jednak potrzebuje wielkich tematów i gestów. Oraz potrzebuje wiary w geniuszy. Hołdując im uznaje, że ich działalność – w tym przypadku komponowanie muzyki – jest wciąż czymś ważnym i wielkim. Bez nich nie byłoby to tak oczywiste.

W tej chwili miejsce po Pendereckim pozostaje puste i nie widać na nie kandydata. Nie brak znakomitych kompozytorów, ale żaden nie jest w stanie mówić do świata – albo też żadnego świat nie jest w stanie usłyszeć. Żaden nie posiada uniwersalnego głosu, z którym można się nawet nie zgadzać, ale który dobitnie istnieje i trzeba się do niego ustosunkować. Nowa era kolektywnego indywidualizmu nie jest zainteresowana takimi postaciami, więc żadnej nie wykreowała. Widać to nawet w najdrobniejszych przykładach: gdy dwa lata temu przygotowywaliśmy dodatek poświęcony twórczości Pendereckiego, zwróciłem się świadomie do komentatorów, dla których niekoniecznie był to wygodny temat. A jednak żaden nie odmówił swojego udziału. W tej chwili nie ma kompozytora, który mógłby połączyć w refleksji tak różne osoby – a z nimi i czytelników.

Przed dwoma laty, w jubileuszowym dodatku na 85-lecie, omawialiśmy drogę twórczą, dorobek i pozycję Krzysztofa Pendereckiego. Dziś, gdy nadchodzi kolejna, ale pierwsza pośmiertna rocznica urodzin, pozostają wspomnienia – i właśnie wspomnienia trzymają Państwo w rękach. Poprzednim razem wypowiadali się krytycy i badacze, w tej chwili są to przede wszystkim artyści – a w każdym razie osoby, które na swojej drodze zetknęły się z kompozytorem i jego muzyką, i muzyka ta w jakiś sposób je ukształtowała. Część tych zapisów powstała jeszcze w kwietniu, pod bezpośrednim wrażeniem śmierci twórcy. Siłą rzeczy głos zabierają wyłącznie przedstawiciele późniejszych od Pendereckiego pokoleń, przypomnijmy jednak osoby, które także, gdyby mogły, z pewnością nie odmówiłyby swoich wypowiedzi: przede wszystkim Mścisława Rostropowicza, będącego jedną z najważniejszych postaci muzyki XX wieku, wiolonczelisty i dyrygenta, który nie tylko dokonywał prawykonań, ale i przyjaźnił się z kompozytorem; wielkiego skrzypka Isaaca Sterna, którego przywołuje Emanuel Ax (nie bez powodu: wiele lat wspólnie występowali i nagrywali); albo Hansa Rosbauda – znakomitego dyrygenta urodzonego jeszcze w XIX wieku, którego sympatia dla muzyki współczesnej dotyczyła jednak chyba znacznie mniej radykalnej twórczości, a mimo to w 1960 r. bisował „Anaklasis” 27-latka z Polski po prawykonaniu w Donaueschingen.

Dziś muzyka Krzysztofa Pendereckiego żyje nie mniej wyraźnie niż wówczas. Przeżywa nawet drugą młodość, trafiając do młodych słuchaczy nie tylko swą awangardową siłą. Właśnie pojawiło się nowe nagranie „Pasji wg św. Łukasza”, pod dyr. Kenta Nagano, od razu dostrzeżone na świecie. Penderecki należy już wprawdzie do historii – lecz historia należy do nas. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1973. Jest krytykiem i publicystą muzycznym, historykiem kultury, współpracownikiem „Tygodnika Powszechnego” oraz Polskiego Radia Chopin, członkiem jury International Classical Music Awards. Wykłada przedmioty związane z historią i recepcją muzyki i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2020

Artykuł pochodzi z dodatku „Krzysztof Penderecki