Komuny z Chrystusem

14 marca 2008 r. w Rocca di Papa pod Rzymem,żegnana przez licznych przyjaciół, zmarła 88-letnia Chiara Lubich, założycielka ruchu Focolari. Poprzedniego wieczoru opuściła na własne życzenie Poliklinikę Gemelli.

18.03.2008

Czyta się kilka minut

Chiara Lubich /fot. /
Chiara Lubich /fot. /

Na wiadomość o jej śmierci listy wysłali Benedykt XVI i Patriarcha Ekumeniczny Bartłomiej I, który kilka dni wcześniej odwiedził ją w szpitalu. Tysiące ludzi pospieszyło do Rocca di Papa, by pożegnać tę niezwykłą kobietę.

Tak ją zapamiętałem: ubrana wytwornie, nieco staroświecko, wysoko zaczesane siwo-niebieskawe włosy jakby prosto od fryzjera, wyprostowana mimo lekko przygarbionych pleców, śmiejące się zza okularów młode oczy. Chiara Lubich, założycielka i  presidente największego bodaj kościelnego ruchu (szacuje się, że z Focolari związanych jest ok. pięciu milionów ludzi w 182 krajach; 140 tys. stanowią stali członkowie). Movimento dei Focolari - taką nazwę noszą od początku. Nazwa pochodzi od "il fuoco", ogień, chodzi oczywiście o ogień ewangelicznej miłości.

Pomysł (natchnienie) przyszło w roku 1944. Sylwia, takie było jej imię chrzestne (zmieniła je na Klara, ku czci św. Klary z Asyżu 7 grudnia 1943 r., decydując się na życie konsekrowane), urodziła się w Trydencie 22 stycznia 1920 r. Jej ojciec, drukarz, stracił pracę z powodu socjalistycznych poglądów. Warunki materialne rodziny były niezwykle trudne i Sylwia zarabiała na studia, udzielając korepetycji. Kiedyś, w czasie bombardowania, schowane z koleżankami z Akcji Katolickiej w piwnicy, otworzyły Ewangelię. Słowami, na które padł ich wzrok, było wezwanie Jezusa do jedności "aby byli jedno, jak Ja i Ojciec jedno jesteśmy". Odczytały w tym wskazówkę na dalsze życie. Nie myślały o tworzeniu wielkiego ruchu, lecz o wspólnocie poświęconej modlitwie i miłości bliźniego. Wojna dostarczała wiele ku temu okazji, więc początkowo skoncentrowały się na pomaganiu ludziom. Żyły w klimacie entuzjazmu wiary. Postanowiły brać słowa Ewangelii dosłownie.

Chiara lubiła potem opowiadać, jak ta dosłowność się sprawdzała. Choćby "proście, a otrzymacie". Przyszedł do nich biedak i prosił o buty nr 42. Kupno butów nie było wówczas proste, poszły więc przed ołtarz i prosiły: "Panie Jezu, daj nam męskie buty nr 42". I oto zjawia się nieznajoma dama i wręcza im pakiet dla potrzebujących. Otwierają i znajdują... męskie buty nr 42.

Zapał małej grupy przyciągał innych. Wspólnota szybko się rozrastała. W 1948 r. Chiara spotyka chadeckiego deputowanego, pisarza i dziennikarza Igino Giordaniego, który angażuje się w dzieło. Dziś uważa się go za współzałożyciela ruchu - odegrał wielką rolę we wcielaniu jego religijnych założeń na polu społecznym. Rozwój Focolarich jest zdumiewający: na całym świecie powstają "miasta", ośrodki, wydawnictwa, stacje telewizyjne itd. Ewangeliczna nauka o miłości łączy się ze skutecznością ekonomiczną, opartą na zasadzie wspólnoty. Eksperyment zdaje egzamin w krajach Ameryki Łacińskiej.

Focolari lubią mówić wzniosłe rzeczy, a jednocześnie są bardzo skuteczni. Uderza ogromne przywiązanie do założycielki: każdy z członków ruchu zawsze - czy w publicznych wystąpieniach, czy w rozmowie prywatnej - znajdzie okazję, by się do niej odwołać.

Chiara Lubich kilkakrotnie odwiedzała Polskę. Focolari byli tu, konspiracyjnie, w latach komunizmu, obecnie mają ośrodek w Trzciance. Podczas jednej z jej wizyt, w roku 2000 miałem okazję chwilę z nią rozmawiać. Dziś znalazłem zapiski z tej rozmowy. Nigdy nie były dotąd publikowane. ? h

Ks. Adam Boniecki: Zna Pani świat, wiele podróżuje. Czy nie przeżywamy, przynajmniej w Europie, jakiejś wielkiej dechrystianizacji?

Chiara Lubich: Ja jestem optymistką. Cóż, jestem świadkiem powstania ruchu, który jest wielką nadzieją. Także gdy patrzę na inne ruchy, które powstają w Kościele. Owszem, są motywy każące wątpić, ale są i motywy nadziei. Pesymizm, tak, może ogarnąć, kiedy się widzi sekularyzm, materializm, to, co się dzieje w południowo-zachodniej Europie. Albo kiedy patrzymy w telewizor: dzienniki telewizyjne są przedstawiane tak, jakby Chrystus nie istniał naprawdę. Ale jest jeszcze cała inna warstwa rzeczywistości.

Coś się zmienia?

Powstają nowe charyzmaty. Ostatni papieże to przewidzieli, Jan Paweł II, ale i Paweł VI. Trzeba mieć oczy, żeby widzieć.

Ma Pani na myśli nowe ruchy i wspólnoty?

W Polsce są one nieliczne.

A objawienia, np. Medjugorie?

Nie, nie. To zostawmy, to całkiem inna sprawa. Mnie chodzi o nowe siły aprobowane przez Kościół...

Kiedy zaczynałyście - Wy czy Duch Święty - to była w Kościele nowość.

Tak, byłyśmy nawet oskarżane o komunizm. Nasze dążenie do wspólnoty prowadziło do powstania pewnej "komuny". Wszystkie nasze zarobki oddajemy wspólnocie. Wolontariusze oddają wspólnocie to, co nie jest dla nich konieczne (superfluo). To jest forma komunizmu. Chrystus ją zainicjował. Taka była pierwotna wspólnota chrześcijańska.

Myślę, że dla Focolarich bardzo ważnym momentem był Sobór Watykański II.

W pewien sposób przygotowaliśmy Sobór. Np. żyć Kościołem-komunią. Ewangelia - jak mówi Sobór - to Chrystus żyjący. To skupiało wokół nas ludzi. Obietnice ewangeliczne: dawajcie, a będzie wam dane, proście, a otrzymacie... tego naprawdę doświadczaliśmy na co dzień, to funkcjonowało. Dziewczęta i chłopcy, jakimi byliśmy wtedy, spotykali tę rzeczywistość. Zresztą tak jest i teraz...

Czy Pani uczestniczyła w komisjach soborowych?

Ja nie, ale nasi ludzie tak. Np. o. Augustyn Mayer, potem kardynał. Dzięki niemu wiele naszych idei znalazło się w dokumentach Soboru, np. w "Praesbyterorum Ordinis". Także w dokumencie dotyczącym życia zakonnego. On podjął ideę "Chrystus wśród nas". To była idea nie moja, lecz ruchu.

To nie jest Pani ruch?

Ja jestem przewodniczącą (presidente). Ruch ma 18 gałęzi: dzieci, młodzież, biskupi itd.

Jako przewodnicząca ma Pani jakąś kontrolę nad ruchem, administruje nim?

To jest przewodniczenie w miłości (presidenza del amore). Bylibyśmy niczym, gdybyśmy nie mieli wśród nas Chrystusa. Gdybyśmy wszyscy nie byli o tym przekonani, niczego byśmy nie zdziałali.

Są jednak jakieś narzędzia władzy.

Władza nie istnieje. Istnieje Chrystus. Także w naszej Radzie, w ośrodku naszego dzieła nie zrobię kroku, jeśli wszyscy się co do niego nie zgodzimy.

To jest ruch, rzeczywistość spontaniczna, ale czy istnieje np. spis członków?

Oczywiście, wszystko jest uporządkowane. Spontaniczne, ale precyzyjnie uporządkowane. Mamy już ponad 65 lat. Nasze struktury także zostały zasugerowane przez Boga, przez Chrystusa, który jest wśród nas.

Istnieje szkoła duchowości Focolarich?

Oczywiście. Na początku żyliśmy Ewangelią. Po prostu. Stopniowo, po trochu odkrywaliśmy jakieś nowe słowo, inne słowo. To zawsze były słowa o miłości, o obecności Chrystusa wśród nas, o jedności i Chrystusie ukrzyżowanym, opuszczonym. Znajdowaliśmy tam źródło łączności z Bogiem i łączności ludzi między sobą. Tu było źródło naszej siły. To cierpienie, opuszczenie nas pociągało; jesteśmy konsekrowani dla Chrystusa opuszczonego.

Jak się ma Wasz charyzmat do ekumenizmu?

Chcemy budować komunię także na polu dialogu międzyreligijnego. Do naszego ruchu należą również niekatolicy i niewierzący. Z entuzjazmem dzielą z nami wiele wartości. Wiedzą, że żyjemy słowem Bożym. Każdego miesiąca rozważamy jedno słowo, np. "Błogosławieni ubodzy". Oni na to: chcemy być ubodzy jak wy. "Błogosławieni pokój czyniący" - pytają, jak mogą tym żyć. Budujemy pokój. Są pociągnięci przez Chrystusa. Pobierają się, chrzczą dzieci. Nie wszyscy, niektórzy.

Papież wezwał chrześcijan do przemyślenia sensu prymatu biskupa rzymskiego. Prymat miał być fundamentem jedności, stał się przyczyną podziałów.

Rozmawiałam o tym z przywódcami wszystkich religii. Wiem, że przekazali do Stolicy Apostolskiej dokumenty na ten temat.

Jakie są Pani wrażenia z Polski?

Tu jest wciąż wielka rezerwa chrześcijaństwa: kościoły są pełne, Kościół jest ceniony. Gdzie indziej tak nie jest, więc macie coś specjalnego. Nie przypadkiem Polska wydała Papieża. Jednak o ile w czasach komunizmu trzeba było dla uratowania Kościoła podkreślać w nim profil Piotrowy, to teraz widać, że nie jest w nim na równi obecny profil maryjny, tworzony przez charyzmaty: ten profil, który rozwija laikat, laikat aktywny, żywy. To prawdopodobnie powinno nieco dojrzeć. W końcu Matka Boska Częstochowska coś znaczy i wiele zrobiła, uratowała Kościół.

Jak postrzegacie tych, którzy w Polsce chcą wstąpić do ruchu?

Mamy najlepsze wrażenie tych osób jako integralnych, kompletnych, wartościowych, choć jak zawsze mają i swoje braki. Dobrze funkcjonują wszystkie rzeczy tradycyjne, nabożeństwa, procesje. Ale Kościół masowy nieco utrudnia osobowe zaangażowanie. Prawdziwy, pierwszy kult to miłość bliźniego; to żyć dla bliźniego, rozumieć go. Mówię o tym, bo to jest nasz charyzmat: budować Kościół-komunię.

Rozmawiał Ks. Adam Boniecki

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2008