Kochaj i módl się, jak chcesz

Chrzest w tajemnicy przed turecką rodziną czy obrzezanie w sekrecie przed własną? Chrześcijańsko-muzułmańskie małżeństwa co dzień stają przed wyzwaniami, którym niełatwo sprostać.

15.02.2015

Czyta się kilka minut

Tureccy chrześcijanie podczas święta Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, Izmir, 15 sierpnia 2014 r. / Fot. Cem Oksuz / ANADOLU AGENCY / AFP / EAST NEWS
Tureccy chrześcijanie podczas święta Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, Izmir, 15 sierpnia 2014 r. / Fot. Cem Oksuz / ANADOLU AGENCY / AFP / EAST NEWS

W kościele Santa Maria Rosario w izmirskiej dzielnicy Alsancak rzadko można zastać tłumy. Garstka wiernych, którzy przychodzą na różne wersje językowe mszy (turecką, francuską i angielską), bez trudu może uścisnąć sobie dłonie na znak pokoju. Anię Koman na mszę po angielsku przywiózł mąż, Turek. – Nie chciałam, by czekał na mnie w knajpie czy samochodzie, zapytałam, czy nie zostanie – opowiada Polka, która w Izmirze mieszka od pół roku. Męża poznała w kraju, przez trzy lata mieszkali razem pod Krakowem. Widok kościoła nie był dla niego nowością. – Ale na mszy nigdy wcześniej nie był – opowiada Ania. Ona się modliła, on słuchał, obserwował i naśladował. Do chwili, gdy wierni zaczęli ściskać sobie dłonie. – Podchodzi do niego chłopak i szepcze: „Peace with you”. Nie zrozumiał, ale ponieważ wszyscy podawali sobie ręce, wypalił: „Mnie też miło cię poznać”.
 

Taka miła gimnastyka
Choć Anna popłakała się tamtego dnia ze śmiechu, docenia starania męża. – Nawet daje na tacę. To dla niego oczywiste, w kulturze islamu jałmużna jest bardzo ważna.
– Mert jest wręcz oburzony, jeśli nie chce mi się iść na mszę – opowiada z kolei Kasia, która w Turcji mieszka od przeszło trzech lat. – Mówi: „Wszyscy będą, a nas nie?”. Jej mężowi w kościele katolickim podobają się dwie rzeczy: śpiewanie i demokracja. – Śpiewanie, bo czyta tekst i śpiewa, choć słowa z tego nie rozumie. I równość, bo może z żoną pod rękę pójść do kościoła i siedzieć w jednej ławce. Nie to, co w meczecie, gdzie jest oddzielna część dla kobiet. „Całkiem fajna ta wasza gimnastyka” – podsumował pierwszą wizytę w kościele mąż Sandry (13 lat po ślubie z muzułmaninem). – Chodziło mu o to, że klęka się i wstaje zaledwie kilka razy, podczas gdy w meczecie prawie na okrągło, co jest bardzo męczące – wyjaśnia. – Kiedyś, gdy zbierano na tacę, zażartował tylko: „Dobrze, że mnie kumple nie widzą, bo by mnie poćwiartowali”.
Ewa Małecka, z małej, wypoczynkowej miejscowości Urla nad Morzem Egejskim, z 7 letnią córką Ilaydą też chodzi do kościoła (protestanckiego, choć jest katoliczką, tylko taki jest w jej mieście). – Partner jest bardzo wrażliwy na słowo „kościół”. Trudno mi to czasami zrozumieć. Zawsze musi najpierw usłyszeć opinię swojej rodziny. Jeśli mama mu powie, że uczestnictwo we mszy świętej z okazji czyjegoś ślubu jest OK, to zmienia zdanie i stwierdza, że jednak może wejść do kościoła mimo wcześniejszej dezaprobaty.
 

Muzułmanin ze święconką
Podejście rodziny to – zdaniem żyjących z muzułmanami chrześcijanek – często już pół sukcesu. Kasia dobrze pamięta klasę, z jaką rodzina jej męża zachowała się w przeddzień ich ślubu. – To była druga rocznica śmierci mojego taty, chciałyśmy z mamą iść do kościoła. Ten najbliżej nas był ciągle zamknięty. Szwagierka obdzwoniła, kogo się dało, i w rezultacie specjalnie dla nas ksiądz otworzył tego dnia kościół w Alsancak – opowiada. Rodzina męża wiele jeszcze razy pokazywała, jak bardzo szanuje chrześcijańskie tradycje. – Na Wielkanoc nie mogłam znaleźć barwników do pisanek i znowu szwagierka obleciała ze mną pół miasta, a potem we trzy, z teściową te jajka malowałyśmy. Następnego dnia to Mert poszedł z koszyczkiem pod kościół, bo ja akurat byłam w pracy.
Teściowa Sandry lubi chodzić do kościoła: – Czasem wybiera się też z nami na pikniki organizowane w Domu Maryi w Efezie przez polskich księży – opowiada Sandra. U niej jest tak jak u Kasi: maluje się jajka, ubiera choinkę, łamie wigilijnym opłatkiem i chodzi na pasterkę. Podobnie u Agnieszki, która muzułmanina poślubiła trzy lata temu, choć jej łatwiej, bo żyje w Polsce. – Mąż dekoruje dom, robi zakupy, kupuje prezenty, dzieli się opłatkiem i słucha z moimi rodzicami kolęd – mówi Agnieszka i dodaje, że gdyby mąż zechciał, sama chętnie celebrowałaby z nim muzułmańskie święto ofiarowania (Kurban Bayram) i zakończenie ramadanu (Ramazan Bayram). – Składam mu życzenia, ale nie mogę wykazać się taką tolerancją jak on, bo mąż nie jest zbyt praktykujący. Dla niego święta poza Turcją, bez mamy, taty, rodzeństwa i kuzynów, to nie to samo.
 

Ślub w kościele czy meczecie
Wspólne świąteczne posiłki są ważnym elementem także tureckiego stylu bycia, a bożonarodzeniowe (Turcy mówią: noworoczne) lampki i choinki już od listopada zdobią witryny większości sklepów, zwłaszcza na liberalnym zachodzie kraju. Gorzej, gdy partnerom i rodzinie przychodzi decydować o sakramentach czy rytuałach. – Ali nie chciał ślubu w kościele – wzdycha Ewa Małecka. – Dla mnie ślub wyłącznie w urzędzie nic nie jest wart. Istnieje możliwość zawarcia małżeństwa w kościele, nawet jeśli jedno z małżonków jest innego wyznania, ale wtedy oboje zgadzają się, że dziecko będzie wychowane w wierze chrześcijańskiej. Dla Alego takie zobowiązanie nie wchodziło w grę, więc żyjemy bez ślubu – opowiada.

Andrea, Słowaczka, która za muzułmanina wyszła w październiku, ma za to dwa śluby. – Mąż pochodzi ze wschodu Turcji, jego rodzice są bardzo praktykującymi muzułmanami. Gdy dwa lata temu wybieraliśmy się do nich na Kurban Bayram, powiedzieli, że to porządny dom, i jeśli chce przywieźć dziewczynę, to tylko żonę. No to poszliśmy do meczetu, by hoca (nauczyciel) udzielił nam ślubu religijnego – opowiada.
– Nie znałam wtedy ani słowa po turecku, więc tłumaczył mąż. Gdy duchowny zapytał mnie, jak każe tradycja, ile złota chcę od męża w prezencie ślubnym, zgłupiałam – wspomina z rozbawieniem. Taki ślub nie jest ważny w świetle tureckiego prawa, ma jedynie znaczenie religijne. Przyszłym teściom Andrei to wystarczyło. Drugi wzięli już na Słowacji, w kościele, co z kolei było bardzo ważne dla rodziny Andrei. – Chodziliśmy z mężem na nauki przedślubne. Ksiądz wyjaśniał mu podstawy naszej wiary. Dzieci na razie nie mamy, ale zgodziliśmy się, że jeśli się pojawią, poznają obie tradycje.
 

Chrzest albo obrzezanie
Tak samo zresztą zdecydowała Ewa. Z partnerem i bardzo praktykującą rodziną własną i jego ustalili, ze Ilayda pozna obie tradycje, zwyczaje i obrządki. Jednak w prywatnej szkole, do której chodzi, ich córka nie ma, tak jak to jest w publicznych, lekcji islamu. Za to w ewangelickim kościele co niedzielę jest spotkanie dla dzieci, na które Ewa zabiera córkę. – Czytam jej też Biblię dla dzieci, chcę by rozumiała wiarę, którą ja wyznaję – tłumaczy i dodaje, że nie chce, by partner miał wrażenie, że indoktrynuje córkę. Dlatego też jej nie ochrzciła, choć mama namawiała ją, by zrobiła to w sekrecie.

– Mąż powinien wyrazić zgodę – oponuje Agnieszka, która rozmawiała o tym z księdzem, gdy kilka dni temu przyszedł po kolędzie. – Powiedział mi, bym prowadziła dialog z mężem, ale rozumiała też jego opór, bo w końcu to jakby „oddanie” dziecka innej niż jego własna religia – mówi Agnieszka, której męża przeraża wizja takiej ostateczności. Ona nie naciska, zwłaszcza że Ahmet i tak zrezygnował z tak ważnego w jego kulturze obrzezania synka. – To ingerencja w ciało. Wyjaśniłam, że nie możemy podejmować takiej nieodwracalnej decyzji za nasze dziecko. Niech kiedyś sam zdecyduje.

– Mój mąż dał mi zielone światło – mówi Sandra, która jeszcze przed ślubem uzgodniła, że dzieci będą ochrzczone, przystąpią do komunii, będą chodzić do kościoła i na lekcje religii. – Na chrzcie każdego z trojga naszych dzieci mąż stał przy ołtarzu, ja za to zgodziłam się na obrzezanie syna. Postawiłam tylko jeden warunek: że musi to być zrobione zaraz po narodzinach i bez tych śmiesznych ceremonii. Może to trochę niesprawiedliwe, ale jakoś nie umiałam sobie wyobrazić, że napletek obcinany jest mojemu 9-letniemu synkowi, który potem w przebraniu sułtana jeździ po mieście na koniku – mówi Sandra. Bo w Turcji pozbawienie napletka 9-, 11-latków jest – trochę jak u katolików komunia – wielkim świętem. Niektóre rodziny wyprawiają z tej okazji przyjęcia (nazywane ğün – ślubami) na 100–200 osób.
– Moje córki zwykle usiłują się wymigać od szkolnych lekcji religii muzułmańskiej – śmieje się Sandra. – Chodzą, bo szkoła nie organizuje w tym czasie żadnej lekcji zastępczej. Za to, co dwa tygodnie, na katolicką religię chodzą chętnie. Brat Jacek tak je tu przygotował do pierwszej komunii, że aż ksiądz w Polsce był pod wrażeniem!
Ania Koman jest w 6. miesiącu ciąży. Będzie chłopak. – Umówiliśmy się, że będzie ochrzczony i obrzezany i że pozna obie tradycje – mówi Ania. – Zobaczymy, jak to będzie, bo łatwo tak planować „na sucho”, a życie to potem weryfikuje.
 

Zanim zapytasz
Żyjąc w kraju muzułmańskim z mężem muzułmaninem, nie uniknie się dwóch pytań: „co w twoim kraju myślą o muzułmanach?” i „kiedy przejdziesz na islam?”. Na pierwsze udziela się odpowiedzi wymijającej, by nie urazić rozmówcy. Gorzej z tym drugim. Nawet jeśli najbliższa rodzina męża o to nie zapyta, zrobi to zapewne ktoś z sąsiadów, przyjaciół lub przypadkowa handlarka na bazarze. – Mąż kiedyś przyznał, że byłby bardzo szczęśliwy, gdybym została muzułmanką – mówi Andrea. – Długo wtedy rozmawialiśmy, wyjaśniłam mu, że choć zgadzam się, że Mahomet był prorokiem, to nie przestanę nagle wierzyć, że Jezus jest Bogiem (według Koranu Jezus to jeden z największych proroków, ale nie Bóg). Przyznał mi rację, bo jego zdaniem zmiana wyznania powinna wynikać z potrzeby serca – opowiada.
– Merta wręcz to denerwuje, gdy ktoś pyta, czy już przeszłam na islam – mówi Kasia. – Ma na to ciętą ripostę: żeby najpierw sami zachowywali się jak stuprocentowi muzułmanie.
Agnieszka zauważa, że choć ją i jej męża dzielą obrządki, to łączy pojęcie Boga i wiary. – Wierzymy, że w niebie jest jeden Bóg. Stwórca rozliczy nas z tego, czy kochaliśmy bliskich, pomagaliśmy potrzebującym i mieliśmy dobre słowo dla ludzi tak po prostu, na co dzień.
©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, korespondentka „Tygodnika Powszechnego” z Turcji, stały współpracownik Działu Zagranicznego Gazety Wyborczej, laureatka nagrody Media Pro za cykl artykułów o problemach polskich studentów. Autorka książki „Wróżąc z fusów” – zbioru reportaży z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2015