Klosz

Święta rozmowa” to u Kielar imaginacyjne spotkanie kochanków, nagłe i niespodziewane wrażenie bycia razem, gdy jest się całkiem osobno.

01.06.2003

Czyta się kilka minut

Umbra to oczywiście abażur, klosz do lampy, o czym wiemy z przypisu do „Snów Marii Dunin”, które czytaliśmy wszyscy na studiach; Marzanna Kielar studiowała chyba jednak co innego, pracowała w galerii przy renowacji jakichś starych tkanin, więc może dla niej jest to raczej ta rdzawobrązowa farba, otrzymywana pierwotnie w okolicach Perugii z gliny, zawdzięczającej swoje zabarwienie obecności tlenków manganu i żelaza, lub też - jak twierdzą niektórzy - krwi, przelewanej bez miary w tym targanym nieustannymi waśniami mieście („krew, materia prima” - napisze Kielar w wierszu „Jastrząb”).

Przelewanej rzecz jasna nie dziś, tylko w czasach wczesnego renesansu, kiedy to Pietro Perugino malował swoje słynne anioły o bezmyślnych twarzach, jak również stworzył („zgodnie z postulatami współczesnych humanistów”) nowy typ sceny religijnej, zwany „świętą rozmową”. Sacra conversazione (taki tytuł nosiła pierwsza książka poetki) jest to po prostu Matka Boska z Dzieciątkiem w otoczeniu świętych, dla nas rzecz najzupełniej zrozumiała, „oswojona”, normalna, kiedyś jednak mogąca razić swoją anachronicznością, co innego bowiem św. Józef czy Jan Chrzciciel, których Maryja znała osobiście, a co innego św. Franciszek, Bernard czy Tomasz z Akwinu, nieomal współcześni malarzowi. Można by rzec, że dzięki Peruginowi (będącemu skądinąd, jak się to nierzadko podówczas zdarzało, ateistą) porozumienie czysto duchowe zyskało swój obrazowy, symboliczny ekwiwalent, uzupełniony przez wizję niebios, w których Jezus Chrystus przebywa nie jako na stałe przybity do krzyża męczennik, lecz też j ako mały szczęściarz, otoczony troską kochającej matki i światłą czcią tych, których dopuścił do Swej chwały.

Pamiętajmy też, że po łacinie umbra znaczy cień. Cieniem na „Umbrze” kładzie się dokonane w niej małe oszustwo. Nigdzie w książce nie znajdziemy informacji, że składa się ona głównie z wierszy przedrukowanych z dwóch poprzednich tomów poetki. Można się tego domyślić, zauważając w spisie treści śródtytuł „Wiersze nowe”, jest to wszakże wiadomość podana pokątnie i nie wprost. Z drugiej strony - liczba posiadaczy debiutanckiej książki Kielar jest, jak mówią fizycy, bliska zeru, toteż nawet jeśli ma się już (zajmujący ponad pół „Umbry”) tomik „Materia prima”, można czerpać z tej publikacji sporo nieznanych przyjemności; dlatego właśnie oszustwo nazwałem „małym”, choć oszustwo pozostaje oszustwem i nawet małe nigdy nie jest piękne.

Sacra conversazione to u Kielar imagina-cyjne spotkanie kochanków, nagłe i niespodziewane wrażenie bycia razem, gdy jest się całkiem osobno, pozaprzestrzenna bliskość - wiersz pod tym tytułem to ładna, udana świecka przeróbka starej sakralnej struktury.
Jak zwykle u tej poetki izolowane, proste, acz zawsze nader gustowne doznanie bądź też myśl pojawia się tu w wyniku spełnienia określonych warunków, zwłaszcza atmosferycznych (pora roku, pora dnia, pogoda), ale też i duchowych (moment spokojnej kontemplacji, niekiedy również chwila wytchnienia podczas wycieczki, pracy w ogródku, seksu na wolnym powietrzu). Jedynym elementem cywilizacyjnym, jaki się w jej twórczości pojawia, jest samochód; poza tym wszechobecność jezior, drzew, psów i ulubionych ptaków (wron oraz jastrzębi).

Wiersze Marzanny są więc w swej materii opisowe, w charakterze zaś - wypoczynkowe, wakacyjne, by nie powiedzieć świąteczne. O tyle nie świąteczne, że trudno wyczuć, czy zdarzenia relacjonowane przez poetkę mają dla niej specjalne znaczenie czy też, wręcz przeciwnie, są najzwyklejsze w świecie. Taki np. wiersz *** [„obracasz kluczyk...”] brzmi dość dramatycznie (w zakończeniu: „myślę o miejscu, w którym mieszkałam i które / nie wie już nic / o mnie”), choć przecież może być opisem wyjazdu na parę dni w jakiejś sprawie, bądź w najgorszym wypadku końca urlopu; tak czy inaczej miejsce (dom, ogród) istotnie przestaje wiedzieć, niezależnie od charakteru nieobecności, jego opuszczenie jest całkowite, skrajne. Tym, co ocala (artystycznie) owe celebracje słodkiego lenistwa, sadzenia kwiatków i zdawkowych pieszczot, jest napięta świadomość skończoności wszystkiego, każda sekunda odrywa się od Marzanny z bólem i przepada w okropnej otchłani, już nigdy się nie powtórzy, no chyba że w wymiarze „świętej rozmowy”, skądinąd najzupełniej ziemskim.

Szczęśliwa egzystencja (jak się powszechnie uważa) nie potrzebuje poezji - dla Kielar wszakże właśnie ona, jako podległa największym zagrożeniom, jest czymś najbardziej inspirującym. Nietrwałość szczęścia wprawia poetkę w spokojne zatroskanie („jak ty umrzesz, taki do siebie przywiązany (...) jasny dniu?”), choć jednocześnie jego intensywność poddaje wątpieniu wiedzę o tej gorszej, okrutnej stronie rzeczywistości („Zaledwie przeczuwamy, że poza bólem / nie będzie niczego bliskiego”). To właśnie wypływające z intensywności wątpienie nadaje poezji Kielar specyficzny klimat, przejawiając się głównie w estetyzacji śmierci (łatwo zaakceptować coś, w co się tymczasem właściwie nie wierzy). Póki jesteśmy szczęśliwi, żyjemy pod kloszem (albo w zbawczym słoju, jak żaba z wiersza „Psy”). Bądź, śmiertelności i broń Boże się nie spełniaj - tak można by to pokrótce streścić.

*

„Broń Boże”, tak mi się napisało, całkiem nie w stylu Kielar, rezygnującej ostatnio z wszelkich oznak tradycyjnej religijności. Na pytanie „Wierzysz w Absolut, coś niezniszczalnego?” poetka odpowiada: „To nie wyłącznie kwestia wiary w moim przypadku, również kwestia wiedzy. Wiem, że rzeczywistość, której na co dzień doświadczamy, nie jest jedynym rodzajem rzeczywistości. Przy czym moja intuicja mi mówi, że nie chodzi tu o to, by wyjść poza świat, raczej by wejść w niego maksymalnie głęboko” (z wywiadu udzielonego Ł. Bagińskiemu i R. Wiśniewskiemu). To bardzo piękne, przekonujące pogańskie wyznanie wiary i myślę, że pozbycie się drugiego imienia (Bogumiła), jak również usunięcie wiersza „Imiona Boga” z przedrukowanego niemal w całości tomiku „Materia prima”, to dwa najważniejsze gesty, uzasadniające pojawienie się książki „Umbra”.

MARZANNA KIELAR, „UMBRA”, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2002

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru undefined