Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Według informacji, do których dotarł „Tygodnik” tuż przed zamknięciem tego numeru, papieską nominację na prymasa Polski i arcybiskupa gnieźnieńskiego otrzymał dotychczasowy sekretarz Konferencji Episkopatu Polski bp Wojciech Polak. To hierarcha, który pokonał wszystkie szczeble w kościelnej karierze – przez wielu w tej instytucji uważany za „tytana pracy” (więcej o nim pisze na kolejnej stronie Anna Goc).
Funkcja, którą obejmie, jest wyłącznie honorowa. Jej znaczenie określa raczej osobowość biskupa pełniącego ten urząd niż kościelne dokumenty. Największy wpływ na jej współczesne postrzeganie miał oczywiście kard. Stefan Wyszyński. Co prawda nie koronował, jak bywało w historii, nie zasiadał w senacie i nie zakładał miast: formalnie nie był interreksem, a w pewnym momencie stał się nawet więźniem władz komunistycznych. Mimo to – a może właśnie dlatego – on jeden został nazwany „Prymasem Tysiąclecia”.
Ponad 10 lat po śmierci kard. Wyszyńskiego Jan Paweł II przeprowadził reformę struktur Kościoła w Polsce. Rozbił unię personalną metropolity warszawskiego i gnieźnieńskiego, rozdzielił także – związany z Gnieznem – tytuł prymasa od wybieralnej funkcji przewodniczącego Episkopatu, ale nie odebrał prymasostwa kard. Józefowi Glempowi. 18 grudnia 2009 r. prymasem został abp Henryk Muszyński. Po 123 dniach zastąpił go abp Józef Kowalczyk, dziś – podobnie jak poprzednik – emerytowany.
Walka o wpływy
Wróćmy jednak do historii, bo początki prymasostwa w Polsce raczej nie są chwalebne. Nie jest tajemnicą, że Mikołaj Trąba nieszczególnie przepadał za Janem Rzeszowskim. Źródeł konfliktu należy szukać w 1412 r., kiedy Trąba obejmuje urząd arcybiskupa w Gnieźnie. Dwa lata później Jan Rzeszowski staje na czele arcybiskupstwa lwowskiego. Skoro w Polsce urzędują dwaj metropolici, powstaje trudność z tytułem pierwszeństwa. Który z nich może zwoływać synody? Który jest odpowiedzialny za jedność Kościoła. I najważniejsze: który jest najwyższą kościelną instancją?
Czara goryczy przelewa się w roku 1417. Trąba przewodzi wtedy polskiej delegacji na soborze w Konstancji. W tym samym czasie w Polsce owdowiały król Władysław Jagiełło postanawia poślubić Elżbietę Granowską. Trąba przyjaźni się z Jagiełłą. Więcej: jest jego stałym spowiednikiem. Mimo to małżeństwo króla błogosławi abp Lwowa – Rzeszowski. I wszystkim wydaje się, że to on zaczyna grać w Polsce pierwsze skrzypce.
Trąba nie daje jednak za wygraną. Po powrocie z Konstancji ogłasza, że od teraz przysługuje mu, nadany rzekomo przez papieża, tytuł Primas Regni Poloniae. Rzekomo, gdyż podejrzenia historyków budzą gnieźnieńskie i watykańskie archiwa. W obu próżno szukać dokumentów potwierdzających nadanie Trąbie tytułu prymasa przez papieża. Badacze spekulują, że duchowny mógł sam ogłosić się prymasem, a na soborze znalazło to potwierdzenie w posadzeniu go wśród innych zwierzchników Kościołów lokalnych.
O tym, że był wytrawnym politykiem, świadczyć może jeszcze historia z 1411 r., gdy arcybiskupstwem gnieźnieńskim miał pokierować Wojciech Jastrzębiec. Trąba spotyka się wówczas z elektem i zawiera z nim pakt: oddając mu miasto Grzegorzew i osiem wsi, żąda biskupiego tronu. Umowa zostaje zrealizowana w tym samym roku. Jastrzębiec nie jest jednak na układzie stratny. Po śmierci Trąby to właśnie on obejmuje stanowisko prymasa.
Moralny autorytet
Umiejętności polityczne musiały być nieodłączną cechą kolejnych prymasów. Dość powiedzieć, że od momentu elekcji królów (1573 r.) podczas bezkrólewia to właśnie prymas zostawał interreksem. Taki stan trwał do utraty niepodległości: zaborcy nie potrzebowali instytucji świadczącej o ciągłości państwowej i jedności instytucjonalnej polskiego Kościoła. Po 1918 r. tytułu prymasa używać zaczął (również wywołując spór o pierwszeństwo z metropolitą warszawskim Aleksandrem Kakowskim) abp Edmund Dalbor, po którym przyszedł kard. August Hlond.
Kard. Stefan Wyszyński budził szacunek nie tylko u zwolenników, ale i przeciwników. Po wyjściu z więzienia skupił wokół siebie osłabiony Episkopat, w późniejszych latach stał się symbolem oporu przeciwko komunizmowi dzięki precyzyjnemu programowi, w którym Polacy mieli jednoczyć się wokół tego, co religijne (maryjne przede wszystkim) i narodowe. Były więc słynne śluby, oddanie się w niewolę Matce Boskiej, czuwania jasnogórskie wszystkich polskich parafii i wędrówka obrazu Czarnej Madonny, zatrzymywanego zresztą przez komunistów. Kiedy kard. Wyszyński umierał, żegnały go tłumy warszawiaków, a Jan Paweł II mówił, że nie byłoby papieża z Polski, gdyby nie było Prymasa Tysiąclecia.
Kim dziś jest prymas? Czasy zaborów i komunizmu minęły, oczekiwania są inne. „Potrzeby moralnego autorytetu w polskim Kościele dowodzić nie trzeba; autorytetu, który by ludzi nie dzielił, lecz łączył; który w trudnych sprawach zabiera głos, nie tyle by przypomnieć doktrynę, ale żeby w sposób zrozumiały wskazywać ścieżki Ewangelii w naszym skomplikowanym świecie” – pisał na łamach „TP” w 2009 r. ks. Adam Boniecki.
Korzystałem m.in. z tekstu Macieja Müllera „Pierwsi między równymi” („TP” 51-52/2009) oraz strony prymaspolski.pl