Każdy na swoim polu

Po raz pierwszy od lat katoliccy biskupi Hiszpanii zajęli przed wyborami jednoznaczne stanowisko: poparli konserwatystów. Tylko czy opozycyjna Partia Ludowa zyska na takim sojuszu?

05.03.2008

Czyta się kilka minut

W kampanii przed wyborami do hiszpańskiego parlamentu, które odbędą się w najbliższą niedzielę 9 marca, dominował temat rokowań socjalistycznego rządu z baskijskimi terrorystami z ETA (prawicowa opozycja próbowała wprawdzie wykorzystać osłabienie koniunktury gospodarczej, ale bez skutku). Nieoczekiwanie do dyskusji tej włączył się ostatnio Kościół: w specjalnej "nocie" do wiernych biskupi zaapelowali o poparcie tych ugrupowań, które nie uznają terrorystów za partnera w rozmowach. Skrytykowali też "laicyzm" władz i przyjętą w 2007 r. ustawę o pamięci historycznej (nakazuje m.in. usunięcie symboli frankistowskich z miejsc publicznych). Wyrazili też sprzeciw wobec wprowadzonych przez lewicowy rząd małżeństw homoseksualnych i nowego przedmiotu szkolnego: wychowania obywatelskiego.

Podwójna miara

Wśród socjalistów zawrzało. Ambasada hiszpańska przy Watykanie złożyła formalny protest, a w kraju - prócz oględnej krytyki ze strony przywódców PSOE - pojawiły się ostrzejsze wypowiedzi działaczy tej partii i przedstawicieli innych formacji lewicowych. Wydawany od 2007 r. pierwszy od lat jednoznacznie lewicowy dziennik "El Público" nadał im rozgłos.

Zarzuty wobec episkopatu sprowadzały się głównie do tezy, że biskupi stosują podwójną miarę: sami zajmowali niejednoznaczną postawę wobec ETA i nie krytykowali Partii Ludowej za podobne próby rokowań, które podejmowała, gdy była u władzy. Rzecznik rządu ostrzegł zaś, że jeśli dojdzie do nowych ataków ze strony biskupów, to socjaliści zastanowią się nad zmianą modelu finansowania Kościoła - tak by państwo przestało nań łożyć.

Władze PSOE wydawały się naprawdę zaskoczone listem episkopatu, zwłaszcza że uważały, iż zawarte w 2006 r. porozumienie jest dla Kościoła ekonomicznie bardzo korzystne. Pojawiły się więc głosy, że polityka rządu była zbyt przychylna Kościołowi, który nie umie tego docenić. Przypominano, że żaden z poprzednich gabinetów (od centrowych przez socjalistyczne po prawicowe) nie poszedł na takie ustępstwa w kwestiach finansowych. Wypomniano obecność wicepremier Maríi Teresy Fernández de la Vega na kanonizacji ofiar antyklerykalnego terroru z lat wojny domowej. Najbardziej zdenerwowani wśród socjalistów byli nieliczni katolicy we władzach PSOE, jak szef MSZ Miguel Ángel Moratinos uważający, że list biskupów wzmacnia tendencje antyklerykalne w partii.

Do krytyki episkopatu dołączyło też kilkudziesięciu katolików katalońskich, w tym przedstawiciele polityki, sztuki i nauki - ostrzegając, że postawa hierarchii może rozbić jedność Kościoła, gdyż katolicy katalońscy (i inni) mogą się teraz czuć z niego wykluczeni. Z hierarchów Kościoła katalońskiego głos zabrał jedynie przeor klasztoru w Montserrat: podczas kazania wyraził przekonanie, że w społeczeństwie pluralistycznym członkowie Kościoła nie mogą uzurpować sobie monopolu na rację polityczną.

Czy Kościół pomógł socjalistom

Josep Antoni Duran i Lleida, stojący na czele Uni? Democrática de Catalunya - jedynej na hiszpańskiej scenie partii o profilu chrześcijańsko-demokratycznym - uznał, że Kościół popełnił błąd i tylko pomógł politycznie socjalistom. Z jego opinią zgadzają się prawie wszyscy komentatorzy, choć przeciwnicy socjalistów wyrażają to oględniej. Gdy Pedro José Ramírez - szef dziennika "El Mundo", uważany za jedną z najważniejszych postaci prawicy - został zapytany, dlaczego Partia Ludowa nie uwzględniła mocniej postulatów Kościoła w swym programie w dowód wdzięczności za poparcie, odparł dyplomatycznie, że Kościół i PP, owszem, powinni współpracować, lecz każde na swoim polu. Otwierający listę kandydatów prawicy w Walencji Esteban González Pons ujął to jaśniej: wyraził nadzieję, że "nota" episkopatu nie wpłynie negatywnie na wynik jego ugrupowania, na które głosują nie tylko katolicy.

W świadomości Hiszpanów zakorzeniona jest negatywna ocena związków Kościoła z państwem w okresie dyktatury frankistowskiej. Nawet na prawicy istnieje silny nurt przeciwny "klerykalizacji polityki". Były prawicowy premier José María Aznar krytykował kiedyś Kościół za działania sprzeczne z polityką państwa wobec imigrantów. Szczególnie krytycznie oceniane są - także przez zwolenników konserwatystów - audycje należącego do Kościoła Radia Cope. Programy publicysty Federico Jiméneza Losantosa zmusiły prawicowy dziennik "ABC" do wytoczenia mu procesu. Przedstawiciele katolików i kleru katalońskiego interweniowali nawet w Watykanie, uznając, że programy Radia Cope są sprzeczne ze statutem radiostacji mającej bronić wartości chrześcijańskich.

W episkopacie sytuacja nie jest jasna; jego przewodniczący Ricardo Blázquez, biskup Bilbao, kilkakrotnie występował z oświadczeniami, z których potem się wycofywał - jak się zdaje, pod presją biskupów o poglądach konserwatywnych. Przykładowo, gdy przeprosił za postawę Kościoła podczas wojny domowej, sprowokowało to arcybiskupa Toledo Antonio Ca?izaresa Lloverę do stwierdzenia, że nie ma za co przepraszać.

Obecne zamieszanie w istocie zdaje się działać na korzyść socjalistów, którzy mogą trafić do części katolickiego elektoratu. Widać to na przykładzie sprawy penalizacji aborcji. Kwestia ta pojawia się zawsze przed wyborami (akcje przeciw klinikom aborcyjnym, aresztowania ginekologów). Mój znajomy - zwolennik prawicy - już przed laty uznał, że socjaliści celowo nie przeprowadzają liberalizacji prawa aborcyjnego, aby straszyć wyborców wizją jego ścisłego przestrzegania, jeśli wygra PP. Co ciekawe, w obecnej kampanii wyborczej przywódca Zjednoczonej Lewicy Gaspar Llamazares właśnie to zarzucił socjalistom.

***

Polska prasa doniosła, że LiD wyśle swych polityków do Madrytu na naukę "postępowania z Kościołem". To beznadziejny pomysł: doświadczenia Polski i Hiszpanii są nieprzystawalne. Nie mieliśmy reżimu opartego ideowo na Kościele ani rewolty młodzieży katolickiej i kleru, prowadzącej do ich współpracy z lewicą. Hiszpańscy socjaliści uważają Kościół za instytucję, która przegrała walkę o rząd dusz, i nie traktują hierarchii jako poważnego przeciwnika.

Dr TADEUSZ MIŁKOWSKI jest wykładowcą historii Hiszpanii w Instytucie Studiów Iberyjskich i Iberoamerykańskich UW, współautorem (z Pawłem Machcewiczem) "Historii Hiszpanii".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2008