Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nagle wyłoniło się to, co skrzętnie ukrywaliśmy: że postawy katoliczek i katolików wobec zdrowia reprodukcyjnego kobiet są bardziej złożone, a dylematy bardziej skomplikowane, niż życzy sobie tego urząd nauczycielski Kościoła.
W ogniu sporów wielu katolików mówi: nie mogę się w tym odnaleźć. Nie jest im po drodze ani ze stroną dążącą do pełnego zakazu, ani ze skandującymi „moje ciało, mój wybór”. Chcieliby życie chronić, ale są przekonani, że restrykcyjne prawo, ubezwłasnowolniając matkę, jest tej ochrony pozorem.
Czy katolik może protestować wobec prawa, za które biskupi triumfalnie dziękują mówiąc, że chroni ono życie? Prawomocność rozważania tego tematu we własnym sumieniu może wzmocnić choćby fakt, że podobny spór zaczyna się właśnie między nowo wybranym prezydentem USA Joe Bidenem (praktykującym katolikiem) a tamtejszym episkopatem. Wygląda na to, że rozmowa o politykach zbijających punkty na zakazywaniu aborcji i realnej ochronie życia czeka nas w bardziej globalnym wymiarze.
Ale w tym wszystkim naprawdę palące są dylematy kobiet – bo cała dyskusja dotyczy tego, co dzieje się w obrębie ich ciał. Sam katolicyzm nie wyleczy ich strachu ani traumy. Wiele z nich nie wie, jak zachowałyby się same. Albo już wie. Przyciśnięte do muru i zastraszone wyrokiem TK zaczęły rozmawiać o tym wszystkim bardziej otwarcie.
STRAJK KOBIET – CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>