Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Można sobie wyobrazić, jak musiał czuć się w tamtą noc św. Józef, zanim dotarły do niego we śnie krzepiące słowa pociechy. Wcześniej został zaskoczony przez sytuację, której nie był w stanie pojąć ani racjonalnie wytłumaczyć. Nikt nie zapytał o jego "fiat", nikt z aniołów nie pofatygował się, by uprzedzić o ciągu skrajnie trudnych doświadczeń, które miały stać się wkrótce jego udziałem.
Zapewne na początku zaczęły docierać do św. Józefa komentarze plotkarek z Nazaretu, które wreszcie otrzymały pasjonujący temat do dyskusji. Maryja nie mogła wtedy wiele pomóc w jego zmaganiach; cóż bowiem mogła w istocie wyjaśnić? Zapewnić, że właśnie był u niej anioł i że w całej sprawie główną rolę odgrywa Duch Święty? Rozbawiłaby takim tłumaczeniem słuchaczy ceniących sensację i plotkarski realizm wyżej niż teologię.
W krótkim przesłaniu otrzymanym podczas snu
św. Józef otrzymuje bardzo ważne wiadomości. Najpierw zostaje mu przypomniana jego tożsamość: jest potomkiem Dawida, podobnie jak zapowiedziany Mesjasz. To zobowiązuje do należytego stylu. Następnie trzeba wyzwolić się z lęków. "Nie obawiaj się" ma w sobie odcień podobny do "nie bójcie się" z inauguracji pontyfikatu Jana Pawła II. Następnie zaś trzeba koniecznie uwzględnić "dzieło Ducha Świętego" sięgające dalej i głębiej niż lokalna pogoń za skandalem.
Posłuszny Bożym natchnieniom św. Józef potrafi przezwyciężyć rozterki i obawy, stawiając Ducha Świętego ponad zdroworozsądkowe lęki. Nieraz doświadczając jego nastrojów, skłonni jesteśmy widzieć przede wszystkim mroki, niepokój, lęk i samotność. Tymczasem dla tych, którzy potrafią wsłuchiwać się w Boże przesłanie, nawet chwila drzemki wystarczy, by doświadczyć mądrości Ducha Świętego i usłyszeć Jego głos niosący nową nadzieję.