Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jego najnowszy dwupłytowy album zawiera 16 utworów (głównie autorstwa lidera) utrwalonych podczas koncertów w wiedeńskim klubie Birdland. W skład grupy weszli wokaliści (m.in. Sabine Kabongo, Azis Sahmaoui), rozbudowana sekcja rytmiczna (m.in. z Manolo Bardeną z dawnego Weather Report), świetny basista Linley Marthe, bębniarz Nathaniel Towsley i wreszcie Scott Henderson, którego gitara wnosi do nagrań element jazzrockowej wirtuozerii. Najważniejszą osobą pozostaje jednak szef Syndykatu, który w pełni panuje nad wyrafinowaną aparaturą, wprawną ręką kieruje zespołem, czuwa nad formą utworów, która choć prosta, mieni się bogactwem rytmów i barw. Zawinul pozostaje także w świetnej formie jako klawiszowiec; jego pomysłowe i chwilami bardzo “techniczne" solówki budzą prawdziwy respekt.
Melodyjne tematy utworów zostały wywiedzione z muzyki świata (Afryka, Ameryka Południowa, kraje Europy) i sprawiają wrażenie “autentycznych", a to dzięki pewnej ich “ametryczności", nawiązaniom do egzotycznych skal, powtarzaniu prostych motywów, wykorzystaniu przez wokalistów różnych technik śpiewu (Zawinul używa też, acz z dużym umiarem, gotowych sampli z “etnicznymi" chórkami). W ogóle cała energetyczność tej muzyki bierze się z umiejętnego kontrastowania “pierwotnego" z “nowoczesnym", “prostego" z “wyrafinowanym", “naturalnego" z “przetworzonym"; elementem integrującym tę złożoną materię jest rytm - gęsty, żywiołowy, “transowy".
Swoją ostatnią płytą Zawinul po raz kolejny udowadnia, że wciąż jest artystą, którego nie opuszcza wena, intuicja i dobry smak; udało mu się nie tylko nagrać dobry album (i atrakcyjnie go “opakować"), ale też uniknąć typowych mielizn i “cepeliowej" słodyczy, o którą tak łatwo w podobnych projektach.