Jezus nie jest w opozycji

Cel procesji Bożego Ciała to przede wszystkim zaznaczenie obecności Chrystusa wszędzie tam, gdzie jest człowiek.

23.05.2016

Czyta się kilka minut

Procesja organizowana co miesiąc przez wspólnotę Banita i ks. Kramera. Kraków, 19 maja 2016 r.  / Fot. Jacek Taran dla „TP”
Procesja organizowana co miesiąc przez wspólnotę Banita i ks. Kramera. Kraków, 19 maja 2016 r. / Fot. Jacek Taran dla „TP”

Dość łatwo ulegamy pokusie uproszczenia naszej wiary i sądzimy, że my tu w Kościele jesteśmy Jezusowi, a tamci, w świecie, poza naszymi murami, już nie. Tymczasem to, co Jezus chce nam przekazać, brzmi zupełnie inaczej.

Świat jest przez Boga ukochany, i to bardzo – bo Bóg dał swojego Syna, by zbawić ten świat, by Jezus wyrwał świat ze zła. Do świata Jezus nas posyła przed Wniebowstąpieniem. Dlatego tak ważne jest wychodzenie z Nim na ulice naszych miast.

To, co wydarza się podczas Bożego Ciała, nie ma być manifestacją potęgi naszej wiary. Przede wszystkim dlatego, że jesteśmy wyznawcami Chrystusa, który zawisł na krzyżu. Szalenie ważne jest przywrócenie dziś właściwej proporcji życia naszą wiarą, która wcale nie wyraża się przez potęgę i siłę. Jest w tej wierze raczej miejsce na czułość, delikatność i subtelną obecność. Bóg złożył siebie w ofierze. Komu? Przecież nie sobie. On nie potrzebuje ofiar. Ofiary potrzebował ktoś inny. My. On złożył siebie w ofierze nam. Tak nas ukochał, że z tej miłości umarł. Nie jesteśmy ze świata, ale nas z tego świata nie zabiera. Świat to nie są ludzie nienależący do naszej paczki. W wychodzeniu z Jezusem na ulice naszych miast również nie chodzi o przekonywanie kogokolwiek.

Od dwóch lat, co miesiąc, po mszy świętej w intencji mężczyzn, którą odprawiamy w krakowskim kościele św. Barbary na Małym Rynku, wychodzimy z Jezusem na spacer. Naszym celem nie jest jakaś demonstracja. Wierzymy, że to Chrystus posyła nas do świata, w którym przecież żyjemy na co dzień. Idziemy w milczeniu. Nie mamy ze sobą transparentów, nie wykrzykujemy haseł. Celem naszych wyjść na miasto jest przede wszystkim zaznaczenie obecności Chrystusa wszędzie tam, gdzie jest człowiek.
Świat potrzebuje dziś świadków Zmartwychwstałego Jezusa. Jeśli nie chcemy naszego chrześcijaństwa przeżywać w opozycji do świata, ale chcemy usłyszeć też to, że jesteśmy do niego posłani, to musimy mocno w ten świat wejść. Czyli musimy mieć oczy i uszy otwarte na ludzi. Musimy ich słuchać. Nawet jeśli z początku wydaje się nam, że gadają głupoty.

Po każdej procesji Bożego Ciała i po każdym comiesięcznym spacerze z Jezusem po ulicach Krakowa wcale nie staniemy się silniejsi, mądrzejsi czy lepsi. Ewangelia pokazuje nam, że nie mamy iść jako „lepsi”, zwłaszcza że wtedy w domyśle sądzimy, iż ci, do których idziemy, są gorsi. Mamy iść świadomi naszej słabości – Jezus się za nas modli, a dzięki temu możemy pokazać ludziom, że słabość nie musi zabijać, ale może się stawać naszą siłą.

Dlaczego tak? Żeby pokazać, że chrześcijanie to mięczaki? Nie. Mamy w ten sposób pokazać, że nasza siła jest z Boga, nie z nas. Ludzie nie potrzebują kolejnych herosów, ale liderów w wierze.

Tym, co najbardziej przejmujące w Bożym Ciele, jest – po pierwsze – wspólnota. Tradycja procesji Bożego Ciała dowodzi, że to jeden z ważniejszych dni w życiu chrześcijan. Zwłaszcza gdy patrzy się na to z perspektywy małych wspólnot. Wówczas ludzie Kościoła integrują się w organizacji procesji. Praca przy budowaniu ołtarzy ma zawsze ważny wymiar współpracy w parafii.

Po drugie, uświadamiamy sobie z całą mocą, że po ulicach naszego miasta idzie Jezus Chrystus. On zawsze jest tam obecny. Chodzimy po tych ulicach na co dzień, ale kiedy wychodzimy z Najświętszym Sakramentem, to zaczynamy rozumieć, że On jest zanurzony w naszej codzienności. Jest częścią tego, co nas otacza.

W Bożym Ciele nie chodzi więc o demonstrację potęgi wiary. Nie chodzi o prozelityzm. Nie chodzi też o uświęcenie brudnych ulic naszych miast. Nie chodzi o przekonywanie kogokolwiek. Chodzi natomiast przede wszystkim o to, żeby zrozumieć, że Bóg jest obecny. Jest obok nas. Towarzyszy nam w życiu. Zwyczajnie, po prostu, na co dzień.

Kościół Jezusa to taki Kościół, który idzie do przodu, jest dynamiczny i nie stoi w miejscu, aby bronić swoich pozycji. Kościół nie boi się diabła i zła, więc nie musi siedzieć w okopach. Taki Kościół podnosi poprzeczkę, stawia wymagania miłości i konieczności przebaczenia. Bóg buduje swój Kościół na słabych, nie szuka ekspertów, bo w takich, jakimi jesteśmy, widzi potencjał. ©

Wysłuchał BS

GRZEGORZ KRAMER SJ jest jezuitą, duszpasterzem powołań, organizatorem mszy w intencji mężczyzn i comiesięcznych procesji eucharystycznych ulicami Krakowa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2016